Wywiady

Tochman boli prawdą

Wydawnictwo Literackie zapowiada na początek przyszłego roku premierową książkę Wojciecha Tochmana. Zanim poznamy nową, za sprawą WL możemy przypomnieć sobie poprzednie. Wznowiono już Dzisiaj narysujemy śmierć i Jakbyś kamień jadła. Obie zatrważające i poruszające. Dziś to już klasyka reportażu. 

Dzisiaj narysujemy śmierć to książka o masakrze w Rwandzie, a właściwie skutkach ludobójstwa, do którego doszło w 1994 roku. W maju owego roku w wypadku lotniczym zginął prezydent kraju. Wywołało to szał zabijania. Zwykli ludzie wyszli na ulice miast i zaczęli bestialsko mordować swoich sąsiadów. Ekstremiści Hutu w ciągu stu dni zabili około miliona osób pochodzenia Tutsi. Tochman jeździł tam kilka razy, żeby zrozumieć, jak do tego doszło, i rozmawiać z ludźmi, którzy ocaleli. Powstał wstrząsający reportaż.

Jakbyś kamień jadła jest wynikiem wielu wypraw do Bośni. Tochman opisał w tej książce kobiety, które straciły podczas wojny na Bałkanach swoich bliskich. „Domy i świątynie zrównano z ziemią. Co zrobiono z ludźmi?” – czytamy na samym początku i już wiadomo, że to nie będzie łatwa lektura. Nie ma bowiem po stracie bliskich większego bólu niż ból matki i żony. Tym większego, gdy nie wiemy, gdzie są szczątki naszych zmarłych. Ból osamotnionych kobiet stara się ukoić inna kobieta – doktor Ewa Klonowski, która identyfikuje ciała. Książka Jakbyś kamień jadła w 2003 roku była nominowana do Nike i znalazła się w finale prestiżowej nagrody Prix RFI „Témoin du Monde”.

Jak pisze Tochman? Jest zawodowcem w każdym calu. Jest najwyższej klasy specjalistą – zawsze trafia bezbłędnie w sedno, operuje słowem jak neurochirurg, a rozpacz płynie z kart jego reportaży strugą gęstą jak krew. Dramat bohaterów boli czytelnika dogłębnie.

Nie znam innego reportera, który z taką dokładnością obserwuje i analizuje sytuację, a potem precyzyjnie ją opisuje. To niezwykła sztuka, której najpewniej nauczyła go Hanna Krall, ale on nie kopiuje jej stylu. Jego sposób pisania charakteryzują olbrzymie opanowanie i profesjonalizm. Tochman tłumi w sobie emocje i pozostaje wierny jedynie faktom oraz oszczędnemu językowi opowieści. Zimna krew pozwala przedstawić oprawców i ofiary najrzetelniej, jak się da. Nie wiemy, co autor przeżywa (choć przecież nie jest z kamienia), bo w tekstach staje się niewidzialny. Redukuje siebie do oczu i ręki z piórem. To kwintesencja pisania prawdy, choć przecież nie jest obojętny na to, co widzi. Uważam go za mocne zaprzeczenie słów Nietzschego, że nie ma faktów, są tylko interpretacje. O tym, co myśli, dowiecie się pod warunkiem, że przeczytacie jego książki bardzo uważnie. Tutaj uwaga – jego postawa jest niemal dekalogowa. Czy dlatego te książki nigdy się nie zestarzeją? O tym w rozmowie z autorem.

***

Artur Baranowski: Po co dziś wznawiać książki opisujące coś okropnego, co działo się tak dawno? Czy to oznacza, że nie wyciągamy wniosków z przeszłości?

Wojciech Tochman: Trudno mi mówić za wszystkie książki. Mogę mówić o swoich. Ludzie pisali do mnie z żalem, że nie można ich znaleźć w księgarniach. Chcą je czytać. Dorastają nowi czytelnicy. To chyba największa satysfakcja dla autora. Jakbyś kamień jadła wyszła po raz pierwszy szesnaście lat temu. Dzisiaj narysujemy śmierć – osiem. Oba tytuły ukazały się w wielu przekładach. Niebawem wyjdą nawet w Brazylii. To moje pisanie na razie się chyba nie starzeje. Bo pisanie lubi się starzeć. Zmienia się język, estetyka i książka umiera. Ale nigdy nie zmieni się to, co się dzieje między ludźmi. Charakter relacji międzyludzkich. Dobro i zło będą istnieć, dopóki ludzie będą na świecie. Doświadczenie zła może i czegoś uczy. Ludzie wyciągają wnioski, chcą spokoju i pokoju. Ale przychodzi następne pokolenie, ani lepsze, ani gorsze od poprzednich, które zła nie pamięta. I zaczyna z nim bezrozumnie igrać. Nie mówię, że wszyscy. Bo na przykład ci, którzy czytają, także młodzi, rozumieją świat. Wiedzą, że nacjonalizm, ksenofobia, antysemityzm, rasizm to nic dobrego. Że z tego bierze się nieodwracalne nieszczęście pojedynczych ludzi i całych społeczeństw. Są takie książki, które przestrzegają nas przed naszą najmroczniejszą stroną. Wśród nich i te dwie moje: o Bośni i o Rwandzie. Ludzie chcą je czytać, bo czują i rozumieją, że to, co tam stało, nie jest ani sprawą bośniacką, ani rwandyjską.

AB: Książki najmocniej przemawiają wtedy, gdy trafiają do czytelników w odpowiednim momencie. Czy opowieści o ludobójstwie na Bałkanach i w Rwandzie są dziś potrzebne w Polsce?

WT: Myślę, że książki przemawiają do czytelnika wtedy, kiedy dotykają jego osobistych emocji, pragnień, niepokojów. Wielu Polaków nie czuje się dziś w Polsce dobrze. Obawiają się rosnącego w siłę nacjonalizmu. Brzydzi ich nasza państwowa niechęć do obcych i innych. Także do tych, którzy uciekają z wojennej pożogi. Czy tym czytelnikom potrzebne są moje opowieści o Bośni i Rwandzie? Chyba po to, by dostać jeszcze większej depresji. Powiem inaczej: to książki takie jak te dwie moje potrzebują dzisiaj swoich emisariuszy. Żeby polecali ich lekturę tym, którzy wciąż nie rozumieją, czym kończy się dzielenie ludzi na lepszych i gorszych.

AB: Czy Polskę nakarmioną prezentami od rządzących interesuje refleksja, że rozstrzeliwanie bezbronnych lub odcinanie głów sąsiadom zaczyna się zawsze „niewinnie”, od słów nienawiści?

WT: Trudno generalizować. Nie ma jednej Polski. Dobrze jest wiedzieć, co dzieje się na świecie, gdzie ludzie cierpią i z jakiego powodu. Wiedza to podstawa. Za wiedzą idzie refleksja. Potem może pojawiają się jakieś dobre emocje. Później przychodzi działanie. Książki reporterskie dostarczają wiedzy o świecie.

AB: Czy zmienił pan coś w treści obu książek, przygotowując bieżące wydania? Może chciał pan, żeby były jeszcze mocniejsze bądź prostsze w odczytaniu?

WT: Nigdy nie myślę o tym, czy coś będzie mocne czy mniej mocne. Nie podkręcam rzeczywistości. Piszę, jak jest. Wprowadziłem tylko drobne zmiany redakcyjne. W kilku miejscach spostrzegłem za dużo słów. Jakieś niepotrzebne gadulstwo. Wykreśliłem więc kilka zbędnych zdań.

AB: Jak dziś odczytuje pan własne książki? Czy teraz coś w nich pana zawstydza naiwnością albo zaskakuje bezkompromisowością? Jest pan przecież dziś od nich starszy o szesnaście (Jakbyś kamień jadła) i osiem lat (Dzisiaj narysujemy śmierć).

WT: Nie zauważam w moich książkach naiwności. Jeśli ktoś ją dostrzega, to z jego punktu widzenia wciąż jestem tak samo naiwny. Bo widzę sens w opowiadaniu o ludziach, którzy od innych ludzi doświadczyli niewyobrażalnego zła? Bezkompromisowość? A z faktami można iść na jakieś kompromisy? To dopiero byłoby zawstydzające.



autor: Wojciech Tochman
tytuł: Dzisiaj narysujemy śmierć
wydawnictwo: Literackie
miejsce i rok wydania: Kraków 2018
liczba stron: 208
format: 123 × 194 mm
oprawa: twarda

***

autor: Wojciech Tochman
tytuł: Jakbyś kamień jadła
wydawnictwo: Literackie
miejsce i rok wydania: Kraków 2018
liczba stron: 172
format: 123 × 194 mm
oprawa: twarda

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %