Bardziej psy niż Bośnia
Na chwilkę zatrzymajmy się przy tym, o czym mówi komiks Anderssona i Sjunessona. Mówi o Bałkanach i ich mieszkańcach w okrutnych czasach. Mówi o ofiarach wojny, o czystkach etnicznych, beznadziei, ruinie i cierpieniu. Nie sposób jednak dowiedzieć się z niego zbyt wiele o sytuacji dziejowej, politycznej czy społecznej tamtego okresu. Nie znajdziemy tu wartości edukacyjnych. Nie jest to tekst historyczny ani reporterski. I właśnie dzięki temu – mimo poślizgu czasowego i zawirowań wydawniczych – Bośniacki płaski pies pozostaje dla nas publikacją atrakcyjną i aktualną.
Autorzy opowiadają o prawdziwych wydarzeniach z końca XX wieku w Słowenii, Chorwacji i Bośni – ale robią to, przepuszczając wybrane elementy, wrażenia, ułamki, inspiracje i nawiązania przez dwie maszynki o bardzo gęstym sicie.
Sito pierwszej maszynki to pamięć, wspomnienia, jednostkowe doświadczenia artystów. Nie dość, że podróż po krajach bałkańskich opisywana jest w komiksie z perspektywy czasu, to jeszcze autorzy patrzą na nią przez szkiełka mocno zabarwione subiektywnymi odczuciami, luźnymi skojarzeniami, indywidualną (i zdecydowanie nietypową) wrażliwością. O ile stosunkowo łatwo zgadywać, skąd pochodzą motywy typu zamrożony w lodówce Tito, bombardowanie lodami czy wdowy ze Srebrenicy, o tyle tytułowe płaskie psy otwierają liczne możliwości interpretacyjne. Pewną podpowiedzią mogą być materiały uzupełniające, wśród których znajduje się zdjęcie ulicznej dziury załatanej plamą świeżego asfaltu, przypominającego swym kształtem rozprasowanego zwierza. Do tego dorzućmy rozsiane tu i tam wątki zawiązane z modyfikacją i adaptacją elementów rzeczywistości oraz trop podsunięty przez wydawcę: w notce na okładce psy zostały opisane jako „zmiażdżone gruzami, przejechane przez czołgi, ale wciąż żywe”. Taki patchwork skojarzeń, inspiracji i wspomnień buduje całą historię w komiksie.
Kiedy zaś dorzucimy do tego sito drugiej maszynki, przez którą przepuszczono skrawki ówczesnych Bałkanów – specyficzny styl rysunku – zbudujemy spójny obraz wartości artystycznych komiksu. A rysunki, cóż, są brzydkie. Kanciaste, jakby nasmolone grubą czarną kredką, z licznymi detalami wypełniającymi poszczególne kadry, przez co odnosimy wrażenie przytłaczającej ciasnoty, brudu, zagracenia. I biedy – wypisanej na przetrąconych twarzach bohaterów, z dużymi wybałuszonymi oczami oraz nigdy niedomkniętymi otworami gębowymi.
Takie twórcze przepracowanie tematu to największa zaleta Bośniackiego płaskiego psa. Zawsze przecież ciekawie jest zatopić się w odmętach absurdu, pokracznej fantazji i krzywych skojarzeń. Samo przedzieranie się przez zmodyfikowane genetycznie tropy przynosi czytelniczą satysfakcję, a tu jeszcze dostajemy oryginalnych psich przewodników.
autorzy: Max Andersson, Lars Sjunnesson
tytuł: Bośniacki płaski pies
przekład: Wojciech Góralczyk, Justyna Högström
wydawnictwo: Kultura Gniewu
miejsce i data wydania: Warszawa 2018
liczba stron: 88
format: 210 × 297 mm
druk: czarno-biały
oprawa: miękka ze skrzydełkami