PrzeczytaliśmyRecenzje

Jakub przemalarz

Tytułowa Drożdżownia to przystanek kolejowy w Bieżanowie, dziś dzielnicy Krakowa, niegdyś wsi. Mieściła się tam gorzelnia, którą na przełomie XIX i XX wieku właściciel wsi Karol Czecz de Lindenwald postanowił przebudować na drożdżownię. Jakub Kornhauser odwołał się do tego miejsca w tytule tomiku swojej prozy poetyckiej. Przechadza się w nim ulicami Krakowa i zagląda do obrazów Soutine’a, Ensora i Malewicza, notując oniryczne widzenia. 

Autor postanowił napisać wiersze… bez wersów. Wyrwał poezji kręgosłup, a może tylko zdjął z wieszaka i posklejał linijki w prozę. Nie mieliście nigdy ochoty zapisać wierszy niektórych poetów w ten sposób? Ja miałem i Kornhauser wykonał to zajęcie za mnie. On oczywiście pisał od razu tekst prozatorski, bezboleśnie pozbawiając utwory tego, co „między wierszami”. W jednym z wywiadów przyznał, że tradycyjny zapis wiersza uważa za nie do końca uzasadniony. Co ciekawe, otrzymał za tę książkę Nagrodę imienia Wisławy Szymborskiej w kategorii poetyckiej, ale w bibliotece Drożdżownięznajdziecie raczej w dziale „proza”. Okazuje się, że niewierszowana poezja nabiera dodatkowej wartości i tajemnicy. Pozostaje w niej jakiś powidok układu, szkieletu. Nawet jeśli jest jedynie wyczuwalny, już niezauważalny. Najpewniej dlatego, że te miniatury prozatorskie pisane są zgodnie z metodą tworzenia wierszy – minimalna liczba słów, skoncentrowane myśli, brak miejsca dla gadulstwa. Zdania są wyczyszczone z nadmiaru przymiotników, a metafory pojawiają się zawsze, gdy są potrzebne.

W utworach ludzie są niemal niewidoczni, prawie ich nie ma. Tutaj króluje przyroda. Od samej okładki z dzięciołem zielonym (ulubionym ptakiem autora). Nawet kiedy prowadzi nas po uliczkach Krakowa. Autor jest impresjonistą i surrealistą słowa. Używa ich do malowania rzeczywistości, którą tworzy w wyobraźni. Chwilami nawet z płócien swoich ukochanych malarzy zostawia tylko to, co chce. Jego utwory są obrazami, ale nie do końca trzymają się ram jak płótna. Ma się wrażenie pewnego spowolnienia ruchów, jakby autor chciał powiedzieć, że to, co widzi i opisuje, to tylko stopklatka, a może złudzenie, i za chwilę się zmieni. Tym bardziej trzeba je czytać uważnie, żeby uchwycić ten moment, gdy wszystko jeśli nie zastyga, to akurat najsilniej oświetla nasz umysł. I jeśli nie będziemy uważni, to wyobraźnia zmieni obraz i przekaz zostanie po drugiej stronie. Kornhauser przemalowuje obrazy, jest więc… przemalarzem.

Drożdżownia ukazała się po sześciu latach od poprzedniego tomiku prozy poetyckiej Kornhausera. Zatem – czytajcie, bo nie wiecie, kiedy wyda coś nowego.



autor: Jakub Kornhauser
tytuł: Drożdżownia
wydawnictwo: Wojewódzka Biblioteka Publiczna i Centrum Animacji Kultury
miejsce i data wydania: Poznań 2015
liczba stron: 66
format: 160 × 210 mm
oprawa: twarda

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %