Karwel. Triumf normalności
Karwel miał też spory udział w składance pt. Klaser, a także w płycie Mesa Lepsze Żbiki, która miała na celu wypromowanie wszystkich członków wytwórni, a w szczególności – tych młodszych stażem.
A mimo to Niepotrzebne skreślić, jego pierwszy LP, miało premierę dopiero pod koniec 2014 roku. Nie odniosło zbytniego sukcesu, Karwel nie zdobył oszałamiającej popularności, a jego wspólna trasa koncertowa z Theodorem, kolegą z wytwórni, również nie wypaliła. Nastał okres ciszy… po czym Karwel w czerwcu 2015 pojawił się „na swoim”, w nowej wytwórni Lekter Records, zrzeszającej podziemnych raperów. Zaczęcie od zera (niemalże dosłowne, bo dwa razy zmieniał fanpage na FB, przetrwali więc tylko najwierniejsi fani) nie przełożyło się na szybką premierę kolejnego wydawnictwa, bo wyszło ono w listopadzie 2017. I to o T.L.N. będzie ten tekst.
Warto zacząć od samego początku, czyli od tytułu. Jak wyjaśniał sam Karwel na swoim profilu, skrót T.L.N. rozwija się do pytania talent lub normalność, co z kolei kontynuuje follow-up z tytułu pierwszej płyty:
Niepotrzebne skreślić albo w łeb se palnąć.
(Ten Typ Mes, Lód w sercu, album Zamach na przeciętność)
Można by się zastanawiać, po co przytoczyłem całą historię jego kariery, zanim w końcu przeszedłem do płyty, ale kontekst osobistej podróży – walki między Talentem i żywotem „gwiazdy” a Normalnością, czyli prozą życia i pracą na etacie – jest bardzo istotny przy analizie tego krążka, bo to wątki często się w nim przewijające, zresztą tak samo jak ostatnie czkawki po okresie alkopoligamicznym. Niepotrzebne skreślić warto też znać z tego względu, że można znaleźć wiele paralel między obiema płytami.
Ale najpierw o tym, co się zmieniło. Przede wszystkim nastąpił upgrade brzmienia. Niepotrzebne skreślić było albumem o tradycyjnym, klasycznym brzmieniu złotych lat 90. XX wieku. Przy wszystkich komplementach, które sypały się na Karwela i jego flow, to największy zarzut zawsze stanowiła monotonia w brzmieniu. T.L.N. wprowadza nową jakość, głównie przez użycie potężnych linii basu, jak w Nikim czy MakGrejdi, i dodanie smutnych i spowolnionych sampli wokalnych, jak w Obok, ale dodatkowe sample gitarowe i cykacze w Świat_Mógł_Być_Nasz oraz klasyczny i bujający podkład w Lalaland, albo jazzujący w Ć, wcale nie odstają.
Karwel wprowadza na wyższy poziom też zabawę tytułami. O ile w Niepotrzebne skreślić pojawiło się tylko kilka takich, które odchodziły od normy (Gdzie są moje maupy, Zdolna półka, Twój hero i Nie ważne, które padło ofiarą typografii), o tyle w T.L.N. te „nieznaczące” są tylko dwa, choć to wynik konceptu związanego z odpowiedzią na tytułowe pytanie. W dwóch przypadkach mamy nawiązania do koszykarzy, w dwóch – pojedyncze litery. Najciekawiej pod tym względem wygląda Nikim, kawałek otwierający, tym bardziej, że wiąże się z zamykającym Ć, z którym tworzy klamrę albumu:
Jak King Kong na blokach, sam zobacz,
Mam stado małp na blokach,
Powiedz, kim mam się przejmować?
Nawet gdy wracałem z marnym hajsem w tłumie jak tamci,
Czułem, że jestem w chuj warty,
Choć jestem ciągle tym samym człowiekiem,
Który bez uwagi minie cię, wchodząc do klatki.
Nie jestem nikim wyjątkowym przy tym,
Inne znaczenie nabiera mój pierwszy numer z płyty.
[…]
Nie zależy mi, żeby być kimś. Jeżeli znajdę szczęście w byciu nikim, mogę być nim,
Jeżeli znajdę szczęście w kwicie, zacznę robić cyfry,
Jak na razie moje myśli skupiają się na tym, czy wybrać
Talent lub normalność.
Normalność Karwela, rozumiana jako autentyczność i awersja do brylowania, była z nim już w Niepotrzebne skreślić, co słychać chociażby w wersach takich jak:
Ja tu jestem, by nakurwić się, a nie byś całował mnie w anus.
Ja tu jestem, by nakurwić się, a nie by całować ich w anus.
Mimo wszystko, w Normalności widać przewartościowanie. Zamiast historii z życia sąsiedzkiego (Sąsiedzi w Niepotrzebne skreślić) mamy numer należący do najlepszych na płycie, O, gdzie z jednej strony następuje pochwała zarabiania pieniędzy, ale uczciwego, i takiego, które wspiera twoją rodzinę:
Mama i gość, który ma o wiele za słabe nerwy,
Ale zawsze była jakaś szama – to był pewnik,
Czasem mniej, czasem więcej, ale nie odczułem biedy.
Pamiętam, kiedy byłem zły, że mam gorsze rzeczy niż koledzy na moim placu,
Lecz nigdy nie winiłem mamy albo taty. Miałem małe wymagania.
Wiedziałem, że robią dla nas wszystko, co potrafią,
Pomogę, jak dorosnę. Dzisiaj jestem ich jedynym dzieckiem w Polsce,
W porównaniu do rodzeństwa, to mam droższe.
Ale czuję, że bycie w pobliżu to jest droższe o wiele,
A pieniądze – z tym zawsze jest problem.
Ile by nie było, no to zawsze jest problem.
I olać robotę, gdzie tracę kontrolę nad sobą.
Gadałem pod blokiem z nim o tym, co dziś sobie kupił
I czułem się jak zwykły robol,
Kurwa, bez kitu. Chcesz mieć, to kombinuj
W kraju, gdzie ze szpontów robią celebrytów,
Fair praca ni chuj tu nie popłaca,
Chyba że masz zamiar dorobić się schizów.
[…]
Kredyt? Może kiedyś.
Ciągle słyszę „może kiedyś”.
Zmęczone stare kobiety mówią mi „może kiedyś”.
Zmęczeni starzy faceci w szpitalach mówią „może kiedyś”.
Pan z telewizji kazał wierzyć.
Zamiast Nie ważne mamy drugi najlepszy numer na płycie, Obok, z melancholijnym i delikatnym podkładem, w którym Karwel pokazuje swoją wrażliwość i rozważa różne aspekty samotności, co komponuje się ze zmysłowym śpiewem Ailo. Raper prezentuje też swoją popisową konstrukcję zwrotek:
lecz na swojego z taką iskrą w oku nie patrzysz nigdy.
z pierwszej zwrotki oraz
Jestem jebanym egoistą, ciągle nie mam czasu niby,
zrozumiem, że jest bliską osobą, kiedyś się oddalimy.
ze zwrotki drugiej.
Ważnym utworem jest też Niewidzialne_miasto, paralela do Małpiego miasta z poprzedniej płyty. Tutaj też widać, jak zmienia się postrzeganie miejsca: od wersów w rodzaju
Po latach nieobecności bym chodził jak po swoim i tak.
Rodzina nie da zapominać, skąd pochodzisz,
Nie tylko ta z krwi i kości, również ta, którą dały bloki
Gdyby nie mama, bym pewnie nie jeździł do Moniek, bo nie widzę w nich moich ziomów,
Znaczy przyjaciół, ziomów mam wszędzie, gdzie jestem, z rodzaju ziomów od rapu, od chlania, od kaców.
[…]
Polska B Polski B, wolę siedzieć z mamą w domu całe dnie,
Pić herbatę na miękkiej kanapie, gapiąc się na serial, który nie obchodzi mnie wcale.
Widzę większy sens w tym, niż w udawaniu, że wszystko jest git,
W mieście, gdzie ciągle nocą tylko psy chcą cię złapać, żeby wlepić ci mandat i dorobić do swej pensji.
[…]
Czemu ciągle czuję, że moje miasto umiera?
W Niewidzialnym_mieście rozwinięty też zostaje wątek dbania o relacje z rodziną, w tym przypadku – z matką, i okazuje się, że życie na prowincji ma też swoje zalety:
Nie cieszy mnie chyba nic, jak jej szczęście, nie wiem, czemu ciągle chcę być w tym mieście.
[…]
Ten dom to bagno, ale to jest jej bagno i potrafi ogarnąć tam,
Poza tym na starość takie małpie miasto to nie takie zło, jakby się mogło zdać.
Leci tam wolno czas, a ten czas to najcenniejsze, co ma tu Krzysiek,
Wie, to przykre – mówiła, patrząc na czyjąś klepsydrę.
Nie brakuje też życiówek i rapu o rapie, czyli Makgrejdi i Ajwi.
Na T.L.N. Karwel cały czas jest taki sam, jeżeli chodzi o teksty, tzn. dalej używa swoich patentów, takich jak powtórzenia (Jestem jebanym egoistą…, może kiedyś czy wtedy w MakGrejdi) i podlaskie naleciałości lub – jak stwierdzą inni – niechlujność językowa (częste używanie form mą/twą, czy niestandardowe podejście do czasowników: kochałem cię, szmato, jak nikt, patrz, jestem romantyczny/lecz cienka linia graniczy nienawiść i miłość, więc zobacz, jak będę psychiczny), a także małpie smaczki (od miasta pochodzenia – Moniek). W kwestii wokalu można zauważyć spory progres: choć Karwel dalej operuje arsenałem przeciąganych głosek, przechodzącym w mruczenie lub nucenie, a także charakterystyczne małpie odgłosy, to jeszcze bardziej urozmaica swoje flow, a do tego używa więcej modulatorów i podśpiewuje. Mam wrażenie, że poprawił również dykcję i emisję głosu. Każdy z zaproszonych gości wnosi nową jakość w i tak wartościowe kawałki. Co więc można T.L.N. zarzucić? Paradoksalnie, normalność. Autentyczność Karwela, dojrzałe treści, ograniczenie tematyczne i niesilenie się na nagrywanie pod publikę zagwarantuje mu mały odbiór, choć o dziwo luźne kawałki poprzedzające płytę miały nawet kilkadziesiąt razy więcej wyświetleń. Z jednej strony szkoda, z drugiej strony mam stado małp na blokach, powiedz, kim mam się przejmować?
Niepotrzebne skreślić na YT i Spotify
Pierwsza solówka Karwela, omawiana szeroko w tym tekście, wtedy wydana jeszcze jako LJ Karwel. Dobra, choć niedoceniona płyta. Dla wielu raper nie pokazał w niej swoich pełnych możliwości. Dla mnie wymiata.
Dwie składanki Alkopoligamii, w których Karwel ma duży udział i pokazuje wiele twarzy.
Artysta: Karwel
Label: Lekter Records
Rok wydania: 2017