Nadświetlni i wściekli
Otóż nie. A przynajmniej nie do końca. Duża w tym zasługa Lawrence’a Kasdana, który jako siła sprawcza stojąca za dwiema trzecimi Starej Trylogii oraz Przebudzeniem mocy zna się na tym uniwersum jak nikt. Jego scenariusz stanowi zatem przede wszystkim istną kopalnię aluzji do konkretnych elementów legendy ukochanego Lei (niekiedy aż nadto ewidentnych), starego kanonu czy zwykłych easter eggów dla szczególnie spostrzegawczych fanów. Do tego ciężka przeszłość à la kosmiczny Oliver Twist, obowiązkowy wątek miłosny, masa bandyckich skoków, pościgów pełnych ryzykownych driftów, machlojek, zdrad oraz przekrętów i dostajemy klasyczną opowieść o drodze od zera do bohatera… czy też w tym przypadku do wybitnego pilota, a także szmuglera z potencjałem. Czego więcej oczekiwać po filmie z takim protagonistą? No właśnie. Wielu fanów spodziewało się chyba czegoś przełomowego w kontekście świata Gwiezdnych wojen i samej postaci, a tego tu nie uświadczymy.
Całość, nie dość, że cokolwiek schematyczna, nie jest pozbawiona zgrzytów innego rodzaju. Zdarzają się nietrafione pomysły: geneza nazwiska bohatera, ujawnione tożsamości kilku figur z dalszego planu, no i momentami nieco męczący wątek wyemancypowanej robocicy. Kilka obiecujących ścieżek fabularnych nie zostało obranych, przy czym mam tu przede wszystkim na myśli ciekawie zarysowany kontekst wojennej przeszłości Hana, w których to scenach czuć potencjał na klimat pokrewny Łotrowi 1, niestety niezrealizowany. Jestem również w stanie zrozumieć narzekania na niedostateczny rozwój protagonisty w finale, warto jednak pamiętać, że to dopiero początek jego drogi.
Nie zawodzi natomiast tradycyjnie warstwa wizualna. Cieszą oko barwne lokacje, krzykliwe stroje, wymyślne wnętrza, fantastyczne stworzenia, a także dopieszczone detale. W szczególności warto tu przywołać kolejny nieziemski zespół muzyczny tudzież iście lovecraftiańskiego drapieżnika z gwiazd. Do obsady większych zastrzeżeń mieć nie można (no może poza zmarnowaniem na krótki epizod znanej z Westworld Thandie Newton). Sprawdzają się Emilia Clarke i Paul Bettany jako dwie głowy zbrodniczego syndykatu (a w pierwszym przypadku także miłość głównego bohatera), chociaż więcej do zagrania ma niejednoznaczna postać Woody’ego Harrelsona. Alden Ehrenreich zdecydowanie pasuje do swej roli, rzucając od czasu do czasu łobuzerskim żarcikiem i czarując zaczepnym uśmieszkiem. Lecz gwiazda może być tylko jedna, i nie jest nią ani on, ani niezawodny Chewbacca. Zatrudnienie Donalda Glovera z Community i Atlanty jako Lando Calrissiana to istny strzał w dziesiątkę! Aktor otrzymał od niezapomnianego oryginału jedną jedyną radę: „Bądź czarujący”, więcej nie potrzebował, żeby sprawić, aby widz pragnął jak najczęstszego pojawienia się tej postaci na ekranie. Niejednemu zamarzy się też kolekcja równie fikuśnych kurtek jak w te w posiadaniu Lando.
Spójność w ramach uniwersum, zabawa z widzem, techniczne dopracowanie czy niektórzy charyzmatyczni bohaterowie sprawiają, że film Han Solo: Gwiezdne wojny – historie o włos unika statusu blockbusterowego przeciętniaka i zapewnia odbiorcy zaskakująco porządną rozrywkę. Nie uratowały go jednak przed klęską finansową. Może to da Disneyowi do myślenia, zanim znów zacznie dobierać się do kolejnej legendy?
reżyser: Ron Howard
scenariusz: Lawrence Kasdan, Jon Kasdan
obsada: AldenEhrenreich, Woody Harrelson, Emilia Clarke, Donald Glover
czas trwania: 2 godz. 15 min.
data polskiej premiery: 25 maja 2018
gatunek: przygodowy, sci-fi
dystrybutor: Disney