Ted Chiang: geniusz, który pisze zbyt rzadko
Zapewne każdy z nas po
przeczytaniu wyjątkowo dobrej książki lub świetnego opowiadania myśli: „tego to
by się chyba nie dało dobrze zekranizować”. Nie dałoby się, bo konstrukcja ma zbyt
wiele cech charakterystycznych, fabuła jest zbyt złożona, język odgrywa zbyt
wielką rolę… Do podobnych wniosków mogła prowadzić lektura Historii twojego życia Teda Chianga, a
mimo to w tym roku do kin trafił film Arrival
(zgodnie z polskim zwyczajem tytuł, nie wiedzieć czemu, przetłumaczono na Nowy początek) z imponującymi efektami
specjalnymi oraz dodatkową aktorską zanętą w postaci Amy Adams czy Foresta
Whitakera. Zwiastun nie nastrajał szczególnie pozytywnie, ale reżyserowi koniec
końców udała się rzecz niemal niemożliwa – w pełni oddał sprawiedliwość prozie
pisarza. Dlaczego? Dlatego, że skoncentrował się dokładnie na tym samym co
Chiang: na człowieku.
Ale kto to w ogóle ów Ted Chiang
– człowiek, który niemal każdym swoim utworem dokłada swoją cegiełkę do obrazu literatury,
przyciąga uwagę krytyków i wzbudza zachwyt u czytelników? Otóż bardziej niż
twórcą beletrystyki jest on informatykiem (z wykształcenia) i autorem tekstów specjalistycznych
dla branży oprogramowania (z zawodu); nowojorczykiem azjatyckiego pochodzenia,
który po prostu ukończył warsztaty pisarskie na University of Michigan w
Seattle. Publikuje nieregularnie – czasem raz na rok, czasem co dwa lata, kiedy
indziej trzeba na kolejną rzecz czekać cztery lata, a i tak na światło dzienne
wychodzą tylko krótkie formy, co każe się zastanawiać, jak mogłaby wyglądać
pełnoprawna powieść stworzona przez tego autora. Dzięki zapleczu technicznemu
Chianga oraz jego szerokiemu kręgowi zainteresowań wszystkie te dzieła
charakteryzuje nie tylko niezwykłe dopracowanie pod względem idei, olbrzymie
bogactwo tematyki oraz wielka erudycja, lecz także niezwykła aktualność, wynikająca
ze znajomości środowiska inżynieryjno-komputerowego. Niesłychana dbałość o tło
opowieści i długotrwały research trochę upodabniają tego twórcę do Jacka
Dukaja, czekającego na chwilę, w której nauka dogoni fikcję. Przede wszystkim
Chiang jest jednak – co może wydać się paradoksalne – humanistą.Jedną z najbardziej niezwykłych
cech jego prozy stanowi to, że bez względu na konwencję czy wszelkie gatunkowe
myki, literackim tematem może stać się wszystko, co ludzkie: emocje,
zachowania, wspomnienia, mechanizmy działania naszego mózgu, świadomość, pęd do
wiedzy. I tak chociażby Historia twojego
życia, wspomniana już na samym początku, bardziej niż rewelacyjnym
lingwistycznym traktatem science ficton staje się wraz z rozwojem akcji
dramatycznym opisem losów pewnej rodziny. Fantastycznonaukowe elementy
dopełniają obraz, zamiast go przyćmić, i przynoszą logiczne wyjaśnienie wszystkiego,
co przeczytaliśmy. W Dzieleniu przez zero
udowodnienie, że matematyka w pojęciu euklidesowym jest błędna, znajduje konsekwencje
w życiu osobistym pani matematyk, która dokonała tego druzgoczącego odkrycia. The Truth of Fact, The Truth of Feeling
wykorzystuje wynalazek udoskonalonego, cyfrowego zapisu pamięci, aby na
przykładzie intymnego konfliktu na linii ojciec – córka ukazać, jak za pomocą
wspomnień kreujemy bardzo subiektywną wizję czynów zarówno własnych, jak i czyichś.
Natomiast w cokolwiek apokaliptycznym utworze Piekło jest nieobecnością Boga tragedia mężczyzny, który stracił
żonę, staje się pretekstem (a zarazem – integralnym elementem) do silnie
ambiwalentnych rozważań nad istotą religii, mocno zresztą zaznaczającej swoją
obecność w wielu historiach Chianga (na przykład w Wieży Babel, według której człowiek dosłownie sięgnął niebios, czy Siedemdziesięciu dwóch literach,
mieszance kabały i genetyki).Za drugi element wspólny dla
większości opowiadań pisarza mogą zostać uznane zagadnienia z kognitywistyki. Uwagę
artysty zdaje się szczególnie zaprzątać kwestia poznania i jego granic, czego
dowód stanowi fenomenalne Zrozum. Jego
poniekąd faustowski bohater po zażyciu nowego, cudownego, farmakologicznego
specyfiku staje się coraz bardziej inteligentny, stopniowo tracąc jednak
zainteresowanie bliźnimi – przynajmniej do momentu gdy znajduje dla siebie
przeciwnika godnego intelektualnie. Pojedynek wybitnych jednostek ma przy tym
absolutnie fascynujący finał, który sam w sobie jest dostatecznym powodem do
lektury tego tekstu. Także i miniatura Ewolucja
ludzkiej nauki rozważa, jakie konsekwencje mógłby przynieść taki postęp, w
wyniku którego dalsze poszerzanie wiedzy stałoby się niemożliwe bez udoskonalania
samego mózgu. Pod wieloma względami symptomatyczna dla prozy Chianga Historia twojego życia w swojej naukowej
warstwie zajmuje się zaś potencjalnymi powiązaniami między językiem a sposobem
postrzegania czasu, a nawet szerzej: percepcją rzeczywistości. Znalazło się
miejsce również na konkluzje dotyczące sztucznej inteligencji. Frapujący Cykl życia oprogramowania pozwala nam
śledzić proces osiągania przez cybernetyczne zwierzaki kolejnych poziomów
świadomości, a jednocześnie zacierania się granicy między istotą komputerową a
żywą, skutkującego autentycznym, głębokim przywiązaniem człowieka-opiekuna do
sztucznie stworzonego pupila.Istotą geniuszu w literaturze
jest to, że niekiedy trudno zdefiniować jego źródło. Jeśli chodzi o Amerykanina,
to największy podziw budzi chyba ogrom wiedzy oraz swoboda łączenia tematyk i
estetyk. Chiang równie dobrze czuje się w konwencji orientalnej baśni (Kupiec i wrota alchemika), jak i w niejako
lemowskiej „bajce robotów”, osadzonej w teorii termodynamiki (Wydech). Eksperymentuje z opowieścią
epistolarną tudzież reportażem (Co ma
cieszyć oczy. Reportaż). Potrafi zgrabnie zestawiać ze sobą biblijne
konteksty, filozofię, naukę, a także psychologię, tworząc karkołomny miszmasz,
który jednak jakimś cudem wygląda wyśmienicie. Niektórzy zarzucają temu twórcy,
że to głównie warstwa teoretyczna stanowi o sile jego tekstów, mimo że opisy
wewnętrznych przeżyć postaci pozostawiają nieco do życzenia. Niezbyt można się
z tym zgodzić, skoro utwory Chianga potrafią wzruszać do łez. Jego dzieła
odbiera się podczas czytania jako kompletne, widzialne dowody imponującego
perfekcjonizmu (chociaż pisarz odmówił przyjęcia nominacji do prestiżowej
nagrody dla Co ma cieszyć oczy,
tłumacząc, że ze względu na naciski edytora nie zdołał odpowiednio doszlifować
tekstu), a także konceptualnej i językowej maestrii. Trudno zresztą dyskutować
z porażającą liczbą zdobytych nagród ważnych w środowisku: po 4 Nebule, Hugo
oraz Locusy. Również najnowszy utwór, Wielka
cisza, opublikowany w tegorocznym numerze Nowej Fantastyki, dostąpił zaszczytu uwzględnienia w antologii The Best American Short Stories, co w
przypadku historii z obszaru rozlegle pojętej fantastyki zdarza się rzadko.Chiang napisał zaledwie
piętnaście krótkich form (w większości przełożonych na język polski), a jednak
niemal każda wnosi do gatunku science fiction coś absolutnie unikalnego,
zachwyca świeżością pomysłów czy odmienną perspektywą. Z jednej strony żal, że ten
autor nie pisze częściej albo że nie zabierze się do powieści, z drugiej zaś –
podobnie jak w przypadku Dukaja – bez równie gruntownego przygotowania i
absolutnego oddania poruszanej kwestii historie te nie byłyby choć w połowie
tak samo zachwycające. Ciekawe, ile przyjdzie nam czekać na następną fantazję
pisarza, na kolejną intelektualną ucztę. Niemal pewne natomiast, że okaże się ona
tego warta. A jeśli w międzyczasie kino będzie dalej odnajdywać zaskakująco
skuteczne metody przełożenia wyobraźni twórcy na język obrazu, to przyszłość gatunku rysuje
się w naprawdę jasnych barwach.