KsiążkaPrzeczytaliśmy

Korona popiołów. Recenzja

Pierścień ognia, drugi tom serii Kroniki Atlantydy, zakończył się dramatycznie – Set (po raz kolejny) zdradził przyjaciół, insygnium przepadło, a Taris straciła życie. Równie dramatyczna decyzja o przemienieniu bohaterki w wampira nie napawała optymizmem. Po lekturze drugiego tomu pozostało wiele pytań, na które autorka szczęśliwie odpowiedziała w Koronie popiołów.

Choć na początku Taris nie bardzo pamięta, co się wydarzyło, i nie rozumie, skąd bierze się jej dziwne samopoczucie, w końcu uświadamia sobie bolesną prawdę – nie jest już człowiekiem. Transmutacja jest niezwykle nieprzyjemna, a dni następujące po niej wcale nie lepsze. Bohaterka uczy się nowego życia: walczy z gwałtownymi emocjami, próbuje pogodzić się z losem, a także stara się odsunąć od przyjaciół, dla których staje się zagrożeniem. Taris bowiem myśli głównie o krwi, która krąży w ich żyłach.

Akcja zaczyna się rozkręcać, gdy Taris postanawia dostać się do Gehenny, w której ukrywa się Set. Gehenna to wielopoziomowy odpowiednik piekła, w którym schronienie znalazły wszystkie demony i inne niespotykane oraz przerażające stwory. Set został obwołany królem Gehenny, a Taris – pod przykrywką szukania tam azylu – planuje zemścić się na zdradzieckim bogu chaosu, a także zebrać jak najwięcej informacji, by przyśpieszyć poszukiwania ostatniego insygnium, którym jest korona popiołów. Mimo że niewiele osób daje jej nadzieję na odwrócenie losu, Taris jest wystarczająco zdesperowana, by połączyć insygnia i spróbować ponownej transformacji. Na miejscu okazuje się, że sprawa jest jednak znacznie bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać, i Taris będzie musiała jeszcze raz przewartościować niektóre kwestie.

W poprzedniej recenzji trochę marudziłam, że autorka nie pokusiła się o powiew świeżości i zaserwowała nam identyczny schemat powieści. Tym razem Korona popiołów różni się od poprzednich części – nadal mamy burze mózgów i odczytywanie wskazówek, by odnaleźć ostatnie insygnium, ale zdecydowanie na pierwszy plan wysuwają się rozmowy o Atlantydzie, próby pojednania się z przeszłością i odwiecznymi wrogami oraz ostrożne planowanie przyszłości. Jest tutaj też wiele żalu, zadawnionego bólu oraz nienawiści, która zbyt wiele zniszczyła, ale również wybaczenia – i sobie, i innym. W trakcie lektury można odczuć, że zbliżamy się do końca przygody, i razem z bohaterami zastanawiamy się, czy będzie jakieś „po” i jaka czeka ich przyszłość. Czy rozstanie postaci, których połączyła tak silna przyjaźń i miłość, jest w ogóle możliwe?

Co do bohaterów – moje sympatie są niezmienne. Nadal najbardziej lubię Seta, jego zdrada od początku wydawała mi się podejrzana i czułam, że kryje się pod nią coś więcej. Choć jest to bohater, który wycierpiał zdecydowanie najwięcej – i to w imię wyższego dobra – ma w sobie pokłady dobra, troskliwości oraz łagodności, które absolutnie mnie ujmują. Wciąż zachwycam się Horusem i Dantem, mimo że ten pierwszy nie zawsze zachowywał się odpowiednio. Rozumiem jednak jego pobudki, a epilog dał czytelnikom nadzieję, że Horus przezwyciężył niektóre lęki. Nie mogę wyjść z zachwytu nad przemianą Kimmy – o to właśnie mi chodziło! Stała się wspaniale świadomą siebie kobietą, odważną i coraz pewniejszą siebie. Autorka przestała ją traktować jak małe dziecko i pozwoliła rozwinąć skrzydła.

W tym tomie podobała mi się również Taris, która po raz kolejny musiała się zmierzyć z niezwykle trudną sytuacją. Wyszła z tego jednak silniejsza i rozsądniejsza, zaczęła planować swoje kolejne posunięcia znacznie lepiej niż poprzednio, ale jednocześnie nie straciła swojego uroku oraz specyficznego poczucia humoru. Do samego końca nie polubiłam niestety Azraela, nadal jest impulsywnym bohaterem, który tym razem chce wszystkich zabijać albo urywać im głowy. Po pewnym czasie zaczęłam przewracać już oczami. Zakończenie wydaje mi się nieco mdłe, choć po lekturze trylogii Trzy czarownice nie jestem nim szczególnie zaskoczona.

Reasumując, seria Kroniki Atlantydy to ciekawa przygodówka, w której dużo się dzieje, a autorka wykonała kawał dobrej roboty. Połączenie mitologii z różnymi wierzeniami absolutnie mnie ujęło i chętnie przeczytałabym tę serię jeszcze raz. Ogromny plus za silne postaci kobiece – Taris i Kimmy zdecydowanie wysuwają się na pierwsze miejsce, ale Yuna, Enola czy Saida to bohaterki, którym również warto się przyjrzeć. Mimo stosunkowo grubych powieści (mają po ok. 500 stron) przez historię się wręcz płynie i trudno się od niej oderwać. Nie jest to wybitna literatura, autorce zdarzają się potknięcia i uproszczone rozwiązania, ale nie tego oczekiwałam – więc nie jestem zawiedziona. Jeśli szukacie czegoś, przy czym będziecie się dobrze bawić, a przy okazji chcecie się trochę pogłowić z bohaterami nad rozwiązaniem zagadki, to będzie to świetny wybór.

Na koniec, co chyba staje się pewną tradycją, znów mam zastrzeżenia do redakcji. Po raz kolejny w tekście było zbyt wiele błędów, co wpływa na odbiór lektury. Oczywiście rozumiem, że zdarzają się literówki – wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, ale wypadałoby np. rozróżniać znaczenia „chodź” i „choć” (str. 9). Podobnie rzecz ma się z przenoszeniem wyrazów czy ich odmianą („falafle”!), a także dostosowaniem końcówek czasownika do płci bohatera. Powtórzę się: szkoda, że wydawnictwo pośpieszyło się z drukiem książki i nie poświęciło jej jeszcze odrobiny czasu.

autor: Marah Woolf

tytuł: Korona popiołów

przekład: Ewa Spirydowicz

wydawnictwo: Wydawnictwo Jaguar

miejsce i data wydania: Warszawa 2023

liczba stron: 488

format: 145 × 215 mm

oprawa: miękka ze skrzydełkami

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %