Przeczytaliśmy

Historia opowiadania o przemocy

Édouard, wracając od przyjaciół z zakrapianej winem kolacji wigilijnej, poznaje Redę – wygadanego, przystojnego chłopaka, który nie ukrywa swoich pragnień. Typowy one-night stand, noc wypełniona rozmowami i seksem, kończy się jednak tragicznie: usiłowaniem morderstwa i gwałtem. 
Nie o tym jednak traktuje książka Édouarda Louisa. W tytule Historia przemocy należy bowiem położyć nacisk przede wszystkim na pierwszy człon. Owszem, przedmiot opowieści odgrywa tu istotną rolę, wywołuje mocne wrażenie, staje się przyczynkiem do anegdot i istotnych rozważań. Niemniej jednak motorem napędowym tekstu jest zdecydowanie sam akt opowiadania – zmultiplikowany przez liczne głosy i formy, zwielokrotniony w czasie, przemielony przez różne konteksty i perspektywy, nieuciekający od (auto)komentarza czy nielinearności.

Znajdą się pewnie tacy, dla których będzie to przekombinowany postmodernizm. Ja jednak dla książek właśnie tego typu nauczyłam się w ogóle czytać. Francuski pisarz serwuje nam powieść angażującą na poziomie problematyki, a dodatkowo konstruuje tekst w genialny sposób: zwraca uwagę czytelników na sam proces przekazywania historii, opisywania wydarzeń.

Rozkładanie motywu mówienia o czymś, przedstawionego w Historii przemocy, jest naprawdę fascynującą robotą (myślę, że nie tylko dla absolwentów polonistyki).

Akcja → Co tak naprawdę „dzieje się” w książce? Otóż narrator cytuje swoją siostrę, która opowiada mężowi wypadki z wigilijnej nocy, które wcześniej przydarzyły się narratorowi (i które opowiedział on siostrze).


Struktura → Pierwszoosobowy narrator jest jednocześnie głównym bohaterem i tak się składa, że dzieli imię i nazwisko z autorem książki. Jednocześnie znajdziemy w powieści fragmenty o tym, jak Édouard Louis pisze swoją książkę, nie mówiąc już o komentarzach do przytaczanych opowieści, dygresjach z młodości i filozoficznych refleksjach.


Dodatkowy motyw → Poza tym, że Historia przemocy opowiada o opowiadaniu o przemocy, w komplecie dostajemy także komentarze odnośnie natury opowiadania, mówienia, kłamania.


Rzecz jasna, to jeszcze nie wszystkie pięknie skomponowane warstwy tej powieści. Podczas lektury aż zatęskniłam za czasami seminarium magisterskiego (nazwa przedmiotu: „Sprasowany zator”. Atrybuty / predykaty / epitety; prowadzący: dr Łukasz Wróbel; soczysty fragment opisu: „Prześledzimy transfery cech w literackich dziełach stworzenia, sposoby ich stabilizowania oraz mechanizmy rozwałki tożsamości materialnej”), na którym delektowaliśmy się stwórczą mocą (literackiego) słowa. Historia przemocy byłaby idealną lekturą na takie zajęcia. Dopiero tam doczekałaby się godnej analizy – nie sposób przeprowadzić jej w skromnej recenzji.

Nie bójcie się jednak walki z przeintelektualizowaną literaturą. Książkę Louisa czyta się łatwo, a na pewno szybko, bo jej konstrukcja sprawia, że nie możemy i nie chcemy wyplątać się z opowieści, pragniemy poznać jej zakończenie – epickie, jak sobie można wyobrażać podczas wertowania stron.

Ale czy jest takie naprawdę? Czy „mówienie o” musi mieć swój wielki finał?


autor: Édouard Louis

tytuł: Historia przemocy

przekład: Joanna Polachowska

wydawnictwo: Pauza

miejsce i rok wydania: Warszawa 2018

stron: 192

format: 145 x 205 mm

oprawa: miękka ze skrzydełkami

Żyje życiem fabularnym prosto z kart literatury i komiksu, prosto z ekranu kina i telewizji. Przeżywa przygody z psią towarzyszką, rozkoszuje się dziełami wegetariańskiej sztuki kulinarnej, podnieca osiągnięciami nauki, inspiruje popkulturą. Kolekcjonuje odłamki i bibeloty rzeczywistości. Udziela się recenzencko na instagramowym koncie @w_porzadku_rzeczy.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %