Przeczytaliśmy

Pasta o pisarzu. Malcolm XD – „Emigracja”

Moja znajoma, skądinąd fanka Malcolma XD, z pewnymi obawami podchodziła do pomysłu wydawania Emigracji. W naszej rozmowie padło z jej strony określenie „drukowanie internetu”. Już później, gdy brałem książkę do ręki, kombinowałem, jakimi argumentami te jej obawy zniwelować. Mocno się zdziwiłem, gdy na tylnej okładce przeczytałem toczka w toczkę to samo wyrażenie: „drukowanie internetu”.

A wpisał je na zadzie książki Wiktor Stribog (ten od Krainy Grzybów). Mówi tam tak: „Gdy byłem mały, to mój ojciec drukował internet, żeby nam pokazać śmieszne komentarze. Świat poszedł do przodu i dzisiaj internet drukują wydawnictwa. Fajnie, tylko jak to teraz wkleić pod postami znajomych z UK?”.

Taka to zagwozdka do teraz pewnie piecze w głowę Wiktora od Krainy Grzybów. W końcu Malcolm XD to legenda polskiej pasty. Zasłynął historią o ojcu, fanatyku wędkarstwa. Niektórzy uważają ją za jeden ze świętych tekstów Wykopu. Ja się na Wykopie nie znam, ale opowiadanie na pewno miało potencjał kinowy, bo Michał Tylka zrobił z niego film z Piotrem Cyrwusem w roli głównej (to ten od Klanu, w sensie nie Tylka, tylko Cyrwus). Już przy tej okazji niektórzy podawali w wątpliwość, czy to dobrze, że copypasta opuszcza rejony, gdzie się ją copy i się ją paste. Obawy miał nawet sam Malcolm XD, co przyznał w wywiadzie dla Noizz1. Okazało się jednak, że wszystko wyszło fajnie. I w tym ogólnym nastroju fajności wydawnictwo W.A.B. odezwało się do internetowego literata z propozycją, żeby napisał książkę, a ono mu tę książkę wypuści. I po wielu zabiegach wydawniczo-promocyjno-marketingowych, w których nie uczestniczyłem, znalazła się też dla mnie rólka w całym widowisku. Bo oto mam przed sobą Emigrację Malcolma XD i zaraz będę ją tutaj dla was recenzował.

Chociaż to raczej nie jest recenzja, ale esejowate przemyślenia na kilka tematów, bo nie mam zamiaru przeprowadzać głębokiej analizy treści. Nie będę klepał nie wiadomo ile zdań i ich równoważników tylko po to, żeby natłuc cztery strony OpenDocument, które solidnie wyglądają na portalu, a pod koniec łaskawie informować, że książka jest dobra. Napiszę to teraz. Książka JEST DOBRA. I jeśli chcecie szybko lecieć po nią do księgarni, to możecie w tym miejscu skończyć czytanie. Ale jeśli czujecie nieprzemożną chęć dowiedzenia się, czemu jest WYDARZENIEM i poznać moje osobiste refleksje dotyczące zagadnienia z początku (czyli drukowania internetu), to zapraszam do tańca.

Nie ukrywam, że głównymi powodami, dla których sięgnąłem po Emigrację, były raport o czytelnictwie w Polsce i sraka, która po jego publikacji zalała internet. Głównie w formie jeremiady o upadku kultury, schamieniu i ogólnym zezwierzęceniu spowodowanym dramatycznym spadkiem spożycia literatury. Wielu ludzi odwieziono do szpitali z zawałem dupy po tym, gdy dowiedzieli się, jak wielki odsetek Polaków nie miał nawet książki w ustach. Tylko czy to rzeczywiście takie dziwne, skoro już od ładnych paru lat lansuje się czytanie jako rozrywkę intelektualistów? Dzisiejszy polski snob to osoba, która umiejętność sklejania liter do kupy poczytuje sobie za zaszczyt i domaga się za to medalu Gloria Artis. Fajnie i wygodnie jest wtedy porównywać się z jakimś Cebuliuszem, który raz tylko w życiu wziął książkę do ręki, i to przez pomyłkę, bo szukał pilota. STOP! Tak nie może być! Fetyszyzowaniu książek należy stanowczo przeciwdziałać. A w jaki sposób? Tu właśnie pojawiają się wydawnictwo W.A.B. i Emigracja.

Bo założę się, że gdyby w raporcie o czytelnictwie uwzględnić internetowe pasty, wynik byłby wcale niezły. A gdyby przyjrzeć się słupkom dotyczącym samego Malcolma XD, wyszłoby, że to jeden z najpoczytniejszych pisarzy w Polsce. Takich statystyk nie ma, ale zamiast nich możemy się posłużyć rankingami sprzedaży. Emigracja trafiła do TOP 10 najchętniej kupowanych książek Empiku jeszcze w PREORDERZE! To o czymś świadczy.

Nie zamierzałem być gorszy od ludzi nabijających te wyniki, więc też ją przeczytałem. Lektura przekonała mnie o tym, o czym wiele razy już słyszałem i ku czemu sam się skłaniałem, ale nie miałem jeszcze niezbitych dowodów. Mianowicie, że dobrą literaturę można dziś znaleźć wszędzie. Ten anonimowy autor, który prawdopodobnie nigdy się nie ujawni (to przeczyłoby definicji anonimowości), ma w sobie coś z wczesnej, polsko-ruskiej Masłowskiej. Taki dar pisania bez spiny, przejawiający się w bardzo liberalnym podejściu do języka. Przykład: Wchodzimy do kuchni, gdzie chłopaki siedzą przy stole i prewencyjnie piją zawczasu popitkę, czyli browary, żeby przeciwdziałać największemu zagrożeniu związanemu ze spożywaniem alkoholu, czyli odwodnieniu (s. 83). Takiego pisania jest całe 238 stron i wszystko to – żeby nawiązać do przytoczonego fragmentu pijacką nomenklaturą – wchodzi znakomicie. Oczywiście, to styl wykuty w ogniach internetu. Dużo jest więc CAPSLOCKA, wyrazów powszechnie uważanych za wulgarne (ale chętnie używanych), dygresji (w sumie cała książka jest dygresją), flashowego sposobu przedstawiania historii, memicznego humoru i swobodnych zmian rytmu narracji. Ktoś, kto pasty zna, odnajdzie w Emigracji mnóstwo wspaniałości. Ktoś, kto past nie zna – pozna. A i jedni, i drudzy będą mieli okazję przeczytać wiele trafnych spostrzeżeń dotyczących doświadczenia pokoleniowego, jakim stały się wyjazdy za chlebem na Wyspy.

No bo jeśli jeszcze ktoś nie zauważył, tego właśnie dotyczy książka. Malcolm XD był jednym z tysięcy młodych Polaków, którzy zanim jeszcze zyskali łatkę żrących awokado millenialsów, jeździli do GB kuszeni wizją kosmicznych (w przeliczeniu na złotówki) zarobków. Najczęściej tuż po ogólniaku i chwilę przed studiami, w te słynne „najdłuższe wakacje w życiu”, lądowali na kilka miesięcy w gościnie u królowej. Na miejscu czekały na nich low qualified jobs: zmywaki, maki, sprzątanie, jabłkobranie, babysitting i sam sitting w oczekiwaniu na załatwienie lepszej fuszki przez szwagra siedzącego w Dover. Potem niektórzy wracali, a inni zostawali. Albo na odwrót: inni zostawali, a niektórzy wracali. I tak to trwało i trwało, i trwało. A Ojczyzna mieliła temat w analizach, artykułach, reportażach, hasłach wyborczych i wspomnieniach. Dotąd jednak nie było kogoś, kto opowiadałby o emigracji tak, jak mówi się o niej w kręgach najwytworniejszych emigrantów. Ten język anegdot snutych przy piwkach, grillach i papierosach uchwycił dopiero Malcolm XD.

Przy tym opisuje on emigranckie realia bez dramatyzowania i nadawania im wielkich znaczeń. Choć owszem, niczym lump-bajarz miesza prawdę z fikcją, to w gruncie rzeczy przedstawia bardzo dokładny i rzeczowy obraz emigracji z punktu widzenia jednostki. Nie cwaniakuje, nie wyolbrzymia i, co najważniejsze, nie pieprzy głupot jak wszyscy ci, którzy zachorowali na charakterystyczny w objawach emigrancki patriotyzm. Autor z iście etnograficznym zacięciem opisuje za to mentalność pasażerów autokaru do Londynu, krzywe (inter)akcje z rodakami, pomniejsze międzynarodowe inby, no i, rzecz jasna, życie niewykwalifikowanych pracowników z Europy Środkowo-Wschodniej.

Boom na wyjazdy do Anglii już osłabł, a wielka narracja Polaków z JuKej zaczyna się powoli rozmywać. Emigracja pojawia się więc w odpowiedniej chwili, by pretendować do tytułu ważnego świadectwa czasów… no, może jeszcze nie minionych, ale mijających. Tymczasem Polska sama staje się rynkiem dla imigrantów i mechanizmy rozpoznane przez autora past możemy obserwować na naszej ziemi. Widać to chociażby w rosnących cenach wynajmu mieszkań w stolicy i innych dużych ośrodkach oraz, niestety, w absurdalnych gównoburzach o „naszejszość” stawianą w opozycji do „ichniejszości”. Przez to książkowy debiut Malcolma staje się jeszcze ciekawszy. Jest bowiem duża szansa, że kumatym czytelnikom ułatwi spojrzenie z dystansu na dzisiejszą Polskę (co, jak wiadomo, nie jest łatwe). Swoją drogą, zastanawiam się, czy za lat parę nie powstaną podobne Emigracje pisane przez ludzi do nas przyjeżdżających do roboty. Bo czy zupełnie zielony uberowiec ze wschodu gubiący się na warszawskich ulicach, ze wściekłym krawaciarzem na tylnym siedzeniu, nie jest jak zesrany ze stresu Malcolm błądzący rikszą po Londynie? Albo czy nie ma u nas pól sezonowego zapieprzu w miejscowościach, z których wszyscy mieszkańcy już wyjechali?2

Wracając zaś do pastowej proweniencji Emigracji – to pierwszy raz, kiedy reprezentant tego internetowego gatunku wchodzi do głównego nurtu literatury. Ale czy chętniej będzie się podobne rzeczy publikować, to już zależy od zmiany myślenia o tym, kim jest pisarz. A to nie będzie łatwe, co widać już teraz chociażby po ciężkich bojach zwolenników i przeciwników instapoezji. Gra toczy się jednak o odkrywanie talentów, więc przedefiniowanie pisarstwa jest warte zachodu. W.A.B. to dla mnie przykład wydawnictwa działającego na rzecz takiej właśnie zmiany. Choć Malcolm XD już wcześniej zyskał pozainternetową popularność, co powinno wszystkim unaocznić, że warto rozglądać się po sieci, to jakoś nie widać, by duże wydawnictwa korzystały z okazji do zdobywania czytelników w ten sposób. Jako wyjątek ktoś mógłby wskazaćAfter Anny Todd – soft porno z miliardem odsłon na Wattpadzie. Ale po primo – rzecz jest zagraniczna i przez zagranicę odkryta (wiadomix, że tam zawsze wszystko szybciej). Po drugo – przekład książki z internetu na papier swój sukces zawdzięcza wielkiej popularności zespołu One Direction, a nie poziomowi pisarstwa. Po trzecio – to przykład dość zwietrzały, bo pierwsze polskie wydanie pojawiło się w 2015 roku. Trafniejszym przykładem mogłoby być A ja żem jej powiedziała, czyli uksiążkowione wpisy z instagrama Katarzyny Nosowskiej. Bez dwóch zdań bestseller, ale mówimy przecież o jednej z najważniejszych polskich artystek i osobie robiącej w słowie od dobrych 30 lat. Sukces odnosi wszystko podpisane jej nazwiskiem. Mnie chodzi zaś o te masy ludzkie publikujące codziennie jottabajty tekstu. Taki ogrom autorów godzi we wciąż dobrze się trzymające stereotypowe wyobrażenie pisarza przez duże Pi. Kogoś wykonującego ekskluzywny zawód nie dla frajerów. Piszącym w sieci wciska się więc do głowy, że są chuja warci, jeśli nie wydadzą czegoś w formie książkowej. Przez to sporo sił idzie na wymyślanie, jak dotrzeć do wydawcy, a nie do odbiorcy. W.A.B. przełamuje ten schemat. Jasne, jako gigantyczna oficyna może sobie pozwolić na odważne zagranie. Nie chcę tworzyć panegiryku na ich cześć, jednak fakt, że siedzą tam jacyś kumaci ludzie, musi zostać odnotowany. Miejmy nadzieję, że inne wydawnictwa też pójdą tą drogą.

A jak się to wszystko rozwinie? Trudno powiedzieć. Dynamizmu WWW nie da się oczywiście uchwycić, więc książki takie jak Emigracja zawsze będą czymś w rodzaju preparatu pozwalającego na oglądanie w przybliżeniu internetowej formy literatury. Z drugiej strony będą doskonale utrwalały efemeryczne zjawiska, które zmieniają się równocześnie z pędzącymi soszjalami. W tym kontekście można takiego Malcolma XD potraktować jako pastę wklejoną do naszej biblioteczki.
autor: Malcolm XD

tytuł: Emigracja

wydawnictwo: W.A.B.

miejsce i rok wydania: Warszawa 2019

stron: 238

format: 150 × 212 mm

oprawa: miękka

Z Wielkiej Brytanii, gdzie pracował Malcolm XD, bliziutko jest do Francji. Poczytajcie więc o najnowszej książce Michela Houellebecqa, którą zrecenzowała Magdalena Pawłowska. Wolicie Norwegię? Proszę bardzo! O Współczesnej rodzinie przeczytacie w tekście Moniki Jasek. Mamy też coś po sąsiedzku – Białoruś dla początkujących Igora Sokołowskiego. Książką zajęła się Agata Zuzanna Starownik.

1    Malcolm XD, Ukrywanie tożsamości to nie zagrywka, tylko konieczność, rozm. Maciej Wernio, „Noizz”. Dostępny na: https://noizz.pl/wywiady/malcolm-xd-wywiad-o-ksiazce-emigracja-i-filmie-fanatyk/ev548n1 [dostęp: 29.05.2019].

2            Odpowiem sobie sam. Już powstają. Przykład – Polak z Ukrainy Dimy Grabowskiego. Zresztą też W.A.B.

(Ur. 1991) Poeta, prozaik, felietonista. Wzrost - 176 cm. Szczupły. Oczy koloru szarozielonego. Bez nałogów i obciążeń finansowych. Jego ulubiona liczba to 100000000. W przyszłości chce zostać samolotem.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %