Nie ma dymu bez rozmowy
Wiele swoich zalet Dym na pewno zawdzięcza wyjątkowemu bohaterowi. To w końcu jego historia, jego słowa. Pablopavo jako muzyk ma do przedstawienia wiele interesujących faktów ze świata polskiej muzyki alternatywnej, ale nawet bardziej zajmujące są jego prywatne perypetie jako artysty, który poszukuje adekwatnego środka wyrazu, rozwija się, zmienia, a przede wszystkim tworzy, czyli przekształca rzeczywistość wokół (przeżyte emocje, podsłuchane rozmowy, podpatrzone sceny) w piosenki wykonywane potem przed publicznością. Tego pilnie obserwowanego życia jest w komiksie bardzo dużo, dlatego dostajemy nie tylko dawkę spostrzeżeń czysto muzycznych, lecz także tych typowo osiedlowych, miejskich – nie sposób z Dymu wykroić Warszawy, nawet jeśli zabierzemy się do tego z chirurgiczną precyzją.
Nie byłoby możliwe mówienie o świetnie wykorzystanym potencjale komiksu – a autorzy Dymu poradzili sobie z tą formą wyśmienicie – gdyby nie fenomenalna praca Marcina Podolca. Strona graficzna, z pięknymi rysunkami i ciekawą kolorystyką, to doskonale dopasowana druga połówka jabłka. Ilustracje stanowią w tym komiksie pomysłową interpretację piosenek Pablopavo, są unaocznieniem jego historii, ale też równoprawnym ze słowem narzędziem prowadzącym narrację. To komiksowe tygryski lubią najbardziej: wszystkie elementy, wszystkie poziomy ze sobą współgrają, nie dublują się, ale dopełniają i przenikają. Kreska przypomina nieco znany już styl z Fugazi, tutaj jednak została zróżnicowana fabularnie, wzbogacona fragmentami mroczniejszymi, ciemnymi, nabazgrolonymi. Jest to kolejny argument świadczący o solidnym dopracowaniu pomysłu na komiks.
Dużym plusem i fajnym doświadczeniem dla odbiorcy jest także wspomniane już odziaływanie na wiele zmysłów równocześnie. Wzrok, rzecz jasna, odgrywa tutaj pierwszorzędną rolę, ale nie ma monopolu na chwyty pobudzające wyobraźnię. Dym wybrzmiewa także muzyką, i to nie tylko dzięki płycie z piosenkami dołączonej do komiksu zamówionego w przedsprzedaży. Okazuje się bowiem, że melodię można także narysować i grafiki przedstawiające Pablopavo zatopionego w dźwiękach są tego doskonałym przykładem. Ilustracje Marcina Podolca oraz zamieszczone przed każdym rozdziałem fotografie podrażniają także co wrażliwsze nosy. Tytuł komiksu nie wziął się przecież z niczego i dym papierosowy to niemal osobny bohater historii – na tyle przekonujący, że przerwy na dymka na balkonie stały się koniecznym przerywnikiem podczas lektury. A to daje nam kolejne wrażenia, tym razem smakowe. Dorzućmy jeszcze zmysł dotyku aktywujący się podczas trzymania w dłoniach matowej okładki i przewracania kolejnych stron – i tak oto mamy komplet doznań sensualnych.
Ostatecznie Dym to wysokiej klasy publikacja, która jednak nie wymaga elitarnego, wyspecjalizowanego odbiorcy. Nie trzeba być wielkim koneserem komiksów, bo sam temat jest przyciągający. Nie trzeba znać się na muzyce czy być fanem Pablopavo, bo historia jest bardzo uniwersalna. Wystarczy wrażliwość na sztukę i wyczulony chociaż jeden z pięciu zmysłów.
tytuł: Dym. Pablopavo. Wywiad graficzny
wydawnictwo: Kultura Gniewu, Karrot Komando
miejsce i data wydania: Warszawa 2016
liczba stron: 192
format: 165 × 230 mm
druk: kolorowy
oprawa: miękka ze skrzydełkami