PrzeczytaliśmyRecenzje

Blaski i cienie „Hyperiona”

Nie tak dawno udało mi się przeczytać książkę Hyperion Dana Simmonsa. Ta wydana w 1989 roku powieść została uznana za pozycję klasyczną gatunku science fiction i cieszy się dużym poważaniem wśród miłośników i znawców fantastyki naukowej. Hyperion rozpoczyna czterotomowy cykl, ja jednak ograniczę opis tylko do tego tomu. Pozostałych jeszcze nie przeczytałem – zresztą mam wrażenie, że pierwsza część broni się jako samodzielne dzieło, mimo że kolejne tomy są bardzo blisko związane z wydarzeniami i postaciami w niej przedstawionymi. 

Siedmiu głównych bohaterów – Kapłan, Uczony, Żołnierz, Kapitan, Poeta, Konsul i Detektyw – przybywa z pielgrzymką na planetę Hyperion. Jak to często bywa w fantastyce, świat – a raczej kosmiczny twór państwowy, zbudowany z planet połączonych siecią transportali i internetem o zaawansowanych funkcjach, zwany Hegemonią – stoi na krawędzi wojny kosmicznej. Już na samym początku dowiadujemy się, że bezpieczeństwu i stabilności tej międzyplanetarnej struktury zagraża wojowniczy, brutalny i pozbawiony wszelkich zasad lud zwany Wygnańcami. W obliczu narastającego chaosu siedmiu ludzi zostało wybranych do tego, by odbyć pielgrzymkę do miejsca zwanego Grobowcami Czasu i spotkać się z przerażającą, śmiertelnie niebezpieczną istotą – Dzierzbą. Nie wiedzą, czemu to właśnie oni dostąpili tego wątpliwego zaszczytu, wszyscy mają jednak pewne podejrzenia i historie, którymi po kolei dzielą się ze sobą nawzajem oraz z czytelnikami. 

Źródło grafiki: „Hyperion” 

Powieść Simmonsa ma ciekawą konstrukcję – większą część książki zajmują opowieści, które łączy ze sobą przede wszystkim obecność samej planety Hyperion i wspomnianego Dzierzby. Główni bohaterowie snują je podczas trwającej kilka dni podróży przez opustoszałą planetę stojącą w obliczu zagłady i to właśnie one, zebrane w całość, zawierają najwięcej informacji ważnych dla fabuły. Pokazują warunki społeczno-polityczne Hegemonii oraz odsłaniają zarówno tajemnice bohaterów, jak i sekrety międzygwiezdnego społeczeństwa. Pielgrzymi nie tylko pragną zabić czas opowieściami, lecz także próbują dzięki nim zrozumieć, czemu zostali wyznaczeni do tej niewdzięcznej roli i jak mogą zwiększyć swoje szanse na przeżycie. Przebywający na Hyperionie Dzierzba przyjmuje ich i wysłuchuje ich próśb, jednakże spełnia życzenie tylko jednego z nich, pozostałych wędrowców natomiast zabija. 

Główni bohaterowie są ciekawi i wyraziści. Ich charaktery poznajemy przede wszystkim przez opowieści – każda ma swój własny nastrój, każda zawiera wątki autobiograficzne, które rzucają światło na losy mówiącego. W moim odczuciu jednak autor nie w pełni wykorzystał potencjał tkwiący w takim sposobie konstruowania fabuły. Historie bohaterów mogłyby być bardziej zróżnicowane także pod względem formy – dzięki temu powieść zbliżyłaby się do poszatkowanego dzieła postmodernistycznego. Przypuszczam, że nie taki był zamiar twórcy, ale tej akurat książce mogłoby to wyjść na dobre. 

Kontynuując wątek zażaleń – myślę, że Hyperion jest trochę nierówny. Zdarzają się tu fragmenty bardzo dobre (opowieści Uczonego i Poety), lecz również takie, w których Simmonsowi chyba nieco zabrakło umiaru. Momentami historia ociera się o groteskę, co może nie byłoby takie złe, gdyby nie to, że efekt jest moim zdaniem niezamierzony. Nawarstwienie dramatycznych i w zamyśle autora przerażających wątków i zdarzeń daje czasem nieco tandetny rezultat (oczywiście nie mam zamiaru podawać konkretnych przykładów – niech każdy sam to oceni). 

Ostatecznie mamy jednak do czynienia z dobrą literaturą. Wątki, które przewijają się przez całą książkę, różnorakie pomysły dotyczące rozwoju cywilizacji i społeczeństwa (szczególnie spodobała mi się koncepcja, wedle której poszczególne planety zostały skolonizowane przez przedstawicieli różnych narodowości i państw ze Starej Ziemi i stały się tym samym spadkobiercami ich kultury) oraz ciekawe postacie sprawiają, że książkę czyta się z przyjemnością. Oczywiście łatwo się domyślić, że Hegemonia i jej sytuacja społeczno-polityczna jest w jakiejś mierze odtworzeniem pewnego toposu obecnego w kulturze zachodniej od jej zarania (a konkretnie – upadku imperium, które gnije od środka) i wyraźnym nawiązaniem do czasów współczesnych autorowi, ale wszystko jest na tyle sprawnie opowiedziane i wielowymiarowe, że lektura nie nuży. 

No i ostatni, chyba najciekawszy element. Hyperion to swoista wariacja na temat poematu o tym samym tytule autorstwa Johna Keatsa, romantycznego poety angielskiego. I nie chodzi tylko o pojedyncze nawiązania i ozdobniki – duch Keatsa (a momentami nawet więcej, niż tylko duch) jest tu właściwie nieustannie obecny i również on spaja sobą wszystkie historie. Sama powieść momentami jest przyjemnie poetycka, choć nastrój ten nie utrzymuje się zbyt konsekwentnie. 

Bez wątpienia moja opinia wzbogaci się, gdy sięgnę po kolejne tomy, z tego też powodu ocena tej powieści tylko na podstawie pierwszego z nich może być krzywdząca. W tym wypadku jednak wydaje mi się ona zasadna, a książka – z pewnością warta polecenia, szczególnie fanom science fiction.

Absolwent kulturoznawstwa, student grafiki na warszawskiej ASP, pisarz amator. Pasjonat sztuk wizualnych i literatury (którymi stara się zajmować zarówno teoretycznie, jak i praktycznie), uwielbia fantastykę, muzykę elektroniczną, mistykę i surrealizm.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %