O złych smokach i dobrych ograch
Mam szczególny sentyment do Kelly Barnhill – moja przygoda z recenzowaniem książek zaczęła się właśnie od jej powieści. Pierwszym zrecenzowanym tytułem była Dziewczynka, która wypiła księżyc, która absolutnie mnie zachwyciła i wyrwała jednocześnie z czytelniczego marazmu. Dlatego bardzo ucieszyłam się na wieść, że już za moment będzie miała premierę trzecia książka autorki dla młodszych czytelników – Ogrzyca i dzieci.
Zacznijmy od początku.
Przenosimy się do Wdoligłaźna, miasteczka niegdyś tętniącego życiem, w którym uśmiech i dobre uczynki były na porządku dziennym. Mieszkańcy chętnie sobie pomagali, spędzali ze sobą czas i mieli otwarte serca dla innych. Wszystko zmieniło się wraz ze spaleniem Biblioteki. Następna była Szkoła. Ludzie stali się podejrzliwi, łypali na siebie spod byka, przestawali rozmawiać na ulicy. Wdoligłaźno zaczęło niszczeć. Pewnego dnia pojawił się Burmistrz, odważny, troskliwy, pogromca smoka (choć nikt nigdy nie widział smoka…), opiekun. Olśniewał swoim blaskiem, zachwycał mieszkańców, chętnie zbierał datki i podatki… ale Wdoligłaźno się nie podniosło.
W miasteczku znajduje się Sierociniec. Warunki są w nim trudne, często brakuje pieniędzy na najpotrzebniejsze rzeczy, ale wszyscy – i dzieci, i opiekunowie – darzą się szczerą miłością. Żyją nieco na uboczu, co jakiś czas tylko przychodzą na Rynek, na którym odbywa się targ. Starają się sprzedać swoje wyroby, jednocześnie obserwując zgorzkniałych mieszkańców. Dzieci czują, że zachowanie sąsiadów jest nienaturalne i niezdrowe – ale nie potrafią temu zaradzić.
Na obrzeżu miasteczka mieszka Ogrzyca, towarzyszą jej wrony, owieczki i Pies. Ogrzyca bardzo przejmuje się losem biednych mieszkańców, postanawia sprawić każdemu jakąś przyjemność i nocami wraz ze swoimi pomocnikami roznosi poczęstunki: pyszne ciasta, tarty, zupy, chleby czy ciasteczka. Mieszkańcy nie chwalą się tymi aktami dobroci, utrzymują wszystko w tajemnicy, ale w głębi duszy cieszą się z podarunków. Ogrzyca każdego dnia przygotowuje coś dla sąsiadów, jedynie wrony podchodzą do tego sceptycznie i próbują ją ostrzegać przed złowrogimi ludźmi.
Pewnego dnia jedna z dziewczynek z Sierocińca, Cesia, znika. W miasteczku wybucha poruszenie i strach – kto mógł porwać dziecko? Ludzie próbują się zorganizować w grupy poszukiwawcze, lecz Burmistrz wskazuje potencjalnego sprawcę: taką zbrodnię mogłaby popełnić wyłącznie odrażająca istota, a takowa mieszka w chatce na obrzeżach… Lud od razu za nieszczęście wini Ogrzycę i planuje zemstę, a ona niczego nieświadoma nadal przygotowuje przysmaki dla sąsiadów i odprowadza zaginioną dziewczynkę bezpiecznie do Sierocińca…
Figura Wdoligłaźna jest dość uniwersalna – niegdyś piękne miasteczko, którego mieszkańcy byli wrażliwi na potrzeby sąsiadów, a teraz zapuszczone miejsce, w którym mieszkają ludzie podejrzliwi, nieuprzejmi i skupieni wyłącznie na sobie. W tym wszystkim znaczącą rolę odgrywa postać Burmistrza, który wydaje się nieskazitelny, ale to wszystko tylko pozory. Skrywa pewną tajemnicę, poza tym zależy mu wyłącznie na ślepym uwielbieniu. Wlewa truciznę w serca mieszkańców, wykorzystując do tego swój magiczny urok. Czasami zdarza się, że urok ten nieco słabnie i ludzie zaczynają zadawać niewygodne pytania – ale wtedy wystarczy znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego, przekonać lud do jego winy i obserwować, jak sami się z nim rozprawiają. Brzmi znajomo? I słusznie. Barnhill pokazuje, że chciwość oraz pazerność są jednymi z wielu współczesnych problemów. Klucz do szczęścia i sukcesu nie kryje się w tym, ile jesteśmy w stanie zgromadzić, lecz w tym, ile dajemy innym. Nie można budować życia – osobistego, społecznego – na kłamstwie. Wcześniej czy później kruche podstawy się zawalą.
Drugą ważną kwestią, którą porusza autorka, jest tolerancja i równość. Choć może wydawać się to oklepanym tematem, wykorzystuje postać Ogrzycy – brzydkiej, znacznie wyższej niż przeciętny człowiek, innej – by obnażyć najgorsze cechy ludzkie. Boimy się inności oraz tego, czego nie pojmujemy rozumem. Bardzo łatwo też oskarżamy o niepowodzenia innych, zwłaszcza tych, którzy w jakiś sposób są obcy – tak jak mieszkańcy próbowali zniszczyć dom Ogrzycy, ponieważ to ona „niszczyła” ich miasteczko. Zwłaszcza gdy władza wskazuje „winnego”.
Ogrzyca i dzieci to powieść wielowątkowa – muszę przyznać, że jest ich naprawdę sporo, a nieśpieszna akcja nie pomaga w ich połączeniu. Wszystko staje się mniej lub bardziej jasne dopiero od połowy powieści, a do tego miejsca zostaje jedynie próbować się zorientować w fabule. Powieść jest też dość długa i osobiście uważam, że można by ją nieco skrócić – gdyby była krótsza o jakieś sto stron, zyskałaby na dynamice, połączenia między wątkami byłyby bardziej widoczne i całość czytałoby się znacznie lepiej. Wydaje mi się niestety, że tym razem autorka nieco przekombinowała i chciała zamieścić w historii za dużo: wielu bohaterów, smoki, ogry, magię oraz magiczne artefakty, o których już nie wspominałam, dodatkowe opowieści od narratora. To wszystko przytłacza. Druga część powieści znacznie bardziej mi się podobała, choć byłoby też lepiej, gdyby akcja miała inne tempo. Dopiero wtedy powstała ciekawa historia, której nie zapowiadały początkowe rozdziały.
Reasumując, mam mieszane uczucia co do najnowszej powieści Barnhill. Nie mogę powiedzieć, że kategorycznie mi się nie podobała, ale nie zachwyciła mnie tak, jak poprzednie tytuły. Chociaż historia okazuje się finalnie ciekawa oraz ważna, jej wykonanie nie przypadło mi do gustu. Mimo wszystko uważam jednak, że warto dać jej szansę i zapoznać się z opowieścią o Ogrzycy i dzieciach z Sierocińca.
autor: Kelly Barnhill
tytuł: Ogrzyca i dzieci
przekład: Łukasz Małecki
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
miejsce i data wydania: Kraków 2022
liczba stron: 440
format: 143 × 205 mm
oprawa: twarda