PrzeczytaliśmyRecenzje

Gdzie oni są? Lament pozostawionych

14 października 2% ludzkości po prostu przepada bez śladu, tysiące osób rozpływają się w powietrzu. Są pośród nich mężczyźni oraz kobiety, tak ci cnotliwi, jak i ci niegodziwi, przedstawiciele różnych ras, wyznań, orientacji seksualnych. Z tego też powodu wielu osobom trudno jest zaakceptować oficjalną wersję wydarzeń: oto nastąpiło przepowiedziane Wniebowstąpienie. Rodzą się nowe religie, powracają dawne światopoglądy. Każdy stara się jak może przywyknąć do nowej rzeczywistości i praktycznie nikomu nie przychodzi to z łatwością…
Pozostawieni Toma Perrotty nie ilustrują dociekań prawdy o tym tajemniczym zniknięciu (przyczyna zdarzenia na zawsze pozostanie zagadką i zgadzam się z głosami, że w tym kontekście tak być powinno) ani nie opisują świata po miniapokalipsie, choć jego obraz wyłania się siłą rzeczy. To raczej zapis w pełni realistycznych ludzkich dramatów, cierpienia, chwilowego szczęścia, zdarzeń boleśnie prozaicznych i równie dojmująco prawdziwych zachowań. Gorzka opowieść o żałobie z nutką nadziei, ukrytą w niejednoznacznym finale. W tym też tkwi siła tej książki.

Żałoba jawi się zresztą jako wszechobecna na kartach Pozostawionych – odnajdziemy ją we wszystkich pięciu historiach składających się na całość. Ich bohaterami są w większości członkowie jednej, rozbitej rodziny; ważną rolę odgrywa także kobieta, która utraciła swych bliskich i została zupełnie sama. Każdy z protagonistów inaczej radzi sobie z odczuwanym żalem. Kevin Garvey próbuje w ramionach innej kobiety zapomnieć o odejściu żony. Wzmiankowana połowica, Laurie, pod wpływem tragedii swej przyjaciółki, która utraciła dziecko, decyduje się wstąpić do groźnej sekty. Córka Kevina i Laurie, Jill, postanawia zredefiniować własne „ja” i, zagubiona, poddaje się złym wpływom, natomiast syn Tom, dręczony niewytłumaczalnym smutkiem spowodowanym zniknięciem dawnego kolegi, odrzuca wszystko, aby podążyć za niewyżytym seksualnie guru. Najbardziej poraża jednak postać Nory, która czci pamięć przepadłych, oglądając wciąż od nowa odcinki kreskówki SpongeBob Kanciastoporty i zapisując potem swe refleksje w formie wiadomości dla syna. Wszystkie osoby tego dramatu są pełnowymiarowe, złożone, a dzięki temu tym uważniej śledzimy ich przeplatające się losy. Ale nie tylko oni opłakują czasy, które odeszły – czyni to cały świat, już na zawsze zepsuty, niepełny. Odmieniony do tego stopnia, że niektórzy czerpią niewielką pociechę nawet z szykanowania „porwanych”.

Autor buduje za pomocą skromnych środków obraz mentalnego zniszczenia, szoku na miarę zamachu na World Trade Center, złudnie uporządkowanego chaosu. Naturalny ład pozornie powrócił, jednak niektórzy nie są skłonni zapomnieć o przeszłości. Kultyści nazywający sami siebie Winnymi Pozostałymi unoszą się ze swymi nieodłącznymi papierosami nad ludźmi niczym biali (taką barwę mają ich szaty, przywodzące na myśl Ku Klux Klan) zwiastuni nadchodzącego dnia sądu, w który fanatycznie wierzą, niczym pomniki pamięci wydarzeń z 14 października, które zapoczątkowały proces dążenia ku ostatecznej zagładzie.

Religijne ugrupowania oraz nowe/stare subkultury to zarazem mocna, jak i słaba strona Pozostawionych. Z pewnością ciekawe są ich programowe założenia. Wyobraźnia pisarza powołała do życia taką organizacje jak chociażby Ruch Uzdrawiających Objęć (któremu to właśnie swój los powierzył Tom Garvey) na czele z ich liderem Świętym Waynem, „gąbką dla bólu”, uwalniającym innych od cierpienia, otaczającym się młodymi Azjatkami i uważającym, że jego dziecko będzie nowym zbawcą. Czytelnik pozna też szczegółowiej zwyczaje neohippisów bosonogich uznających jedynie dogmat czerpania przyjemności z życia, a także umartwiających ciała studentów z grupy biczowników, pokutujących za swoje nic nieznaczące sukcesy. Problem pojawia się przy już wspomnianych Winnych, którzy teoretycznie złożyli przysięgę milczenia. I choć ich zamierzenia okazują się, koniec końców, całkiem zaskakujące, to te momenty, w których członkinie odzywają się w samym środku dnia (wolno im rozmawiać ze sobą jedynie wieczorami) albo używają słów w rozmowie z przełożoną (zamiast porozumiewać się – jak to zwykle czyniły – przy pomocy karteczek), psują nieco finalny efekt. Nie wspominając o tym, że przez większość czasu wątek zwyczajnie wydaje się nudny.

To jednak właściwie jedyny zgrzyt tej skądinąd nietuzinkowej książki. Pomysł wyjściowy bez dwóch zdań należy uznać za ambitny, a Tom Perrotta wyraźnie chce coś przez niego powiedzieć – o nas, o relacjach międzyludzkich, o współczesności, o mechanizmach rozpaczy… Udało mu się stworzyć dzieło poruszające, które mimo poważnej tematyki daje się czytać wyśmienicie, i zarazem – co chyba najistotniejsze – dzieło pozostające z odbiorcą na dłużej.

Nie dziwi mnie zainteresowanie HBO tą historią, jednak mam pewne obawy, jeśli chodzi o jej przyjęcie przez widzów. Serial różni się nieco od książkowego pierwowzoru, jednak wciąż nie ma mowy o zbyt dużym natężeniu akcji czy nawet humoru. Na ekranie rozgrywa się za to rasowy dramat w nieco tylko fikcyjnych realiach. Tak literaturze, jak i telewizji przyda się tego rodzaju podejście, pytanie tylko, czy trafi ono w gust przeciętnego widza. Jest w nim z pewnością coś katartycznego, dlatego Pozostawionych, przynajmniej w beletrystycznej odsłonie, polecam bez najmniejszego cienia wątpliwości.  



autor: Tom Perrotta
tytuł: Pozostawieni
przekład: Anna Gralak
wydawnictwo: Znak
miejsce i rok wydania: Kraków 2014
stron: 368
format: 145 × 205 mm
oprawa: miękka    
Tłumacz z zawodu, pisarz z ambicji, humanista duchem. W wolnych chwilach pochłania nałogowo książki, obserwuje zakręcone losy fikcyjnych bohaterów telewizyjnych i ucieka w światy wyobraźni (z powrotami bywają problemy). Wielbiciel postmodernizmu, metafikcji oraz czarnego humoru. Odczuwa niezdrową fascynację szaleństwem i postaciami pokroju Hannibala Lectera. Uważa, że w życiu człowieka najważniejsza jest pasja.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %