Komiksowy słowniczek. Część pierwsza
B – ma rys francuski: bandes
dessinées to popularne określenie komiksów belgijsko-francuskich – ale też posmak
balonówki: bubble gum colours to
krzykliwa kolorystyka nawiązująca do historyjek, które dołączano do opakowań
gumy.
C – to, rzecz jasna, komiksy (czy też raczej comics z amerykańska) oraz comic
con – konwent wielbicieli opowieści obrazkowych (i nie tylko),
najpopularniejszy odbywa się rokrocznie w San Diego. Jest to także literka
artystyczna, bo rozpoczynają się od niej cartoons
(ale nie te telewizyjne, tylko satyryczne z gazet) i concept arts – grafiki mające zaprezentować planowany wygląd np.
komiksu.
D – równa się dymki
dialogowe – potocznie zwane „chmurkami” – czyli coś, bez czego nie byłoby
większości dobrych komiksów, choć i samym obrazem niejeden utalentowany grafik
może sporo przekazać.
E – prawie w całości zostało zdominowane przez anime: ecchi na przykład jest jego gatunkiem z
łagodnym podtekstem seksualnym, ending
zaś to napisy końcowe, którym towarzyszy odpowiednia muzyka. Także emaki-mono (średniowieczne japońskie
zwoje) mają z nim poniekąd sporo wspólnego, gdyż były pierwowzorem mang, na
podstawie których – jak już wspomniałem – powstało wiele produkcji spod znaku
anime.
F – pod tą sympatyczną literą spotkamy fandom (społeczność fanów) oraz fanzin – amatorskie pismo wydawane przez miłośników danego tematu,
a także funnies – króciutkie,
humorystyczne paski komiksowe publikowane w gazetach. Oprócz tego znajdzie się
miejsce dla first appearance –
dosłownie pierwszego pojawienia się jakiejś postaci – oraz floppingu –odwracania kolejności czytania stron, stosowanego często
przez zagraniczne wydawnictwa w przypadku mangi.
G – lubi tych, na których tradycjonaliści patrzą z kwaśną miną: garo – mangę spod znaku alternatywy – i
graphic novel – powieść graficzną,
której wielu wciąż nie uznaje za pełnoprawny gatunek literacki.
H – to hentai, czyli manga stricte pornograficzna.
I – jak ink, czyli atrament, bo bez tuszu ani
rusz, kiedy się jest grafikiem (nie tylko komiksowym, ale raczej nie
komputerowym).
J – na razie czeka
samotne, aż coś się dla niego znajdzie.
K – jest rozdarte pomiędzy komiksem klasycznym a japońskim: znajdziemy tutaj bowiem kadr – w końcu to z kadrów zbudowany jest każdy komiks, a większa ich liczba tworzy planszę – komiksiarza (komiksowego twórcę, rzecz jasna) oraz kreskę – bez niej też byłoby kiepsko, każdy artysta, dodajmy, stosuje odmienną. Z drugiej strony barykady czeka kibyoshi – japońska historia obrazkowa stanowiąca satyrę społeczną i polityczną – wraz z kodomo muke – mangą przeznaczoną dla dzieci.