Profesor czy Magister?
Kolejny raz namawiam was do sięgnięcia po album z komiksami Tadeusza Baranowskiego. Nakładem wydawnictwa Kultura Gniewu ukazał się bowiem zbiór zawierający wszystkie jego komiksy, jakie ukazały się w latach 80. XX wieku w magazynie „Tintin”. To gratka dla miłośników kreski Baranowskiego.
Mało kto mógł trzydzieści lat temu czytać w Polsce te obrazkowe historyjki. Zdobycie zagranicznych magazynów komiksowych zaczynało i kończyło się zwykle na etapie marzeń. Dziś archiwalne numery magazynu można już zdobyć, ale można też wpaść w pewną pułapkę, ale o tym później.
Każdy, kto zna specyficzne poczucie humoru i styl Baranowskiego, wie, że to autor, którego wymienia się w pierwszej trójce polskich komiksowych rysowników obok Grzegorza Rosińskiego i Jerzego Chmielewskiego. Nie zrobił być może takiej kariery międzynarodowej jak autor Thorgala i nie narysował tylu przygód swoich bohaterów, ile miał Tytus, ale na dźwięk jego nazwiska serce niejednemu miłośnikowi powieści rysunkowych bije szybciej.
Bo jest Baranowski przykładem twórcy lubiącego zabawy językiem i szukającego dla tych zabaw onirycznych form rysunkowych, o czym pisałem już przy okazji recenzji Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa i Do bani z takim komiksem. Miejscami zauważenie subtelności jego dowcipu wymaga od czytającego sporego oczytania. Z kolei plansze są narysowane jak wielopoziomowe rebusy, w których coś dzieje się zawsze od czubka głowy do końca ogona kolorowej postaci. Mówiąc inaczej – Baranowski potrafi na jednej planszy sprytnie wyrysować ogół, by jednocześnie wykorzystać go jako tło do kilku szczegółów. Ma się wrażenie oglądania niekończącej się lub zapętlonej historii, ale podanej w sposób czytelny i bardzo zabawny.
Baranowski nie stworzył dla „Tintina” jednej postaci, rysował historyjki dotyczące wielu, znanych także polskim czytelnikom. W albumie zobaczycie Profesorka Nerwosolka, który w zagranicznym magazynie nazywał się Profesor Magister. Z kolei jego asystentkę przemianowano na Doremię Fassolę, wampiry Szlurpa i Burpa, pana Monssieur, łudząco podobnego do Kudłaczka. A w jednej z opowieści gościnnie pojawia się nawet Thorgal!
Jest też komiksowa ilustracja wiersza Jacques’a Brela oraz szkice do marynistycznej opowieści i fragment komiksu Fanny Hill, do scenariusza opartego na erotycznej powieści z XVIII wieku.
Nie byłoby Dymków z Tintina… gdyby nie upór Mirosława Korkusa – pasjonata twórczości Baranowskiego. To jemu kilka lat temu wpadł w ręce archiwalny numer „Tintina, w którym zauważył komiks swojego idola. Postanowił zdobyć wszystkie numery, w których znajdują się jego rysunki. Nieraz spotykała go niemiła niespodzianka, gdy otwierał paczkę i przekonywał się, że komiks był wydrukowany, ale w belgijskiej mutacji magazynu, a on kupił francuską. Album Dymki z Tintina kończy tekst o Baranowskim z numeru magazynu pochodzącego z 1987 roku.
Dymki… ucieszą najbardziej fanów Baranowskiego. To szczególny bonus do kolekcji, bo choć większość zawartych w książce opowieści rysunkowych miała swoją polską wersję, to jednak różnice są zauważalne. Można nawet z ich odnajdywania uczynić ciekawą zabawę. Jest to też rodzaj wędrówki w przeszłość i być może przyczynek do zastanowienia się, dlaczego przygoda rysownika z francusko-belgijskim magazynem nie potrwała długo? Może barierą był jego surrealistyczny styl? A może trudny do przełożenia słowny żart? Z zestawu tematów i pomysłów widać, że Baranowski szukał swojego miejsca we frankońskim świecie i na pewno rozbawił niejednego czytelnika. Niewykluczone, że wielu czekało (i czeka?) na kolejne przygody Profesora Magistra.
autor: Tadeusz Baranowski
tytuł: Dymki z Tintina jak dymek z komina
wydawnictwo: Kultura Gniewu
miejsce i rok wydania: Warszawa 2020
liczba stron: 72
format: 215 x 290 mm
okładka: twarda

Jeśli uwielbiacie światy wykreowane przez Tadeusza Baranowskiego, zajrzyjcie do jeszcze dwóch innych komiksów wydanych przez Kulturę Gniewu: Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa oraz Do bani z takim komiksem!. Na naszej stronie znajdziecie też więcej komiksowych inspiracji. Wystarczy zajrzeć do cyklu „Kultura w dymkach”.
[…] poczucie humoru. Pisałem o tym już przy okazji trzech poprzednich recenzji jego komiksów: Dymki z Tintina, Do bani z takim komiksem oraz Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eksimosa. Do lektury jego […]