Z innej beczki

Światy równoległe – recenzja

Dość modne ostatnio stało się popularyzowanie nauki w mediach społecznościowych, gdzie zasięgi znacznie przekraczają możliwości tak zwanych klasycznych mediów. To trend, który bardzo cieszy i napawa optymizmem. Równolegle jednak rośnie w siłę nurt pseudonaukowy i choć możemy z niego kpić do woli, niektóre podejrzane idee mają bardzo dużą siłę przebicia, a część z nich okazuje się niebezpieczna.

Leczniczy wpływ homeopatii? Proszę bardzo, samo w sobie może nie brzmi to groźnie, ryzyko pojawia się, gdy odmawia się pomocy medycznej na rzecz terapii homeopatycznych. Antyszczepionkowcy? Denialiści klimatyczni? Irydolodzy? Wszystkie te grupy aktywnie głoszą teorie, w które wierzą mimo braku dowodów naukowych na poparcie nieraz absurdalnych tez. Każde z tych środowisk doczekało się także rozdziału w reportażu naukowym Światy równoległe. Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze Łukasza Lamży.

Jeśli boicie się, że czytanie książki o oczywistych przecież bzdurach będzie stratą waszego czasu, spieszę donieść, że autor potrafi bardzo sprawnie wyjaśnić, dlaczego z naukowego punktu widzenia te konkretne pomysły można zaliczyć do bzdur. Lamża z niesamowitą cierpliwością i otwartym umysłem zgłębił trzynaście spośród tysięcy pseudonaukowych teorii, a każdą z nich przedstawił w osobnym eseju, gdzie nie tylko je dekonstruuje i demaskuje, ale także umieszcza w szerszym kontekście naukowym i społecznym. Dzięki temu udało mu się właściwie uniknąć szyderstwa, choć gdzieniegdzie pozwala sobie na ironiczny komentarz.

Lektura ma ogromny walor edukacyjny – oczywiście pod warunkiem, że nie jesteście takimi czubkami jak ja i nie znacie każdej z omawianych teorii od podszewki z tego samego powodu, o którym na wstępie wspomina Lamża: „Często jestem pytany, dlaczego potrafię siedzieć godzinami, czytając o rozmaitych sposobach na utrzymanie przy życiu pingwinów na arce Noego albo o kolejnych dowodach na globalny spisek reptilian. Jak to »dlaczego«? Przecież to jest fascynujące – samo w sobie, po prostu jako jeden z wielu przejawów ducha ludzkiego!”.

Ta książka w ogóle idealnie do mnie trafia: świetnie systematyzuje wiedzę, jest rzetelna, podparta naprawdę solidnym researchem i znajomością zagadnień z wielu dziedzin nauki, a jednocześnie tak lekka w odbiorze, że czyta się ją jak dobrą powieść. Niesamowicie absurdalną powieść. Tak absurdalną, że momentami trudno się odnaleźć w gąszczu abstrakcji, ale tylko na chwilę, tylko po to, by za moment już doskonale wiedzieć, dlaczego się do niego trafiło – oto razem z autorem poddajemy się swobodnej refleksji z gatunku „ile ton odchodów dziennie musiałaby unieść arka Noego”.

Jest tu rozdział, który jako lekomański i uwielbiający „wyroby medyczne” naród powinniśmy sobie zaaplikować wszyscy, jak jeden mąż. Jeszcze się nie spotkałam z tak zgrabnym rozprawieniem się z mitem o skuteczności leków homeopatycznych jak u Lamży. To jest, proszę Państwa, rozdział do przeczytania koniecznie, jeśli nie dla Was, to dla wujków, ciotek, babć i dziadków.

Z lektury dowiemy się także wiele na temat samej metodologii badań. Jest to rozprawa o nauce i o tym, jakie warunki trzeba spełnić, żeby przeprowadzić dobry eksperyment naukowy, a także o tym, jak mają się wyniki tego jednego eksperymentu do zebranej już wiedzy na dany temat. Polecam sięgnąć po tę publikację, żeby zapłakać nad tym, jak łatwo ludziom przychodzi besztanie nauki, która już nieraz dostała po uszach nawet od swych propagatorów. Jak ciężko tę naukę później wyprać z oszustw i jak potężne, piorące umysły teorie pseudonaukowe buduje się na beznadziejnej metodologii czy rozdmuchanym ego naukowca.

Niestety nie znajdujemy w książce odpowiedzi na pytanie, czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze. Aż się prosi o jeszcze szerszy kontekst społeczny, głębszą refleksję. Niech to będzie zaledwie luźna wariacja na temat, ale niech będzie cokolwiek. Niestety, musimy zadowolić się bardzo rzetelnym rozprawieniem z konkretnymi mitami. Jest to ładna analiza fenomenu pseudonauki: autor pokazał tu mechanizmy psychologiczne i społeczne, wyjaśnił, dlaczego tak łatwo przychodzi nam wiara w takie bajki z mchu i paproci. A ja bym chyba jednak chciała wierzyć, że nawet tam, gdzie pozornie nie ma już nadziei, można doszukać się czegoś budującego.

Co jest w tej książce złe? Za krótka. To lektura na jeden wieczór. Powinna stanowić zaledwie wstęp do kilkutomowych rozważań o pseudonauce. Nie oszukujmy się jednak – zwolennicy teorii stanowiących temat tej pracy, a zatem osoby, którym najpotrzebniejsza byłaby jej lektura – nigdy po nią nie sięgną. A przecież wystarczy na nią spojrzeć i już wiadomo, że dostaniemy coś równie czadowego jak kot na okładce.


Autor: Łukasz Lamża

Tytuł: Światy równoległe. Czego uczą nas płaskoziemcy, homeopaci i różdżkarze

Wydawnictwo Czarne

Miejsce i rok wydania: Wołowiec 2020

Liczba stron: 224

Format: 133 × 215 mm

Oprawa: twarda

Na co dzień pracuje w biurze, hobbystycznie studiuje psychologię kliniczną na katowickim SWPS-ie. Ma zdiagnozowaną zaawansowaną grafomanię, najchętniej w nurcie dziwnologii stosowanej, ale w lapsusach to już w ogóle biegle. Największa wielbicielka Wojciecha Manna. Żywicielka kota – termofora.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %