Image Comics: komiksowy róg obfitości
Wydawnictwo posiada własne fabularne uniwersum – Imageverse, a poszczególni twórcy sami decydują, czy chcą stać się jego częścią. Najważniejszą (a zarazem jedną z pierwszych w ogóle) publikacją, która do niego należy, jest Spawn. To stworzona przez Todda MacFarlane’a opowieść o agencie CIA, który, zdradzony przez swoją organizację, trafia do piekła i zawiera pakt z diabłem, na mocy którego może powrócić na ziemię do żony, ale pod postacią odrażającej istoty z lukami w pamięci i pod demoniczną kuratelą. Wciąż ukazująca się seria z biegiem lat zyskała sobie dużą popularność, przyczyniając się do powstania wielu historii pobocznych, ekranizacji aktorskiej (kiepski film) oraz animowanej (lepszy serial), a nawet linii zabawek. Do mrocznego świata pełnego przemocy, w którym nieraz brakuje sprawiedliwości, dołączyli również bohaterowie innych komiksów, m.in. Darkness, Witchblade czy Invincible. Szczególnie ciekawie przedstawia się ta druga pozycja, przeniesiona na mały ekran w 2001 roku i przedstawiająca losy policjantki wyposażonej w zagadkową rękawicę, która obdarza ją różnymi mocami (dawniej ten niezwykły przedmiot należał do silnych kobiet pokroju Joanny d’Arc).
Inną sztandarową marką Image Comics, liczącą więcej niż sto zeszytów (w Stanach Zjednoczonych wciąż cieszy się największym wzięciem), jest The Walking Dead a.k.a. Żywe trupy. Słyszeli o niej zapewne nie tylko fani kasowego hitu stacji AMC (trwa właśnie szósty serialowy sezon). Jego twórca, Robert Kirkman, dołączył do wielkiej rodziny Image nieco później niż jej ojcowie założyciele, ale już jego pierwsze dziecko okazało się hitem (także kolejne, Outcast, opowiadające o człowieku, którego okoliczności zmuszają do walki z demonicznymi siłami, ma już wyznaczoną datę premiery telewizyjnej adaptacji). W tej humanistycznej epopei, osadzonej w czasach apokalipsy zombie, nacisk zostaje położony nie tyle na elementy fantastyczne (autor zastrzega się, że nigdy nie ujawni genezy zarazy), ile raczej na stopniowy upadek wartości, człowieczeństwa i moralności. Następuje społeczny regres, a niedobitki starające się poradzić sobie z nową sytuacją wyrastają na tytułowe „żywe trupy”. Komiks w całości utrzymany w czerni i bieli stroni od jednoznacznie wykreowanych postaci, podkreślając tym samym złożoność rzeczywistości – czy to przed końcem świata, czy już po nim. Publikacja oddaje ten nastrój lepiej niż wersja telewizyjna (już nieco goniąca w piętkę), dlatego tym bardziej warto się z nią zapoznać i sięgnąć chociażby po wciąż uaktualniane polskie wydanie.
Wydawnictwo, które przetrwało częściowy rozpad i wykupienie części imprintów, w roku 2009 wkroczyło w swój złoty wiek. Niesamowita wyobraźnia Johna Laymana dała wtedy światu absurdalne Chew o świecie, w którym sprzedaż mięsa drobiowego jest zabroniona z powodu niedawnej epidemii ptasiej grypy, a specjalna jednostka mająca za zadanie dopilnować przestrzegania tego zakazu musi stawić czoła rzeszom złoczyńców o groteskowych zdolnościach. Rob Guillory natomiast nadał tej odjechanej rzeczywistości kolorów. Dzieło charakteryzuje się plejadą barwnych bohaterów (protagonista Tony Chu, posiadający zdolność uzyskania informacji o danej rzeczy przez jej skosztowanie i mogący się odżywiać wyłącznie burakami, nie jest wcale najciekawszą postacią w tym zacnym gronie) oraz niewyobrażalną inwencją w tworzeniu pseudołacińskich nazw talentów, podczas lektury sprawiających wielką frajdę i budzących rozbawienie. Jeśli zatem macie ochotę poczytać o dziennikarzach kulinarnych sprawiających, że czytelnik czuje smak potraw, o wszędobylskich krzyżówkach kurczaka i żaby, o bojowych półcybernetycznych kogutach czy o kultach jajecznych, to ta pozycja jest zdecydowanie dla was. W Stanach Zjednoczonych historia powoli dobiega końca, natomiast u nas wydawnictwo Mucha Comics opublikowało na razie cztery zbiorcze tomy. Zapewniam, że z czymś takim nie mieliście jeszcze do czynienia! Podobno trwają prace nad serialem animowanym z Davidem Tennatem i Felicią Day w rolach głównych, a nad inicjatywą opiekę roztacza sam John Layman.
Serią niemniej kreatywną, a nawet bardziej docenianą w środowisku komiksowym (wygrywała po kilka nagród Eisnera przez trzy lata z rzędu) jest Saga (w Polsce ukazująca się także dzięki Mucha Comics), czyli imponująca space opera spod znaku kina Nowej Przygody, oparta na scenariuszu cenionego Briana K. Vaughana, dopełniona intrygującymi, żywymi ilustracjami Fiony Staples. Pomimo pobrzmiewającego echa Romea i Julii czy Gwiezdnych Wojen publikacja ta charakteryzuje się wielką oryginalnością w przetwarzaniu klisz, a także pełna jest interesujących pomysłów – ludzie z ekranami telewizyjnymi zamiast głów, duch-niańka, kot wyczuwający kłamstwo (wśród fanów postać już kultowa), przewijające się w tle szmatławe romansidła, które odgrywają w fabule niebagatelną rolę… Co prawda w czwartym integralu komiks nieco spuszcza z tonu, jednak wciąż pozostaje jednym z mocniejszych tytułów w ofercie oficyny (pojawia się na wielu listach najlepszych opowieści w obrazkach).
Za kolejną zagraniczną perełkę Image Comics, którą również wzięło pod swoje skrzydła polskie wydawnictwo Mucha Comics, należy uznać klimatyczne Fatale. Komiks ten to żonglująca gatunkami opowieść, znajdująca się na pograniczu czarnego kryminału a opowiadania lovecraftiańskiego. W samym centrum znajduje się tytułowa niebezpieczna kobieta, która pozostawia po sobie mnóstwo trupów i nad którą unosi się atmosfera tajemnicy. Prawdziwa gratka dla zwolenników dzieł nietuzinkowych! W podobny sposób wykraczają poza schematy dwie kolejne publikacje Image Comics dostępne w kraju – Sex demitologizujący figurę superbohatera (z ilustracjami naszego rodaka Piotra Kowalskiego) oraz Black Science, czyli kolejna wariacja na temat space opery, łącząca w sobie naukę i magię (stąd tytuł).
Czytelnik lepiej zaznajomiony z językiem angielskim znajdzie dla siebie w ofercie wydawniczej o wiele więcej. Jest tam niemal wszystko: od przygodówek pełnych zwrotów akcji i osadzonych w japońskim kręgu kulturowym (przyjemne Wayward) przez przewrotne opowieści o bóstwach, które powracają na nasz świat, aby prowadzić życie celebrytów (intrygujące The Wicked + The Divine) aż do metafikcyjnych perypetii podróżniczki pokroju Indiany Jonesa czy Tomb Raider żyjącej w świecie urban fantasy (zaskakująco udane Shutter). Uznani twórcy tacy jak Mark Millar, Warren Ellis czy Scott Snyder zapraszają czytelników na wycieczkę do świata upadłych superherosów (bezwzględne Jupiter’s Legacy), do dystopijnej przyszłości Ziemi, na której pojawiły się dziwne „drzewa” (momentami wstrząsające Trees), a także do krainy zniekształconych wiedźm żyjących w pniach (oszałamiające wizualnie Wytches). Słowem: każdy znajdzie tutaj coś, co trafia w jego gusta, chociaż z poziomem komiksów bywa rzecz jasna różnie.
Zapoznawanie się z asortymentem Image Comics to prawdziwa przygoda dająca mnóstwo radości. Przypomina wizytę w sklepie z cukierkami, podczas której człowiek co rusz natrafia na rzeczy przykuwające wzrok, nietypowe, po prostu inne – zupełnie jakby wysypywały się z mitologicznego rogu obfitości. Swoboda, którą otrzymują twórcy, przekłada się na unikalność ich wizji oraz wyczuwalną śmiałość w przeprowadzaniu ryzykownych eksperymentów (dla przykładu – wciągające Nowhere Men o grupie bohaterów ulegających dziwnej ewolucji przeplatane jest pseudoartykułami rzucającymi dodatkowe światło na zdarzenia z komiksu). Inicjatywę przepełnia ożywcza świeżość, a to pozwala jej wybijać się na tle zeszytów Marvela albo DC Comics, zdominowanych przez Avengersów czy Ligę Sprawiedliwości.