Przeczytaliśmy

Uwaga! Huragan

Pierwszy raz zrobiło się w Polsce głośno o Jesmyn Ward rok temu, gdy na naszym rynku w końcu pojawiła się jej powieść Śpiewajcie z prochów, śpiewajcie, za którą autorka otrzymała National Book Award. Została nieźle odebrana, a ja sama także zaopatrzyłam się w egzemplarz tejże książki – więc tym bardziej ucieszyła mnie wiadomość, że w tym roku Wydawnictwo Poznańskie wydaje następną pozycję Ward, Zbieranie kości, za którą – uwaga! – pisarka również dostała National Book Award. Przeczytałam ją raz-dwa, więc zostaje mi już tylko czekać na kolejne tłumaczenia (szósta książka będzie mieć premierę w Stanach już niedługo).

Akcja powieści rozgrywa się w Bois Sauvage w Missisipi (a to miejsce można już kojarzyć ze Śpiewajcie z prochów, śpiewajcie) w ciągu 12 dni. Mieszkańcy przygotowują się na nadejście huraganu, ale do samego końca nie spodziewają się, z jaką siłą uderzy Katrina – i jak wiele istnień pochłonie. Główną bohaterką jest czternastoletnia Esch, która mieszka w domu zwanym Glinianką wraz z trzema braćmi oraz ojcem alkoholikiem. Matka nastolatków zmarła po urodzeniu najmłodszego z nich, Juniora, a jej cień i tęsknota dzieci za nią przewijają się przez całą historię. To na Esch zatem spada rola gospodyni, którą odgrywa całkiem nieźle do momentu, gdy dowiaduje się, że zaszła w ciążę. A tymczasem zbliża się huragan.

W ciągu 12 rozdziałów czytelnik ma szansę zapoznać się z codziennością najbiedniejszych mieszkańców afroamerykańskiej społeczności, funkcjonujących na granicy ubóstwa i walczących o byt. Ważnym elementem, o którym już nieco wspomniałam, jest też dysfunkcyjna rodzina, w której brak zarówno oparcia, jak i kogoś, kto byłby wyraźnym wzorcem postępowania dla pozostawionych samym sobie nastolatków. Esch z braćmi stara się po prostu przetrwać, choć nie jest to proste nie tylko ze względu na biedę, lecz także na brak porozumienia między najbliższymi przyjaciółmi, zaciętą rywalizację i nierzadko pogardę.

Wizja Stanów Zjednoczonych snuta przez Jesmyn Ward jest mocno przygnębiająca – historia rodziny Esch w niczym nie przypomina amerykańskiego snu. Świat przedstawiony u Ward jest pokazany w sposób bezpośredni, mocno realistyczny. Nie brakuje naturalizmu, a brutalność niemalże wylewa się ze stron, gdy czytamy o Skeecie i jego ukochanej suczce Chinie biorącej udział w walkach psów. Jako fankę mitologii zachwyciło mnie to, że Esch często porównuje się do Medei albo przywołuje przygody Jazona, tym samym dzięki lekturze mitów ucieka od strasznej rzeczywistości oraz problemów. Urzekające jest, że mimo nieporadności i niepełnej rodziny więzi między rodzeństwem są na tyle silne, że razem potrafi ono przetrwać wiele – w finale powieści nawet ojciec staje się tym, kim powinien być, i zaczyna zauważać w swoich latoroślach coś więcej niż tylko pomocników przy pracy wokół Glinianki.

Przez to jednak i tak przebija niezaspokojony żal i smutek po śmierci matki, pustka, której nie sposób zapełnić. Czytając Zbieranie kości, można też odnieść uzasadnione wrażenie, że kwestia segregacji rasowej w Ameryce wcale nie jest taka zamierzchła i nadal coś jest nie tak pod niektórymi względami – widać to chociażby przy okazji przygotowań do huraganu i walki z następstwami żywiołu. Nie sposób też zapomnieć właśnie o Katrinie, która wysuwa się na pierwszy plan dopiero pod koniec powieści, ale przez całe 12 rozdziałów jest gdzieś w tle i wzbudza niepokój zarówno bohaterów, jak i czytelników.

Zaletą prozy Ward jest przede wszystkim język i styl pisarki: pełen porównań, metaforyczny, łączący brutalność i subtelność. Jej historie mają uniwersalny przekaz, a tematyka, którą porusza, jest znana każdemu bez względu na to, czy mieszka w biednej części afroamerykańskiej dzielnicy w Missisipi, czy wiedzie całkiem wygodne życie w Polsce. Na pochwałę zasługuje także tłumaczenie Jędrzeja Polaka, który zgrabnie połączył naturalistyczny wydźwięk historii z delikatnością i pewną poetyckością. Zostaje tylko czekać na kolejne powieści!


autor: Jesmyn Ward
tytuł: Zbieranie kości
przekład: Jędrzej Polak
wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
miejsce i data wydania: Poznań 2020
liczba stron: 366
format: 210 × 140 mm
oprawa: twarda

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    1 Comment

    1. […] śpiewajcie i wiedziałam, że na pewno będę musiała przeczytać jej kolejne książki. Zbieranie kości już recenzowałam, więc nie zostało mi nic innego, jak podzielić się wrażeniami po Liniach […]

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %