Przeczytaliśmy

Snowflake. Recenzja

Snowflake Louise Nealon jest „głosem pokolenia i powieścią dla każdego, kto niepewnie stawia pierwsze kroki na drodze ku dojrzałości”, jak głosi napis na tylnej okładce. Jest to dość niepozorna książka, którą być może będzie łatwo przeoczyć na księgarskich półkach. Mnie przyciągnęła właśnie ta prosta grafika i byłam ciekawa, co znajduje się w środku.

Co prawda mam już dawno za sobą przeprowadzkę do dużego miasta i pierwsze wspomnienia z samodzielnego życia w Warszawie zaczynają się zacierać, ale zainteresowała mnie bohaterka – Debbie, osiemnastolatka z irlandzkiej farmy, która dostaje się na studia w Trinity College. Czy mimo upływu lat mogłabym się z nią jeszcze utożsamić? Czy w jakimś stopniu byłaby mi bliska? I tak, i nie. Mój start też nie należał do najłatwiejszych, ale wydaje mi się, że pierwsze kroki w Dublinie były znacznie trudniejsze dla Debbie.

Dziewczyna pochodzi z dość specyficznej rodziny: nigdy nie poznała ojca, jej matka cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową i codziennie zapisuje swoje sny, a wujek Billy, który jest dla siostrzenicy ostoją, nie stroni od alkoholu. Sama Debbie jest skomplikowaną postacią: jednocześnie chorobliwie nieśmiała i przesadnie odważna, bojąca się życia, ale lubiąca ryzyko, niepotrzebująca towarzystwa innych, ale łaknąca bliskości i ciepła. Jest też bardzo inteligentna i bystra, a przy tym uroczo nieświadoma świata. To, co innym przychodzi z łatwością, dla niej stanowi ogromne wyzwanie. Podczas lektury zastanawiamy się, jak taka wrażliwa dziewczyna odnajdzie się w dużym mieście, ale w gruncie rzeczy kibicujemy jej.

Czas płynie, a Debbie radzi sobie coraz lepiej – czego nie można powiedzieć o jej rodzinie. Wujek nadal zagląda do kieliszka, a po pewnym tragicznym wypadku matka popada w odrętwienie i potem obłęd. Debbie znajduje się trochę między młotem a kowadłem – z jednej strony mamy wyluzowanych studentów z Dublina, imprezy i beztroskę, a z drugiej problemy finansowe, zdrowotne i zamartwianie się o najbliższych. Czy z takiej mieszanki mogło wyjść coś dobrego? Raczej nie, Debbie zaczyna zmagać się z depresją i „dziwnymi” snami, które mocno rzutują na rzeczywistość, a jej relacje z chłopcami są na tyle skomplikowane, że można pomyśleć, że dziewczynie brakuje rozsądku. Gdy już wydaje się, że jej życie zmierza ku katastrofie, pomocną dłoń wyciąga była nauczycielka muzyki, u której zaczyna spędzać coraz więcej czasu i odnajdywać siebie.

Snowflake czyta się niezwykle szybko i właściwie płynie przez historię Debbie, co jest według mnie sporym plusem. Autorka ma ciekawy styl i co kilka stron można by zakreślać fragmenty, które wyglądałyby świetnie w grafice na Instagramie. Moim zarzutem jest jednak powierzchowne traktowanie poruszanych tematów, ponieważ Nealon wykorzystuje motywy dużego kalibru – depresja, choroba psychiczna, alkoholizm, śmierć, próba samobójcza… – a ostatecznie raczej się po nich prześlizguje, niż pozwala na dłuższe zastanowienie. Być może taki był zamysł, w końcu powieść jest pisana z perspektywy Debbie, dla której większość wydarzeń szokujących dla czytelników nie stanowi novum. Plusem tej historii jest nastrój, na który wpływają specyficzne sny Debbie i równie specyficzna matka bohaterki, ale także wujek Billy, który opowiada historie, w wiosce jest kimś na kształt szamana, a wieczorami można z nim obserwować gwiazdy. Wszystko to sprawia, że opowieść wydaje się nieco ulotna i kosmiczna.

Koniec końców myślę, że warto sięgnąć po Snowflake, chociażby po to, by wyrobić sobie opinię na jej temat. Dla mnie zabrakło głębszego wgryzienia się w trudniejsze tematy, więc raczej do niej już nie wrócę, lecz dzięki lekkiemu stylowi czytało się to bardzo przyjemnie.


autor: Louise Nealon

tytuł: Snowflake

przekład: Radosław Madejski

wydawnictwo: Muza

miejsce i data wydania: Warszawa 2021

liczba stron: 350

format: 130 × 205 mm

oprawa: miękka ze skrzydełkami

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %