Kundera raz!

Życie jest gdzie indziej, ale nie tu…

Życie jest gdzie indziej to już czwarta książka Milana Kundery w moim czytelniczym dorobku i pierwsza, która wywołała u mnie tak skrajne emocje. Z jednej strony: zachwyt – rozpływałam się nad wieloma przepięknymi sformułowaniami, trafnością wypowiadanych myśli, poetyckością opisów oraz rewelacyjnym poczuciem humoru. Z drugiej strony: irytacja, którą Kundera zafundował mi mniej więcej w połowie książki i która utrzymywała się aż do końca!

Bardzo dużo czasu spędziłam nad rozmyślaniami. Nie wiem w dalszym ciągu, czy kiedy dotarłam do połowy, miałam zły dzień, czy może faktycznie powieść spuściła z tonu, który mnie interesował i weszła w tony absolutnie dla mnie nieatrakcyjne… Prawdopodobnie będziecie musieli zdecydować o tym sami…

Życie jest gdzie indziej to powieść, po którą sięgnęłam ze szczególnym entuzjazmem. Zwłaszcza po pierwszych kilku stronach spodziewałam się przede wszystkim niezwykle ciekawej i przepełnionej pogłębioną analizą psychologiczną powieści o toksycznych relacjach matki z synem. Do pewnego stopnia dostałam to, czego oczekiwałam. W pewnym momencie jednak zaczęłam żałować, że książka nie jest o połowę krótsza. Z onirycznego i pełnego kobiecych wynurzeń tekstu, który momentami emanował wręcz erotyzmem i uczuciem, oraz z drugiej strony z tekstu bogatego w osobowość niezwykle ciekawego, nietuzinkowego, dorastającego chłopca – treści zaczęły zmieniać się w zbyt mocno przedłużające się wynurzenia na temat końca wojny, komunizmu i donosicielstwa, z którego nasz główny bohater, Jaromil, był niezwykle dumny.

Z niechęcią muszę przyznać, że do pewnego stopnia zabieg, którego zrealizowania podjął się Kundera, był bardzo udany, bo całkowicie wytrącił mnie z równowagi. Myślę, że nie bez powodu. Niewinne dzieciństwo okraszone magią, humorem i złymi uczynkami popełnionymi bez premedytacji zamieniło się w nudną dorosłość rozpieszczonego i jednocześnie bardzo niepewnego siebie chłopca, który nie potrafi wyrwać się z rąk własnej matki – głównie z powodu nieumiejętności samodzielnego życia. Z nieba przechodzimy do piekła, z sielanki do dżungli, gdzie w każdej chwili coś może nas pożreć. Nie wiem, czy Kundera zrobił to umyślnie, ale na pewno zrobił to po mistrzowsku. Wywołał w czytelniku te same uczucia, którymi okraszone są stereotypy związane z archetypem szczęśliwej krainy dzieciństwa oraz pełnej perturbacji dorosłości. Uczynił to jednak łapiąc się jeszcze jednego zabiegu. Zabieg ten złamał mi serce i uważam go za czystą i zamierzoną podłość!

Kundera z zabawnego, utalentowanego poety w wieku dorastania zrobił cynicznego wazeliniarza i mężczyznę bez honoru!

Za takie rzeczy powinno się karać. Jednocześnie bardzo chciałam wiedzieć, jak skończy się ta historia, oraz miałam ochotę rzucić nią o ścianę. Tyle moich wynurzeń emocjonalnych… Pora na odrobinę merytoryki.

Powieść jest dobrze napisaną, chociaż nie zawsze spójną historią dorastającego chłopca, który zbyt mocno uczepiony matczynej spódnicy nie potrafi szukać poczucia własnej wartości w sobie. W wyniku czego, gdy tylko staje się mężczyzną, brutalny świat dorosłych daje do zrozumienia, co o nim myśli. Sytuacja jest o tyle trudna, że Jaromil wychowuje się bez ojca, więc fundamenty jego świata od samego początku są jakieś takie naruszone – i to się czuje!

Razem z Jaromilem przeżywamy jego narodziny, dorastanie, lojalność wobec partii komunistycznej oraz śmierć. Jednocześnie czasem na pierwszym planie, a czasem gdzieś w tle rozgrywa się momentami tragiczna historia jego matki, a całość dopełniają próby zostania MĘŻCZYZNĄ (pożegnania się z dziewictwem, jeśli mogę ująć rzecz w ten sposób).

„Nurt życia opływa go…”

Całe życie Jaromila i jego matki (która jest nieodłączną częścią syna, tak jak i on jej, więc ciężko mówić o nich oddzielnie) płynie gdzieś indziej, poza nimi. Sfera prawdziwych emocji, przeżywania szczęścia i smutku, dynamiki życia ma miejsce przede wszystkim w wyobrażeniach i fantazjach. Tak jak Jaromil marzy jedynie o wielkiej karierze poety, tak jego matka fantazjuje tylko o wielkiej miłości, która zmieni całe jej życie. Gdyby złapać się stereotypów, w naszych czasach Jaromil byłby hejterem internetowym lub próbował zostać gwiazdą na Youtube, jego matka zaś byłaby nieszczęśliwą samotną kobietą, czytającą do poduszki harlekiny. Prawdziwe życie ich omija… Czy powinniście przeczytać Życie jest gdzie indziej? Nie wiem. Nie jest to książka, obok której można przejść obojętnie. Nie jestem tylko pewna, czy to była powieść dla mnie. A może o to chodzi, żeby potrząsnąć czytelnikiem? Dajcie znać. ?

Filologia klasyczna i ćwierćwiecze – na koncie. Podróże i własne książki – w planach. Kanał literacki, kino oraz dobre jedzenie – na co dzień.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %