„Méi bàn fǎ” znaczy „nie mam wyboru”
Te słowa powtarzają się jak refren w reportażu Miłość made in China. Mieszkańcy Państwa Środka wychowani w tradycji konfucjanizmu, z tożsamością narodową wypraną przez komunizm i żyjący pod dyktaturą pieniądza, posłusznie składają uczucia na ołtarzu rodziny i dobra kraju. Doskonale znający te realia Dorian Malovic wchodzi między nich, by znaleźć odpowiedź na pytanie, czy w Chinach jest miłość.
Dorian Malovic był dotąd znany w naszym kraju tylko za sprawą książki Uchodźcy z Korei Północnej. Relacje świadków – reportażu napisanego wspólnie z Juliette Morillot i wydanego w 2008 roku. Na kolejne dzieło tego autora polski czytelnik musiał czekać aż 10 lat. Temat może mniej atrakcyjny niż totalitarny reżim Kimów, ale w swych egzemplifikacjach równie szokujący. Chińskie życie uczuciowe to bowiem zupełna odwrotność zachodniego modelu romantyzmu, miłości i związku. Sam Dorian Malovic – korespondent prasowy w Hongkongu i kierownik działu „Azja” w „La Croix”, znawca chińskiej kultury od lat transkrybujący obyczajowość Państwa Środka na zrozumiały dla Europejczyka język – jest zaś jedną z osób najlepiej przygotowanych do przedstawienia tego tematu. Miłość made in China to zamknięcie trylogii dotyczącej mentalności Chińczyków. Oprócz recenzowanej tu książki składają się na nią Le Pape jaune (Żółty papież), poświęcony duchowości Chińczyków oraz La Chine sur le divan (Chiny na kozetce) – próba psychoanalizy narodu.
Trzecie dzieło, opowieść o miłości, oparte jest na zwierzeniach Chinek. Mężczyźni prawie się tu nie pojawiają. Żeby posłużyć się cytatem ze wstępu: „wstydliwi, zakłopotani, zakompleksieni czy nieczujący się swobodnie w sprawach miłości, milczeli albo odpowiadali jedynie zażenowanym uśmiechem” (s. 10).
Wchodząc wraz z autorem w temat, już na początku (podczas oglądania okładki ozdobionej prostą, lecz genialną grafiką Michała Pawłowskiego) dowiadujemy się, że yuany odgrywają niebagatelną rolę w całym miłosnym zamieszaniu. Brutalny chiński kapitalizm nie tylko zdominował gospodarkę, ale też wlazł z butami w sferę rodzinnych świętości. Tradycje, które ostały się po czasach maoizmu, zostały połączone z myśleniem prawdziwie biznesowym, a pieniądz do szczętu strawił moralność, nadwątloną rewolucją kulturalną z lat 60. Rozmówczynie Malovica reprezentują ofiary takiej rzeczywistości. To kobiety z różnych środowisk (choć przez specyfikę chińskiej „ścieżki kariery” – o podobnych korzeniach) i w różnych stadiach przeżywania typowego scenariusza matrymonialnego: 25-latki „zbyt stare”, by ktoś się nimi zainteresował, żony z aranżowanych małżeństw, kobiety zdradzone, rozwódki z dziećmi… Można niekiedy odnieść wrażenie, że ciągle czyta się jedną historię. I tak w zasadzie jest, bo presja społeczna, polityczna i kulturowa wpycha Chińczyków w schemat związku, w którym uczucia są na bardzo dalekim miejscu. Ta historia jest jednak stopniowo uzupełniana szczegółami wnoszonymi przez kolejne rozmówczynie. Z ich świadectw wyłaniają się konteksty: polityka jednego dziecka i jej konsekwencje, skutki rewolucji kulturalnej, wzajemna nieufność, biznesowa orientacja rodzin, mężów, żon, kochanek, kochanków, przemoc domowa, samotność i tak dalej. Strategia radzenia sobie z taką rzeczywistością opiera się właśnie na méi bàn fǎ – racjonalizacji problemu poprzez odebranie sobie mocy decyzyjnej.
Miłość, bo w końcu o nią tu chodzi, pojawia się niejako w drugim obiegu, gdzieś w romansach, poza obyczajem przyklepanym przez społeczeństwo i KPCh. Cała reszta to ściema, fasada biznesu ślubno-matrymonialnego, kiczowate serduszka i frazesy. Tandeta, tak jak większość rzeczy z etykietką „made in China” podszyta cierpieniem. To jednak wniosek, który wysnuwa czytelnik – Europejczyk przyzwyczajony do wartościowania. Sam Malovic stara się bowiem w miarę możliwości unikać ocen. Nie szuka porównań z kulturą zachodnią, za to pozwala bohaterkom (i nielicznym bohaterom) wyrazić ich zdanie.
Dla mnie dobry reportaż to taki, który odziera świat z fałszywej cukierkozy generowanej przez główny nurt na potrzeby mediów i folderów turystycznych. Malovic miał więc wyjątkowo trudne zadanie, bo cukierkoza Państwa Środka to w końcu oficjalna linia partii! To, że autorowi udało się wygrzebać spod tego coś prawdziwego, świadczy o znakomitej pracy dziennikarskiej. Jedyną łyżką dziegciu w tym podsumowaniu może być jakość polskiego wydania. W książce roi się od błędów, przy czym literówki niemal na każdej stronie to akurat najmniejszy problem. Mogło być jednak tak, na co zwraca mi uwagę korektorka dbająca o wygląd niniejszej recenzji, że wszystkie te wtopy to pozostałości po nierównej, lecz zwycięskiej walce polskiej redakcji z pierwotną wersją tekstu. Da się więc to wybaczyć. Tym bardziej że Miłość made in China to książka znakomita.
autor: Dorian Malovic
tytuł: Miłość made in China
przekład: Ewa Kucharska
wydawnictwo: Znak Horyzont
miejsce i rok wydania: Kraków 2018
liczba stron: 348
format 218 × 140 mm
oprawa: miękka ze skrzydełkami