O codzienności z rockowym zacięciem
Utwory z płyty Superbohater mają nas rozkołysać, rozmarzyć i sprawić, że będziemy się czuli jak ta rodzina, która dzięki temu, że wstała o 4.30, wywalczyła sobie nad polskim morzem najlepszy kawałek plaży.
Nowa płyta Sekcji Muzycznej Kołłątajowskiej Kuźni Prawdziwych Mężczyzn to wielki worek, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Są tam zarówno utwory z rockandrollowym zacięciem, jak i przyjemnie kołyszące ballady, które przywodzą na myśl kompozycje takich zespołów jak Beirut (przepiękna trąbka wybrzmiewająca w piosence Faraon, ukulele w Mamy jeszcze czas). Większość kompozycji pomyślana jest zresztą w taki sposób, że przymykając oczy, możemy przez chwilę poczuć się jak w słonecznych Katowicach czy na egzotycznej wyspie Vanuatu.
Krakowscy muzycy śpiewają o wszystkim, co nam w duszy gra. O tamtej dziewczynie, do której wzdychaliśmy przez całą podstawówkę, a ona nigdy nie spojrzała w naszym kierunku. O tym, że tak naprawdę pomimo starań nadal nie jesteśmy najbardziej atrakcyjni, wyjątkowo zabawni czy błyskotliwi, a przełomowy punkt w karierze nadal jeszcze przed nami. W swojej (naszej) przeciętności umościli sobie całkiem przyjemne gniazdko, do którego zapraszają nas przez swoją muzykę.
Piszą o uczuciach, związkach, długich spacerach pod niebem pełnym gwiazd, platonicznych zauroczeniach i o tym, o czym każdy z nas marzy najbardziej: o wakacjach. Wszystko to przeplecione jest charakterystyczną dla zespołu dawką poczucia humoru, dystansu i ironii.
Utwory, które wiernej publiczności znane są z żywiołowych koncertów (po części będących kabaretowymi improwizacjami), na płycie zostały ubrane w nowe aranżacje. Zespołowi daleko tu do chaosu i choć mieszają się wpływy muzyki indie, kokieteryjnej alternatywy i rocka, to utwory są muzycznie spójne i zdecydowanie mniej zróżnicowane gatunkowo od pierwotnych wersji.
Na uwagę zasługuje także piękna oprawa graficzna albumu. Żywe kolory i grafiki pełne uroku przywodzą na myśl plakat wakacyjnego beach party z darmowym drinkiem powitalnym, a sama płyta wygląda jak apetyczne ciastko (zdecydowanie polecam wyjęcie jej z pudełka, bo wewnątrz czekają kolejne atrakcje).
Debiutancki krążek SMKKPM można opisać słowami samych artystów: „średni pomysł, przeciętna realizacja, ogólnie takie sobie”. A tak naprawdę zdecydowanie namawiam do jego przesłuchania. Jest bardzo smakowity.
Wpadnijcie jeszcze tutaj po pyszną rozmowę z zespołem 🙂