Gorzki syrop klonowy
Mieliście kiedyś wrażenie, że po lekturze dyszycie z emocji jak wściekły byk w zagrodzie? Po przeczytaniu książki Joanny Gierak-Onoszko może was to spotkać. Ja przekonałem się, że jednak raju na ziemi nie ma. Za takie miejsce uważałem, jak wielu innych, Kanadę, przedstawianą jako państwo wielokulturowe, gdzie ludzie żyją w zgodzie, z kim tylko się da. Gierak-Onoszko zajrzała Kanadzie głęboko w oczy i okazało się, że w tym pięknym landszafcie zbyt dużo ciemnych miejsc, żeby przedstawiał ulubiony kraj świata. Syrop klonowy nagle zaczął smakować gorzko.
Okładka nie zapowiada wstrząsającej zawartości. Pasowałaby nawet na plakat reklamujący Kanadę jako kraj, który łączy przeszłość z teraźniejszością, naturę z nowoczesnością. A temu wszystkiemu patronuje Kościół katolicki symbolizowany przez sakralny budynek i postać zakonnicy. Na okładce są jeszcze: dzieci, płatek śniegu, niedźwiedź, wigwam i kanadyjska flaga. Jeśli ktoś nie chce popsuć sobie wrażenia, niech nie zagląda do środka. Przełożenie okładki jest bowiem jak otwarcie trumny – przede wszystkim dla Kościoła katolickiego. Jeśli myślicie, że „metody wychowawcze” z czasów krucjat minęły wraz ze śmiercią ostatniego krzyżowca, to 27 śmierci Toby’ego Obeda wyprowadza z błędu. Gierak-Onoszko mieszkała w Kanadzie przez trzy lata i ten czas poświęciła na skrupulatne zbieranie materiału do książki. Pracowała nad obrazem tego kraju jak konserwator, który zdejmuje kolejne warstwy zakrywające oryginał. Im bliżej była prawdy, tym bardziej przerażająco ten wizerunek wyglądał.
Autorka opowiada historię asymilacji ludności tubylczej na modłę chrześcijańskich Europejczyków, którzy odkryli (może lepszym określeniem jest – podbili) Nowy Świat. Od XIX wieku w Kanadzie tworzono szkoły z internatem. Działały aż do 1996 roku i zajmowały się edukacją i wychowaniem rdzennych mieszkańców. Prowadził je Kościół katolicki, a finansowało państwo. Metody kadry kościelnej były brutalne, w wielu przypadkach wręcz bestialskie. Los dzieci w wieku od czterech lat przypominał raczej rzeczywistość więźniów ciężkich łagrów niż dzieciństwo. Dotkliwe bicie, bezwzględne karanie za najdrobniejsze przewinienia, gwałty i nakłanianie do nich innych stanowiły codzienność w szkołach i internatach z krzyżem na więźbie. Ofiarą wychowawców, którzy niemal zachłystywali się imieniem Boga, padło 150 tysięcy osób. Przemoc fizyczna i psychiczna trwały od pierwszego dnia pobytu do momentu opuszczenia szkoły. Do internatu zapisywane były dzieci autochtonów, a opuszczali je ludzie, którzy przez resztę swojego życia mierzyli się z traumą po przeżytych torturach.
System szkół z internatem miał wyplenić Indianina z Indianina (i tu uwaga – określenia „Indianin” i „Eskimos” w odniesieniu do ludności rdzennej są w Kanadzie uważane za obraźliwe). Założenie pomysłodawców tych instytucji było proste – należy możliwie najmłodsze dzieci wyrwać z rodzinnego środowiska, odizolować od rodziców, tradycji, języka, kultury i wpoić zasady „lepszego świata”. Ten lepszy to oczywiście europejski i katolicki. Bóg był tarczą i mieczem dla edukatorów. Wypełnianiem jego woli tłumaczono wszystkie zachowania wobec wychowanków. Nikt nie przejmował się dziećmi, ich potrzebami i naturalnym zainteresowaniem światem. Opresyjność i praktyczna bezkarność przez wszystkie lata działalności placówek rozzuchwalała kadrę. Jej członkowie zamieniali się z ludzi w katów, przestępców wykorzystujących swoją pozycję wobec słabszych, traktowanych jak przedmioty. Nikt nie przejmował się tymi, którzy uciekali z internatów zimą i szukali drogi powrotnej do rodzinnego domu, nierzadko oddalonego o setki kilometrów od szkoły. A jeśli już ktoś z uciekinierów został zadenuncjowany i złapany lub decydował się wycieńczony wrócić, spotykała go kara. Był bestialsko traktowany przez wychowawców oraz zmuszanych do brutalności innych uczniów.
Tytułowy Toby Obed to jeden z ocaleńców, jak mówią o sobie ofiary kanadyjskich szkół z internatem. Przeszedł piekło w takiej placówce, a w dorosłym życiu nie potrafił odnaleźć swojego miejsca w społeczeństwie. Cierpienie nie opuściło go po opuszczeniu internatu. Pił, stracił rękę i nogę. Tony Obed jest przykładem symbolem, bo w książce poznajemy też historie innych wychowanków. Równie przerażające i nie do uwierzenia. W czasie lektury będziecie wielokrotnie sprawdzać, czy to reportaż, czy fikcja, horror.
Kanada pod koniec minionego wieku zajęła się kwestią ocaleńców. Wykonano wiele gestów symbolicznych i podjęto realne działania. Wysłuchano tych, którzy zdecydowali się przełamać wstyd i upokorzenie i opowiedzieć o swoim życiu w szkołach z internatem. Ofiarom wypłacono odszkodowania, ale z książki dowiecie się, że państwo nie otworzyło serca ani skarbca szeroko. Stworzyło system, który postawił wiele przeszkód w staraniu się o zadośćuczynienie. Pieniądze otrzymało wielu, ale równie liczna grupa została pozbawiona (z różnych względów) prawa do zapłaty za cierpienia. W Kanadzie wciąż sporo mówi się o ocaleńcach i ich doświadczeniach. Ale państwo za nic nie chce utracić dobrego wizerunku. Dlatego najistotniejsze archiwum wyznań ofiar jest dziś utajnione. W dotarciu do niego nie pomagają nawet sądy. Kanada postanowiła chyba, że dość już posypywania głowy popiołem. Że syrop klonowy musi pozostać słodki.
Trudno oczywiście nie docenić wszystkiego, co w kraju zrobiono dla ofiar państwowo-kościelnego systemu wychowania „nowych Kanadyjczyków”. I najpewniej dyskusja, czy zrobiono wystarczająco, nie ugaśnie nigdy. Trudno bowiem rzetelnie wycenić cierpienia bitych, wystawianych w piżamach na mróz, zmuszanych do zjadania wymiocin czy gwałconych dzieci.
Recenzując niedawno nową książkę Wojciecha Tochmana, napisałem, że ten genialny reporter powinien przekazać swoją czułość i wrażliwość młodszemu pokoleniu. Gierak-Onoszko uczyła się w Polskiej Szkole Reportażu właśnie pod okiem Tochmana. I jej debiutancka książka daje nadzieję, że moje życzenie się spełniło.
Na koniec jeszcze jedno. Jak myślicie – jak zachował się w całej sprawie Kościół katolicki, którego przedstawiciele dokonywali niemal wszystkich opisanych w książce bestialstw? Przeczytajcie o tym sami. Ale porzućcie wszelką nadzieję, ci, którzy decydujecie się na lekturę.
autor: Joanna Gierak-Onoszko
tytuł: 27 śmierci Toby’ego Obeda
wydawnictwo: Dowody na istnienie
miejsce i rok wydania: Warszawa 2019
liczba stron: 343
format: 140 × 210 mm
okładka: zintegrowana
Jeśli chcecie się wybrać z nami w jeszcze inne rejony świata, zapraszamy na Północ, która nie boi się rozliczać ze swoich grzechów. Zachęcamy też do zmiany kierunku i poznania instrukcji obsługi Czechów, a także zajrzenia na wschód i skonfrontowania się z ciężkim kacem.