KsiążkaPrzeczytaliśmy

Strup. Hiszpania rozdrapuje rany. Recenzja

Hiszpania to jeden z tych krajów, których historia nie jest nam za dobrze znana. Zapewne w szkole kiedyś słyszeliśmy o wojnie domowej, która miała miejsce w latach 1936–1939. Nazwisko generała Francisco Franco też obiło się o uszy. I to by było na tyle – zdecydowanie mniej interesuje nas, co się stało z ów generałem czy jak potoczyła się ta wojna. Hiszpania to piękny kraj, w którym nie brakuje słońca, wyluzowanych mieszkańców, piaszczystych plaż i dobrego jedzenia. Po co wracać do historii? 

Katarzyna Kobylarczyk pokazuje, że Hiszpania to jeden wielki cmentarz. 

Hiszpańska wojna domowa z lat 1936–1939 to niejako wstęp do II wojny światowej. Walczyli w niej nacjonaliści z republikanami albo: faszyści z komunistami. W konflikt oczywiście były zaangażowane też inne kraje, które wspierały strony nie tylko radą, lecz także bronią. Wojnę wygrali nacjonaliści, co doprowadziło do wieloletniej dyktatury generała Franco. Tyle warto wiedzieć przed lekturą reportażu Strup. Autorka bowiem nie przybliża czytelnikowi samego konfliktu, lecz skupia się na jego następstwach, a przede wszystkim stawia pytanie o to, jak można zjednoczyć naród po tak krwawej wojnie. 

By pokazać skalę problemu, autorka przedstawia kilka jednostkowych historii. Przytacza więc opowieści o zmarłych, którzy padli ofiarą swoich krajan. Ludzie, z którymi mieszkali od lat w bliskim sąsiedztwie, nagle zwrócili się przeciwko nim, nazywając ich rojo, czerwonymi. Rojos najczęściej kończyli żywot w jakimś płytkim dole z kulą w głowie. A oprawcy wracali do swoich domów i rodzin, nierzadko patrząc w okna tych, których właśnie pozbawili życia. Wiecie, że przez wiele lat Hiszpanie unikali słowa rojo? Źle się kojarzyło. 

Strup to nie tylko opowieść o ofiarach konfliktu. To także historia rodzin zmarłych, które nierzadko na własną rękę szukają szczątków swoich bliskich albo choć jakichkolwiek informacji o losie tych, których umieszczano w aresztach. Oficjalnie znakomita część więźniów została zwolniona do domu i władz nie obchodziło, gdzie się wybierają. Nie wrócili do domów? Może po prostu porzucili rodziny? – sugerowała władza. Raczej nie wspomina się o tym, że grupy mężczyzn ładowano na ciężarówki, wywożono za miasto i zabijano przy okolicznych rowach. Ich szczątki i kości spoczywają tam po dziś dzień, nieodkryte, zapomniane, przemieszane, zniszczone. 

Autorka poświęca też wiele miejsca okresowi budowy Doliny Poległych, mauzoleum upamiętniającego ofiary wojny domowej, którego powstanie zadekretował generał Franco w 1940 roku. Dolinę Poległych zbudowano w dużej mierze rękami więźniów-ochotników, w tym więźniów politycznych, którzy w myśl polityki pojednania skracali sobie wyroki podczas pracy. Ilu więźniów pracowało przy budowie? Nie wiadomo, ponieważ szacunki są różne. Mauzoleum, zgodnie z zamysłem Franco, miało być ogromne, a początkowo miało gromadzić jedynie ciała męczenników i bohaterów walk z komunistami. W 1958 roku zdecydowano jednak, że w ramach pojednania na pochówek tamże zasługują też ofiary ze strony republikańskiej, o ile były to osoby wyznania katolickiego. Pochowano tam blisko 40 tysięcy osób, których znaczna część jest niezidentyfikowana. 

Strup ukazuje proces przemian, które powoli dokonują się w Hiszpanii. Po wielu latach milczenia „dla większego dobra” bliscy ofiar zaczynają mówić. Nikt nie chce ukarania winnych, ponieważ ci w większości od dawna już nie żyją. Pragną jednak szacunku dla ofiar, które przez wiele lat były zapomniane, odsunięte na skraj pamięci. Choć dyktatura Franco starała się na swój sposób pojednać kraj, oddano nawet hołd zmarłym, to całkowicie przemilczano wartości, o jakie walczyli. Czy pojednanie będzie kiedyś możliwe? Myślę, że nie. Kolejne rządy Hiszpanii stawiają maleńkie kroki w tym kierunku, uważając, by jednocześnie nie otworzyć puszki Pandory i nie wywołać kolejnego konfliktu, co dla rodzin ofiar jest tchórzliwym zachowaniem. Nie sposób jednak, według mnie, dokonać pojednania w taki sposób, by zadowolić wszystkich.

To, co lubię w reportażach Katarzyny Kobylarczyk, to odwaga podejmowania trudniejszych tematów. To kolejny tytuł po znakomitym Ciałku, którego nie byłam w stanie czytać bez poczucia przytłoczenia. Skala problemu, o którym pisze autorka, jest ogromna, mowa tutaj o setkach tysięcy przerwanych żyć. Ponadto Kobylarczyk potraktowała zagadnienie przekrojowo, zwracając uwagę czytelnika na jego złożoność. Dlatego więc pisze o ofiarach, ale też o Dolinie Poległych, do której zwożono ciała ofiar z całego kraju. Ważnym punktem jest również to, że część hiszpańskich republikanów uciekała z kraju przed strasznym losem, lecz niektórych spotkał los o wiele gorszy – trafiali do hitlerowskich obozów zagłady jako bezpaństwowcy, z którymi można było zrobić wszystko. Bo nikt się o nich nie upominał. Bo nie ma Hiszpanów poza Hiszpanią. 

Strup to bardzo trudny reportaż, bolesny, przytłaczający. Choć muszę przyznać, że pierwsza część podobała mi się o wiele bardziej. W drugiej autorka skupia się już mocniej na Dolinie Poległych, a ogrom nazwisk, które się pojawiają w książce, po pewnym czasie zaczyna się niestety zlewać. W moim odczuciu jest tego ciut za dużo, reportaż traci swój rytm. Mimo to uważam, że nadal jest godny uwagi.  

autorka: Katarzyna Kobylarczyk

tytuł: Strup. Hiszpania rozdrapuje rany

wydawnictwo: Wydawnictwo Czarne

miejsce i data wydania: Wołowiec 2019

liczba stron: 280

format: 125 × 195 mm 

oprawa: miękka ze skrzydełkami

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %