Cuda na Pustkach
W gruncie rzeczy jest to opowieść o wierze, jej różnych obliczach (dewocyjnym, pełnym zwątpienia, dogłębnie ludzkim), a szerzej: po prostu o życiu. Na wzór króla grozy autor skupia się na warstwie obyczajowej, konstruuje wiarygodne portrety psychologiczne, stara się być możliwie najbardziej realistyczny, ukazuje codzienne problemy i zmagania bohaterów. Z tego też powodu momentami tempo może się wydać ślamazarne czytelnikowi przyzwyczajonemu do dynamicznego rozwoju wydarzeń, całość natomiast – wręcz nudna, gdyż „dziać się” zaczyna dopiero na końcu (chociaż i wtedy trudno mówić o wartkiej akcji). Ale przecież nie o żywiołowość chodzi, bo mamy tutaj do czynienia raczej z interesującymi rozważaniami na temat tego, jakie konsekwencje może nieść ze sobą źle pojmowana i oparta na niewłaściwych pobudkach religia. Jest to temat niezwykle delikatny, tym bardziej twórcy należy się pochwała za to, że podszedł do niego taktownie, unikając jednoznacznych konkluzji czy uproszczeń.
Generalnie rzecz biorąc, Pustki wcale nie dostarczają łatwych odpowiedzi, wiele wątków do samego końca pozostaje właściwie niejasnych. Wynika to z ciekawej natury narracji w dziele Hurleya. Nad przepływem wszelkich informacji panuje bowiem narrator, relacjonujący nam zdarzenia z przeszłości. Wcale nie posługuje się on swoim prawdziwym imieniem – przybiera nadany przez nowego proboszcza przydomek Tonto. A że odbieramy zdarzenia wyłącznie z jego perspektywy, to decyduje też, w jakiej kolejności otrzymamy wyjaśnienia poszczególnych spraw, ba! czy w ogóle je poznamy. Otwarta pozostaje kwestia tego, na ile przyczyną nieoczywistego zakończenia jest ograniczony udział, jaki miał w nim chłopak, a na ile jego decyzja o przemilczeniu pewnych detali. Pisarz zdaje się skłaniać swoich odbiorców do podawania wszystkiego w wątpliwość i wyciągania własnych wniosków. To wielki atut tej pozycji.
Jej zaletą jest także kameralny charakter. Otoczoną woalem niesamowitości prostotę opowieści idealnie odzwierciedla minimalistyczna ilustracja na obwolucie – zasadnie zdominowały ją Pustki (w formie wielkiego napisu). Spośród liter wyłania się jedynie samotny dom oraz wyciągające się na boki gałęzie… no i pojedyncza kropla krwi, która zwiastuje nieuchronną tragedię.
Debiut Andrew Michaela Hurleya to niebanalna beletrystyka, która może nie aspiruje do miana prozy wybitnej, ale dzięki temu pozostawia po sobie nawet większy ślad – zamiast próbować dążyć do wielkości, skupia się na prostych kwestiach, dzięki czemu osiąga lepszy rezultat w wywieraniu wrażania na czytelniku niż niektóre literackie klasyki. W tym stonowanym dziele cudowność zgrabnie miesza się z koszmarem, obrządek skonfrontowany jest z folklorem, religijność zostaje odarta z pozorów wiary, a emocje wybrzmiewają prawdziwie. Szkoda byłoby nie stawić czoła nieprzyjaznym Pustkom choćby i na chwilę, by dzięki zetknięciu się z dramatami fikcyjnych postaci przeżyć swoiste katharsis.