PrzeczytaliśmyRecenzje

Jesteś już libertynem?

Wiele lat temu, a było to w czasach, kiedy religii nie uczono jeszcze w szkolnych salach, mój katecheta mawiał, że pokusy są po to, by z nimi walczyć i na koniec… im ulec. Wiedziony tą nauką, sięgnąłem po wydany dwa lata temu Katechizm libertyński. Tytuł wydawał się odpowiadać myśli ewangelizacyjnej mojego katechety. Mała książeczka formatu brewiarza wypełniona jest figlarnymi tekstami traktującymi o seksie. Co tam traktującymi, powiedzmy wprost – każda strona to świntuszenie na maksa. Ale bezpruderyjność z XVIII wieku nie ma nic wspólnego ze współczesną wulgarnością. Oczywiście książka mówi wprost i, o zgrozo, zawiera odpowiednio dosadne ilustracje. Interesująca zdaje się głównie ta część życia, o której mawia się: „pierwszą przyjemnością w moim życiu była przyjemność moich rodziców”. I, jak się okazuje, lekkie obyczaje to nie jest łatwa sprawa. Życie bez ograniczeń i zahamowań wymaga nie tylko odwagi, lecz także uczciwych studiów. Materiał do rzeczowej analizy przynosi Katechizm libertyński, a każda dama zdecydowana splamić swoje dobre imię i pogrzebać etykietę głęboko w grobie rozpusty znajdzie tu gotowe instrukcje, jak to zrobić najlepiej i z największą rozkoszą.

Ale niech nie zwiedzie Was moja recenzja, bo chociaż mamy do czynienia z poradnikiem rozpusty, to jednak nie został on napisany dla pań w brudnych sukienkach, stojących w ciemnych uliczkach portowych miast. To raczej podręcznik dla wykwintnych kurtyzan (lub pretendentek do tego zawodu), takich, które swoje usługi chcą wypełniać na najwyższym poziomie i za konkretne pieniądze. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że to także broszurka dla panów, których wyobraźnia stymuluje popęd seksualny. Mówiąc wprost – lektura dla podniety. Wyobrażam sobie, jak przed trzema wiekami panowie chowali ją w fałdach eleganckich strojów i przekazywali sobie ukradkiem.

Bo, moi mili, wiecie przecież, że orgazm powstaje w mózgu, a nie metr niżej. A zatem czytajcie Katechizm libertyński, a nawet nieście dobrą nowinę wszystkim ludziom. I trenujcie wyobraźnię.



autor: Mademoiselle Theroigne
tytuł: Katechizm libertyński
wydawnictwo: słowo/obraz/terytoria
przekład: Tomasz Stróżyński
miejsce i rok wydania: Warszawa 2016
liczba stron: 120
format: 100 × 170 mm
oprawa: miękka 

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %