Drzewko pełne pamięci
Historia mirabelki, drzewa, które rosło do niedawna na podwórku przy ul. Andersa 10 (dawniej Nalewki 24) na warszawskim Muranowie, jest niesamowita. Przed laty Mariusz Szczygieł wysłuchał opowieści, w tle której mignęła ta śliwa. Temat oddał Hannie Krall, a ona na jego podstawie napisała reportaż Obecność w tomie Tam już nie ma żadnej rzeki. I w ten sposób unieśmiertelniła tę mirabelkę – czyniąc ją bohaterką utworu.
Mirabelki przy Andersa 10 już nie ma, choć wydawało się, że wtopiła się krajobraz ulicy, bo przecież wyrosła przed wojną w dzielnicy żydowskiej, przeżyła likwidację getta i zniszczenie Warszawy, a nawet komunizm nie dał jej rady. Dopiero niedawno deweloper budujący nowy dom ściął drzewo. Śliwa jednak wywołała niezwykłą falę społecznego współczucia. Rozpoczął ją prof. Jacek Leociak, publikując w „Gazecie Wyborczej” list otwarty. Napisał w nim, między innymi:
Mam pretensje do tych, którzy w sposób okrutnie bezmyślny zgładzili mirabelkę na Andersa 10. To opowieść o banalności zła. Co powiedzieć o ludziach, którzy zamordowali mirabelkę z Nalewek? Nic. Szkoda na nich słów. Jeśli wiedzieli, co czynią – to zgroza. Jeśli nie wiedzieli, może Bóg im przebaczy.
Żeby zrozumieć istotę tego żalu po małym drzewku, trzeba przeczytać albo reportaż Krall, albo bajkę napisaną przez Cezarego Harasimowicza. Mirabelka to opowieść o losach czterech pokoleń śliw snuta przez nie same. Dowiadujemy się na przykład, dlaczego w ziemi pod jej pniem można było znaleźć w ziemi kolorowe koraliki. Już Krall pisała, że w tej kamienicy Juda i Icek Alfusowie handlowali drobną galanterią, a F. Kiselstein sprzedawał sztuczną biżuterię. Naprzeciwko Szwambaum miał skład korali, a M. Halbersztat i Kirszbaum oferowali sztuczne perły przy Nalewki 17. No i jeszcze cztery numery obok u N. Petersburga kupowano spinki a także sztuczną biżuterię.
Bohaterami bajki są też ludzie, mieszkańcy kamienicy i okolic. Mirabelki, najpierw mama, potem jej córka i wnuczka, rozmawiają z dziećmi, bo tylko one słyszą mowę drzew. I jeszcze bardzo starzy ludzie, bo „tak już jest ze starymi ludźmi, którzy w późnym wieku wracają w swoich myślach i uczuciach do czasu, gdy byli dziećmi”. Poznajemy poza tym historię mieszkańców podwórka przy Nalewki 24 (potem Nowotki 10 i wreszcie Andersa 10). Najpierw są to Żydzi – młoda Dorka, jej rodzice, Chaim z rodziną, pani Rebeka, panowie Alfusowie, pan Izaak – skrzypek, potem Noam, syn Dorki i Chaima, który zostaje Maćkiem i żeni się z Dorotką, oraz wielu ich sąsiadów. Niektórzy krążą po stronach bajki jako duchy. Dobre i pomocne duchy, które, tak jak ludzie, szukają szczęścia i starają się spełnić marzenia.
Pierwsi mieszkańcy kamienicy giną w czasie wojny w obozach koncentracyjnych lub w powstaniu w getcie, następni zaś odbudowują stolicę i buntują się przeciw komunizmowi. Choć nie brzmi to jak bajka, to przecież Harasimowicz potrafi opowiadać o trudnych rzeczach językiem drzew, co czyni go zrozumiałym dla dzieci. A przy tym niezwykle wzruszającym i poruszającym. Zło jest złe, a dobro zawsze znajdzie miejsce w sercach bohaterów.
Jak już pisałem, mirabelka zostaje ścięta przez ludzi budujących w tym miejscu nowoczesny apartamentowiec, ale historia ma swój szczęśliwy finał. W książce i w życiu, bo przecież Mirabelka to historia prawdziwa. Z nasiona ostatniego drzewka przy Andersa 10 w dalekim Waszyngtonie wyrosła nowa mirabelka. I również ona rozmawia z dziećmi, a dokładnie z Dotty, córką Wojtka, syna Maćka i Dorotki, którzy mieszkali na Muranowie i przeprowadzili się do Ameryki. Z kilku gałązek z ramion amerykańskiej mirabelki powstały szczepki, które zostaną posadzone na Muranowie, nieopodal Nalewki 24/Andersa 10. I to już nie bajka… Na Skwerze Tekli Bądarzewskiej jesienią tego roku swoje miejsce w muranowskiej ziemi znajdą szczepki amerykańskiej śliwy.
Harasimowicz napisał bardzo mądrą bajkę o miłości i szacunku do tradycji. Nawet jeśli ta tradycja to przywiązanie do niewielkiego drzewka owocowego. Pod jego gałęziami rozgrywały się bowiem rzeczy znaczące dla zmieniającej się społeczności Muranowa. Była ona również łącznikiem między wszystkimi mieszkańcami jednej kamienicy i dlatego jako symbol pamięci powróci w okolice, gdzie była świadkiem historii. Bo także mirabelki mogą być dowodem trwałości pamięci, nie tylko wiekowe dęby, choć życie tych pierwszych zwykle trwa około 30 lat, są dodatkowo symbolem pokoleniowego trwania tradycji. Przecież w bajce tytułowa bohaterka przekazuje swoim „córkom” wiedzę o świecie i ludziach. Korzenie mają splątane wspólnotą życia i trwania.
Dodajmy jako ciekawostkę, że ogłoszono inspirującą akcję czytelniczą „Mirabelka – kiełkująca historia w 100licy” w ramach oficjalnych obchodów 100-lecia Niepodległości. Polega na zorganizowaniu w bibliotekach w całej Polsce warsztatów, których inspiracją jest Mirabelka Harasimowicza. Uczestnicy poznają m.in. historię drzewa, Żydów, getta w Warszawie, a poza tym zapoznają się z pojęciami, takimi jak wojna czy niepodległość. Małe drzewko zaowocuje więc w całej Polsce.
autor: Cezary Harasimowicz
tytuł: Mirabelka
wydawnictwo: Zielona Sowa
miejsce i rok wydania: Warszawa 2018
liczba stron: 200
format: 165 x 215 mm
oprawa: twarda
Szukacie innych książeczek dla dzieci? Polecamy Kefir w Kairze, Małą złą książkę oraz Jak urządzić skrzatowisko.
[…] książki Mirabelka jest śliwa, która opowiada trzem pokoleniom historię kamienicy na warszawskim […]