Przeczytaliśmy

Cyceдзяў

Wrócę przed nocą to dramatyczna osobista opowieść o bólu i poszukiwaniu. I wszystko jest w niej prawdziwe. Każde zdanie jest prośbą o rozwikłanie zagadki, a żadna odpowiedź nie przynosi ulgi. Na każdej stronie wyczytać można synowskie błaganie o pomoc w odnalezieniu grobu rodziców. Czy ukojenie przychodzi wraz z ostatnią stroną?

Można wybaczyć oprawcom rodziców? Pewnie nie, ale można nie szukać zemsty. Zamienić to w poszukiwanie prawdy. To właśnie zrobił Jerzy Szperkowicz, kiedy wyjechał w 2000 roku na Białoruś. Po 57 latach wrócił do miejsc swojego dzieciństwa. Tam, gdzie byli torturowani i zostali zamordowani jego rodzice. Nie chciał odnaleźć sprawców czy ich potomków. Pojechał tam, żeby odnaleźć miejsce pochówku matki i ojca. Zabili ich białoruscy sąsiedzi Szperkowiczów. Ci sami, którzy codziennie odpowiadali z życzliwością na powitanie.

Pewnego październikowego dnia w 1943 roku o świcie matka małego Jurka w pośpiechu karmi trzymiesięczną Irenkę. Za chwilę wyjdzie, żeby przejść 18 kilometrów do sąsiedniej wsi. Ma tam u znajomej oddane na przechowanie ubranka córki i inne cenne drobiazgi. Zanim wyjdzie w tajemnicy przed ojcem, już w drzwiach rzuci krótkie zdanie: „Wrócę przed nocą”. Dzieci już nigdy nie zobaczą mamy. Niedługo później zostanie im zabrany także ojciec.

Książka to nieustanna podróż – w głąb pamięci i w realnym, choć zmienionym świecie. To próba zrekonstruowania i opisania zarówno poczucia szczęścia w dzieciństwie, jak i historii dramatycznych. Szperkowicz pisze reportaż o losach swojej rodziny i jako zawodowiec stara się być skrupulatnym. Tylko tak bowiem da się opowiedzieć rodzinną tragedię. To jednak nie takie proste.

„Narasta konflikt ról: reportera i syna w żałobie. Sprężyny osobiste są silniejsze” (s. 186).

Chęć poznania ostatnich chwil matki i miejsca jej pochowania dają mu siłę do poszukiwań. Każda nowa wiadomość przychodzi z trudem. Każda wizyta u kolejnych świadków zamyka usta następnym. Autor napotyka coraz grubszy mur milczenia i prawdę można dostrzec już tylko przez szczeliny w nim. Bo miejscowi pamiętają, ale mówią coraz mniej. Szperkowicz stara się wiązać wszystkie nici i pleść z nich sznurek prawdy, który zaprowadzi go do miejsca pochówku rodziców.

Gdyby traktować tę książkę tylko jako opis pojedynczej tragedii, byłoby to niewłaściwe. Takie losy spotkały w czasie II wojny światowej wielu Polaków. Warto o tym pamiętać, ale też trzeba zapamiętać z tej książki to, w jak delikatny sposób autor prowadzi swoje poszukiwania, a potem – narrację. On w swoje pytania wkłada błaganie. Wie, że tylko tak może dojść do prawdy. Okazuje się to drogą przez mękę. Drogą, w której wciąż nie widać mety. Paradoksalnie, każda nowa wizyta na Białorusi przynosi coraz mniej nowych danych. Wciąż więcej rzeczy jest przemilczanych niż powiedzianych. Milczenie jest torturą dla pytającego. Czy zatem pamięć to jest to, co zapamiętaliśmy, czy raczej to, co chcemy powiedzieć?

* tytuł w języku białoruskim oznacza sąsiedzi.


autor: Jerzy Szperkowicz
tytuł: Wrócę przed nocą. Reportaż o przemilczanym
wydawnictwo: Znak
miejsce i rok wydania: Kraków 2021
liczba stron: 262
format: 135 x 208 mm
okładka: twarda

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %