KsiążkaPrzeczytaliśmy

Nie z tego świata. Recenzja

Nie przesadzę, mówiąc, że szaleję za trylogią Nevermore Kelly Creagh. Urzekła mnie atmosferą grozy, ciekawą fabułą i kreacją jednego z bohaterów. By umilić sobie czas oczekiwania na ostatni tom, sięgnęłam po inną książkę autorki z nadzieją, że również przypadnie mi do gustu. Znaczący jest nawet jej tytuł – Nie z tego świata – tak jak jeden z moich ulubionych seriali.  

Jane Reye ma 18 lat i większość życia spędziła w sierocińcu. Wydawać by się mogło, że poza tym jest typową nastolatką, lecz nic bardziej mylnego. Dziewczyna jest obdarzona talentem plastycznym, który wiąże się ściśle z inną umiejętnością – Jane widzi więcej niż przeciętny człowiek. Zdolności parapsychiczne są dla niej z jednej strony przekleństwem, z drugiej zaś sprawiają, że jest niezwykłą osobą. Połączenie tej umiejętności z potrzebą zdobycia pieniędzy zadecydowało o przyjęciu zlecenia od tajemniczego mężczyzny z Wielkiej Brytanii, który poprosił o pomoc w uwolnieniu dworu Fairfax od nawiedzającej go niebezpiecznej istoty. W trakcie niepokojącego lotu ze Stanów, podczas którego bohaterka odkrywa, że nie jest na pokładzie sama – i nie mam tu na myśli współpasażerów – zaczyna się obawiać, że spotkanie z bytem może ją dużo kosztować. 

Gdy dociera do oszałamiającego Fairfax, dowiaduje się, że do zadania została wybrana jeszcze dwójka parapsychików. Jane poznaje boskiego Giovanniego, przystojnego telepatę, oraz Ingrid, która specjalizuje się w tarocie. Dziewczyna nie jest zachwycona, na początku towarzyszy traktuje jak konkurencję, która może odebrać jej główną nagrodę. Sytuacji nie poprawia fakt, że właściciel dworu, niejaki Elias Thornfield, ma swoje tajemnice, którymi nie zamierza się dzielić, sprawa jest trudniejsza, niż mogłoby się wydawać, a istota, która nawiedza Fairfax, wcale nie jest duchem. I w dodatku Jane miała już z nią styczność.  

Zacznę od pozytywów książki. Bardzo spodobał mi się początek powieści – atmosfera grozy jest wyczuwalna prawie na każdej stronie, stosunkowo szybko pojawia się istota, której parapsychicy mają się pozbyć, robi się groźnie, granica między jawą a demonicznym światem się zaciera. Podczas lektury kiwałam z uznaniem głową, ponieważ zapowiadało się, że w końcu otrzymam to, czego od pewnego czasu szukam – historię, która mnie wystraszy. Albo przynajmniej wzbudzi we mnie niepokój i wieczorami będę się czuć nieswojo. Niestety, nastrój szybko się rozmywa, a na pierwszy plan wysuwa się romans. Od czasu do czasu istota daje o sobie znać, zmieniając nieco scenerię powieści, wciągając Jane i bohaterów do swojego świata. Muszę przyznać, że te momenty podobały mi się zdecydowanie bardziej, Creagh potrafi operować grozą i tajemniczością, opisuje zjawiska wykraczające poza granicę realizmu, zmuszając czytelnika do ciągłego kwestionowania tego, co czyta.  

Co było więc nie tak?  

Przede wszystkim bohaterowie. W moim odczuciu jedynie Poole jest intrygującą i charyzmatyczną postacią. Choć na początku może wydawać się tylko podrzędnym kamerdynerem, szybko okazuje się, że za tą pozą kryje się coś więcej. Jest tajemniczy, podkręca atmosferę, wymyka się schematom i czytelnik do samego końca zastanawia się, kim tak naprawdę jest ten mężczyzna. Żałuję, że autorka nie poświęciła za wiele uwagi Giovanniemu oraz Ingrid, bo mieli potencjał stać się ciekawszymi postaciami niż jedynie drugoplanowymi zapychaczami. Najsłabiej wypada Jane, której nie potrafię zrozumieć i nie udało mi się jej polubić. Na początku czułam pewne współczucie, ponieważ nie miała łatwo w życiu, jest zraniona i osamotniona. Niestety, szybko mi przeszło – Jane jest po prostu irytująca. Jej przemyślenia bywają tak żenujące, że czasami nawet chciałam, by istota nawiedzająca dwór zrobiła wszystkim przysługę i ją porwała do swojego świata.  

Akcja powieści jest nierówna, co też wpływa na przyjemność z lektury. Obiecujący początek zostaje zastąpiony przeciętnym wątkiem miłosnym, nie do końca zrozumiałym, który wysuwa się na pierwszy plan. Od czasu do czasu mamy niepokojące wydarzenia, lecz większość akcji skupia się wokół nagłej miłości Jane i Eliasa. Końcówka nieco rekompensuje ten słaby środek, lecz dla mnie jest to zdecydowanie za późno. Przez większość powieści niewiele się dzieje, wydarzenia mało wnoszą do historii, a później nagle bohaterowie się orientują, że muszą coś zrobić, by wykonać zadanie. Zabrakło mi wiarygodnego przygotowywania się do akcji i jakiegoś pomysłu, plan bohaterów wydaje mi się i rozpaczliwy, i chaotyczny.  

Jak już zaznaczałam, ważną kwestią jest romans, a właściwie trójkąt miłosny. Nie byłam w stanie zrozumieć nagłej fascynacji Jane, uczucie między nią a Eliasem do samego końca wydawało mi się naciągane, płytkie i pośpieszne. Namiętność oraz czułość są niedostrzegalne, trudno uwierzyć, że bohaterowie naprawdę czują do siebie cokolwiek. Jeszcze gorzej wypada trójkąt miłosny, ledwo tknięty, nierealny, wciśnięty na siłę, by… no właśnie – po co? Zniechęcić czytelnika? Wywołać westchnienia zażenowania?  

Nie podobał mi się również język powieści. Jedyny plus za specyficzny styl, którym posługuje się Elias, choć stosunkowo łatwo odgadnąć, co się za tym kryje. Opisy są ubogie, mało plastyczne, a dialogi wypadają często po prostu nienaturalnie. W trakcie lektury zastanawiałam się nawet, czy sama wypowiadałam się podobnie, gdy byłam w wieku Jane, lecz szybko doszłam do wniosku, że nie. Nie jest ona ani zabawna, ani tajemnicza. Czasami byłoby lepiej, gdyby po prostu się nie odzywała.  

Reasumując, jestem niestety rozczarowana Nie z tego świata. Liczyłam na ciekawą powieść, która przecież jest inspirowana Dziwnymi losami Jane Eyre. Doceniam kilka wątków oraz rozwiązań autorki, widać, że ma bogatą wyobraźnię, potrafi wprowadzić atmosferę grozy, lecz niepotrzebnie skręca w kierunku tandetnych romansów i półśrodków. Nie z tego świata wypadłoby zdecydowanie lepiej, gdyby Creagh do końca utrzymała poziom z otwarcia historii: niepokój, niebezpieczne istoty, cienka granica między naszymi światami. Do tego dopracowani bohaterowie i ładny język – i byłaby świetna powieść.  

autorka: Kelly Creagh 

tytuł: Nie z tego świata 

przekład: Iwona Wasilewska 

wydawnictwo: Wydawnictwo Jaguar 

miejsce i data wydania: Warszawa 2023 

liczba stron: 368

format: 145 × 215 mm  

oprawa: miękka ze skrzydełkami 

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %