Kultura w dymkach

Neil Gaiman – król świata opowieści

Czytelnictwo (przynajmniej w Polsce) niewątpliwie przechodzi kryzys – szkoły, różne organizacje i portale internetowe biją na alarm. Ale wcale nietrudno wciąż znaleźć jednostki, które literaturą i dla literatury żyją – które czytają książki, czytają o książkach, o książkach piszą i marzą o książek pisaniu.
Bez dwóch zdań do takich ludzi zalicza się Neil Gaiman. Ten facet życiowe siły czerpie z opowiadań, z przeczytanych historii, z zaobserwowanych zdarzeń, które potem niejednokrotnie inspirują go do tworzenia własnych opowieści. A te nie dość, że zawsze są niezwykle oryginalne, to na dodatek przybierają najróżniejsze formy! Bo żeby powiedzieć, kim jest Gaiman, trzeba wymienić wiele profesji, wspomnieć o wielu polach działalności – a przecież człowiek nie tylko pracą żyje.



Sam Gaiman przyznaje, że już jako dziecko był raczej typem dziwaka i dzikusa, który wychowywał się w bibliotekach. Jego świat stanowiły światy z kart książek C.S. Lewisa, J.R.R. Tolkiena, Edgara Allana Poego, Ursuli K. Le Guin, G.K. Chestertona i wielu, wielu innych. I nie dziwi już, że spadkiem po takich autorach są ezoteryczne prace wypełnione gotyckim klimatem oraz mieszanką mitów i baśni. Za niezły kolaż można by także uznać kulturowe dziedzictwo rodzinne Gaimana: jego przodkowie wywodzą się z Polski oraz innych krajów Europy Wschodniej, jeśli zaś chodzi o religię, to judaizm ściera się w tym wypadku ze scjentologią – sam autor jednak odżegnuje się od obu wyznań, szanse na istnienie Boga wycenia 50/50 i nie przywiązuje do tej sprawy większej wagi.

Pisarska kariera Neila Gaimana zaczęła się od przygody z dziennikarstwem. Przeprowadzał wywiady, pisał recenzje, pierwsze opowiadania i pierwsze książki – biografie Duran Duran oraz Douglasa Adamsa (autora Autostopem przez galaktykę). Komentując swoje najwcześniejsze publikacje, Gaiman zwraca uwagę na rolę parodii i pastiszu, dzięki którym przerabiał na własną modłę istniejące już teksty kultury. Później przyszedł czas na komiksy. W dzieciństwie autor zaczytywał się w nich, a kiedy myślał, że wyrósł już ze świata pasków i dymków, doznał objawienia i nawrócenia za sprawą styczności z dziełami Alana Moore’a. Uwierzył wtedy, że z powodzeniem można robić to, o czym marzył – tworzyć komiksy dla bardziej wymagającego czytelnika. A skoro po opublikowaniu powieści graficznej Violent Cases (ilustrowanej przez Dave’a McKeana) Brytyjczykiem zainteresowało się DC, nie wypadało zignorować takiego znaku od losu i należało zająć się komiksem na poważnie.



W wyniku współpracy z wydawnictwem, które powołało do życia tak wielkich bohaterów jak Superman i Batman, powstała seria o mało znanej postaci z historycznych kart Detective Comics – Sandmanie. Neil Gaiman stworzył personifikację marzeń sennych, władcę krainy snów, który stawia czoła konsekwencjom swoich czynów, kierując się kodeksem często odmiennym od ludzkich wyobrażeń na temat moralności. Sandman to 75 odcinków wielkiej, skomplikowanej historii, która nie ugina się pod ciężarem wielu zmieszanych mitologii (w tym greckiej, nordyckiej, judaistycznej czy… Gaimanowskiej) i bogatego, wielowymiarowego uniwersum. Dzięki tej pracy Gaiman zyskał tytuł twórcy współczesnego komiksu – przekraczającego granice gatunków, przyciągającego różnych odbiorców (dla rynku komiksowego, zazwyczaj kierującego swe publikacje do mężczyzn, pozyskał m.in. poszerzające się grono czytelniczek).



Gaiman wsławił się także pracą po marvelowskiej stronie komiksu. Zrobił to w sposób charakterystyczny dla siebie, zaskakując wszystkich fanów, a zapewne także i samo wydawnictwo. Otóż w miniserii pod tytułem 1602 przeniósł najważniejszych bohaterów uniwersum Marvela do czasów elżbietańskich! Wszystkie postacie musiały zostać dostosowane do epoki, znacznej metamorfozie uległy więc wygląd i pochodzenie superbohaterów. Sprawiło to, że – poza wieloma innymi atrakcjami – czytelnika czeka zabawa w odgadywanie, kto jest kim, w wyobraźni Gaimana bowiem nawet Kapitan Ameryka może stać się figurą całkiem nową, odkrywczą, a czasem i niełatwą do rozszyfrowania!

Ale Neil Gaiman to nie tylko genialny scenarzysta komiksowy. To również jeden z najlepszych żyjących pisarzy postmodernistycznych, płodny twórca prozy, poezji, filmów, piosenek i dramatów. Pierwsza jego powieść, Dobry omen, powstała we współpracy z Terrym Pratchettem, znanym przede wszystkim z powieściowej serii o Świecie Dysku. Później przyszedł czas na urban fantasy Nigdziebądź, zaadaptowane ze scenariusza serialu telewizyjnego pod tym samym tytułem. Powieść odkrywa całkiem inną, magiczną i tajemniczą stronę Londynu Pod – podziemnej krainy żyjącej własnym życiem pod angielską metropolią. Ta historia doczekała się także wersji komiksowej oraz adaptacji radiowej z udziałem Jamesa McAvoya, Benedicta Cumberbatcha, Natalie Dormer oraz Christophera Lee. Kolejne literackie osiągnięcia Gaimana – Gwiezdny pył, Amerykańscy bogowie czy Księga cmentarna – także cieszą się niezwykłą popularnością czytelników i uznaniem krytyków.



Neil Gaiman zachwyca i nadal będzie zachwycał wielu. W jego twórczości znajdzie się coś dla kobiet i mężczyzn, dla dorosłych i młodzieży. Ale przede wszystkim używanie będą mieli dziwacy tacy jak on – wychowani raczej wśród książek niż zabawek, raczej wśród fikcyjnych bohaterów niż kolegów, raczej w bibliotekach niż na placach zabaw. Mole książkowe, które docenią zarówno opowieść samą w sobie, jak i liczne odwołania oraz furtki prowadzące do wielu innych historii.

Żyje życiem fabularnym prosto z kart literatury i komiksu, prosto z ekranu kina i telewizji. Przeżywa przygody z psią towarzyszką, rozkoszuje się dziełami wegetariańskiej sztuki kulinarnej, podnieca osiągnięciami nauki, inspiruje popkulturą. Kolekcjonuje odłamki i bibeloty rzeczywistości. Udziela się recenzencko na instagramowym koncie @w_porzadku_rzeczy.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %