Kultura w dymkach

O niuansach prostą kreską

Śmiech i śmierć. Konfrontacja i zmiana. Pasja i niezrozumienie. Podatność na zranienie i dynamika rodzinnych relacji. Wszystko to zamknięte w komiksowych kadrach z doskonałym wyczuciem formy oraz niuansów międzyludzkich zależności. Tak w skrócie prezentuje się komiks Adriana Tomine’a.

Amerykański twórca uznawany jest za jednego z najważniejszych współczesnych autorów zza oceanu z dziedziny komiksu i literatury razem wziętych. Mogłam się o tym przekonać dzięki Kulturze Gniewu, która wydała na polskim rynku drugi już jego tytuł – Śmiech i śmierć (pierwszy to Niedoskonałości z 2010 roku, nakład wyprzedany). Czy to prawda? Nie mogę potwierdzić ani zaprzeczyć, bo nie jestem amerykanistką, ale wiem tyle, że lektura była dla mnie wymagająca i angażująca – dokładnie tak, jak lubię – i bardzo chętnie zapoznałabym się z resztą jego twórczości.

Komiks Tomine’a to zbiór sześciu krótkich graficznych opowiadań. Przekazują one historie osób różnej płci, w różnym wieku, z różnymi doświadczeniami życiowymi. Łączy je wszystkie kilka wyraźnie zarysowanych motywów: konfrontacja z trudną sytuacją, przełomowy moment w życiu, pasja, która wcale nie kojarzy się jedynie z pozytywnymi wrażeniami czy droga do zrozumienia własnej tożsamości. Elementem wspólnym jest także klimat, przywołujący na myśl amerykańskie miasteczko, w którym ciężko o udaną i satysfakcjonującą egzystencję. Wrażenie to podkreślają kolory użyte przez komiksiarza – pastelowe odcienie brązów i beżu, nie do końca brudne, ale najzwyczajniej nieciekawe.

Jest jeszcze jedna sprawa – zakończenia większości komiksów. Wydaje mi się, że Tomine w puentach robi podwójną woltę. Z jednej strony tworzy coś, czego nie spodziewają się jego bohaterowie, bo oczekują od życia innych rozwiązań, z drugiej – nabija w butelkę czytelników, którzy przyzwyczajeni są do innych schematów fabularnych. Można więc być pewnym, że nie będzie się pewnym, dokąd zaprowadzą nas kolejne historie.

Czas teraz przedstawić panteon osobowości i ich problemów. Mamy twórcę zupełnie nowej gałęzi sztuki zwanej rzeźbiarstwem ogrodowym. Projektuje on gliniane obiekty, które wypełnia żywymi roślinami; to połączenie wytworów rąk ludzkich i natury w czystej postaci. Artysta jest pasjonatem poświęconym swojej sztuce, próbuje, dostosowuje, promuje. Nie zraża się łatwo, jest przekonany o swoim powołaniu. W końcu pasja rzuca się tłustym czarnym cieniem na jego życie rodzinne, relacje z żoną i sąsiadami, a także codzienną pracę.

Dalej mamy dziewczynę łudząco podobną do znanej gwiazdy filmów pornograficznych – jednostkowy dramat, nieporozumienie wpływające na kształt całego życia. Mamy dwójkę osób po przejściach, które mogłyby być dla siebie ratunkiem, ale lądują w relacji podszytej toksycznością, przemocą (fizyczną, psychiczną, emocjonalną i finansową) oraz niezdrową zależnością. Mamy matkę i jej enigmatyczne wspomnienia przekazywane synowi. Nastolatkę, która szuka wsparcia u rodziców w realizowaniu nie do końca trafionego hobby, i ojca, który musi się nauczyć entuzjazmu dla takich wybryków. Mamy w końcu mężczyznę, który korzysta z zapasowego klucza, żeby posiedzieć trochę w starym mieszkaniu pod nieobecność nowych właścicieli. Można to rozumieć jako dość rozpaczliwą i chyba nie za bardzo uświadomioną próbę odzyskania dawnego życia.

Wszystkie postaci i ich historie są doskonale zniuansowane. Dlatego wymagana jest uważna, powolna, refleksyjna lektura komiksu. Przyznaję, że początkowo rzuciłam się na niego bez opamiętania i wchłonęłam na raz. A potem nie wiedziałam, co o nim myśleć, bo straciłam zbyt wiele szczegółów, by docenić ogólny kunszt. Musiałam czytać ponownie, dawkować kolejne graficzne opowiadania, żeby docenić nie tylko fabułę czy podejmowane problemy, lecz także konstrukcję, detale rysunku i drobne akcenty.

Śmiech i śmierć pokazuje, głównie w układzie kadrów i ich dynamice, jak Tomine dobrze operuje językiem komiksu. Jedyny nieudany eksperyment to, moim zdaniem, forma pierwszej opowieści, wsadzonej w ciasne ramy pasków charakterystycznych dla komiksów umieszczanych w gazetach. Autor ograniczył sobie przez to pole manewru i sprawił, że historia straciła na płynności, jej lektura była rwana i w efekcie mało przyjemna.

Adrian Tomine stworzył dzieło pełne i dopracowane. Chociaż styl jego ilustracji jest stosunkowo prosty – symboliczne tło, stonowane kolory, cienkie kontury, brak cieniowania – to potrafi oddać te miniaturowe gesty i grymasy, które odpowiadają za naturalność i rzeczywistość przedstawianych bohaterów. Natomiast ich historie równie dobrze mogłyby zostać ukazane w formie serialu z niezależnymi od siebie odcinkami – nie tyle dzięki skomplikowanej akcji, co rozwiniętym charakterom oraz odpowiedniej dozie niedopowiedzeń.


autor: Adrian Tomine
tłumaczenie: Agata Napiórska
tytuł: Śmiech i śmierć
wydawnictwo: Kultura Gniewu
miejsce i rok wydania: Warszawa 2020
liczba stron: 124
format: 165 × 235 mm
okładka: miękka ze skrzydełkami

Żyje życiem fabularnym prosto z kart literatury i komiksu, prosto z ekranu kina i telewizji. Przeżywa przygody z psią towarzyszką, rozkoszuje się dziełami wegetariańskiej sztuki kulinarnej, podnieca osiągnięciami nauki, inspiruje popkulturą. Kolekcjonuje odłamki i bibeloty rzeczywistości. Udziela się recenzencko na instagramowym koncie @w_porzadku_rzeczy.

    1 Comment

    1. […] zainteresował Was Wilk, sprawdźcie jeszcze trzy inne teksty z naszego portalu: o innym świetnym komiksie, który prostą kreską opowiada o niuansach; o katalogu i wystawie, które podejmują temat natury […]

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %