Martwy basen 2: Retrybucja
Na pewno odważnym ruchem ze strony scenarzystów było ukatrupienie protagonisty już w pierwszych minutach filmu, ale opowieść o pełnym zapału taksówkarzu Dopinderze, który w hołdzie Wade’owi zakłada jego kostium, by odkryć, że – niespodzianka! – uwięziona w nim jest dusza samozwańczego superbohatera, więc od tej pory we dwoje walczą ze złem jako Deadpool Ultimate sprawdza się nadzwyczaj dobrze. Zonk! Oczywiście żadne z tych zdarzeń nie mają tutaj miejsca (a może jednak?). Zamiast tego dostajemy film familijny (nie wierzycie? Te same słowa usłyszycie z ust samego protagonisty prawie na samym początku), ciepłą, grzeczną, miłą, przyjemną, może i nieco uproszczoną, historię o ZEMŚCIE, RASIZMIE, pragnieniu ŚMIERCI oraz poszukiwaniu celu w życiu, gęsto podlaną metadowcipem. I kiedy piszę gęsto, to mam na myśli naprawdę gęsto. Tak mniej więcej gag/żart/aluzję na minutę gęsto. Przy czym ¾ to prawdziwe perełki (trochę przesadzam, wiadomo, ale niewiele). Cytowana jest garściami klasyka kina, fenomenalna czołówka parodiuje jedną z ikonicznych brytyjskich serii filmowych, serwuje się widzowi subtelny niczym fanga w nos komiksowy fanservice, obśmiane zostają współczesne ikony kultury, nieobecność X-menów, a także grzeszki DC… oraz Ryana Reynoldsa, wielokrotnie. Czwartej ściany, w poprzedniej odsłonie ledwie łamanej, już zwyczajnie nie ma (jeden nasz aktor równolegle gra złola w innym blockbusterze? Oczywiście, że do tego nawiążemy!). Jest za to przesada, spektakularna przemoc w obfitych ilościach, ciągłe podteksty. Są cameo, których totalnie się nie spodziewacie (nie, nie chodzi o Stana Lee). No i prawdziwa wisienka na torcie: przyprawiająca o łzy w oczach (ze śmiechu) chyba najdłuższa scena konania w historii.
Do znanych nam i lubianych mutantów Colossusa (oj, autorzy gejowskich fanfików będą mieli używanie) i Negasonic Teenage Warhead (kurde, twórcy zdecydowanie coś mają z homoseksualizmem), do bólu bezpośredniego Weasela czy wzmiankowanej już Vanessy dołączają nowi, bardzo dobrze wykreowani bohaterowie, których status – podobnie jak głównej postaci – wcale nie jest taki oczywisty. Dobrze się sprawdza Julian Dennison, gwiazda Dzikich łowów Taiki Waititiego (reżysera trzeciego Thora. Przypadek? Nie sądzę), bryluje Josh Brolin w roli półcyborga z przeszłości, aż więcej chciałoby się scen z udziałem nietypowych mocy bohaterki odgrywanej przez Zazie Beetz (prawie na miarę sekwencji Quicksilvera, oczywiście nie tego z Czasu Ultrona). A na deser mamy barwne persony członków X-Force (z równie rozpoznawalnymi twarzami). Ale to nie Avengers: Wojna bez granic i nie każdy dostaje tyle czasu ekranowego, na ile zasługuje. Zresztą Deadpool 2 nie ma jakichś przesadnych ambicji. Nie stara się swojego box-office’owego konkurenta w którymkolwiek aspekcie przebić: nie jest epicki, wręcz kameralny, nawet przez chwilę nie traktuje również sam siebie zbyt serio (chociaż dramatycznych i emocjonalnych momentów nie brakuje). To także koncert przede wszystkim jednego aktora, bo Ryan Reynolds wydaje się wprost stworzony do tej roli i czuje się w niej równie komfortowo. Bez niego wiele idiotycznie przeszarżowanych pomysłów zapewne nie miałoby szansy się sprawdzić.
Natomiast jeśli chodzi o opowiadaną w filmie historię – nie ma co ukrywać, jest przeciętnie. Punkt wyjścia można streścić w dwóch zdaniach. Deadpool traci w życiu cel, ale ma na oku nowy: pomoc trudnemu nastolatkowi z niszczycielskimi mocami. Jest tylko jeden problem – zajadły zabójca z przeszłości, który przyczepił się do nich z niewiadomego powodu. Ot, i tyle.
Ale w ogólnej nonszalancji i bezpretensjonalnym luzie jest metoda, bo dostajemy dokładnie to, czego oczekiwaliśmy. Nieco wtórną, ale naprawdę przednią rozrywkę, przy której wielbiciele specyficznego poczucia humoru Karmazynowego Komedianta uśmieją się jak norki (ja się uśmiałem). Idźcie do kina (tak, do was mówię), po prostu. Zostańcie też na sceny po napisach – warto, i pamiętajcie: fart to zdecydowanie JEST supermoc.
reżyser: David Leitch
scenariusz: Rhett Reese, Paul Wernick
obsada: Ryan Reynolds, Josh Brolin, Morena Baccarin
czas trwania: 2 godz.
data polskiej premiery: 18 maja 2018
gatunek: komedia, akcja, sci-fi
dystrybutor: Imperial-Cinepix