PrzeczytaliśmyRecenzje

Bardziej psy niż Bośnia

Komiks Maxa Anderssona i Larsa Sjunnessona Bośniacki płaski pies w oryginale został wydany kilkanaście lat temu, a od kilku lat polscy czytelnicy spodziewali się znaleźć ten tytuł w katalogu Kultury Gniewu. Dlatego gdy wydawnictwo zapowiedziało w końcu datę publikacji na styczeń tego roku, środowiskiem wstrząsnęła fala niedowierzania, po której nadeszła kolejna – tym razem rozbudzonej niecierpliwości i nabudowywanych od dłuższego czasu wysokich oczekiwań.
Komiks jest jednak nieco przeterminowany, czy raczej po prostu trochę spóźniony, ponieważ od jego wydania w Szwecji wiele już powiedziano na temat wojen bałkańskich – historia przedstawiona przez autorów inspirowana jest podróżą z 1999 roku przez kraje byłej Jugosławii, dzieli nas więc od bohaterów niemal dwadzieścia lat. Niemniej to dobrze, że Bośniacki płaski pies pojawił się na naszym rynku. To pozycja nietuzinkowa, która doskonale pokazuje, czym komiks jako forma może być, o czym i w jaki sposób mówić.

Na chwilkę zatrzymajmy się przy tym, o czym mówi komiks Anderssona i Sjunessona. Mówi o Bałkanach i ich mieszkańcach w okrutnych czasach. Mówi o ofiarach wojny, o czystkach etnicznych, beznadziei, ruinie i cierpieniu. Nie sposób jednak dowiedzieć się z niego zbyt wiele o sytuacji dziejowej, politycznej czy społecznej tamtego okresu. Nie znajdziemy tu wartości edukacyjnych. Nie jest to tekst historyczny ani reporterski. I właśnie dzięki temu – mimo poślizgu czasowego i zawirowań wydawniczych – Bośniacki płaski pies pozostaje dla nas publikacją atrakcyjną i aktualną.

Autorzy opowiadają o prawdziwych wydarzeniach z końca XX wieku w Słowenii, Chorwacji i Bośni – ale robią to, przepuszczając wybrane elementy, wrażenia, ułamki, inspiracje i nawiązania przez dwie maszynki o bardzo gęstym sicie.

Sito pierwszej maszynki to pamięć, wspomnienia, jednostkowe doświadczenia artystów. Nie dość, że podróż po krajach bałkańskich opisywana jest w komiksie z perspektywy czasu, to jeszcze autorzy patrzą na nią przez szkiełka mocno zabarwione subiektywnymi odczuciami, luźnymi skojarzeniami, indywidualną (i zdecydowanie nietypową) wrażliwością. O ile stosunkowo łatwo zgadywać, skąd pochodzą motywy typu zamrożony w lodówce Tito, bombardowanie lodami czy wdowy ze Srebrenicy, o tyle tytułowe płaskie psy otwierają liczne możliwości interpretacyjne. Pewną podpowiedzią mogą być materiały uzupełniające, wśród których znajduje się zdjęcie ulicznej dziury załatanej plamą świeżego asfaltu, przypominającego swym kształtem rozprasowanego zwierza. Do tego dorzućmy rozsiane tu i tam wątki zawiązane z modyfikacją i adaptacją elementów rzeczywistości oraz trop podsunięty przez wydawcę: w notce na okładce psy zostały opisane jako „zmiażdżone gruzami, przejechane przez czołgi, ale wciąż żywe”. Taki patchwork skojarzeń, inspiracji i wspomnień buduje całą historię w komiksie.

Kiedy zaś dorzucimy do tego sito drugiej maszynki, przez którą przepuszczono skrawki ówczesnych Bałkanów – specyficzny styl rysunku – zbudujemy spójny obraz wartości artystycznych komiksu. A rysunki, cóż, są brzydkie. Kanciaste, jakby nasmolone grubą czarną kredką, z licznymi detalami wypełniającymi poszczególne kadry, przez co odnosimy wrażenie przytłaczającej ciasnoty, brudu, zagracenia. I biedy – wypisanej na przetrąconych twarzach bohaterów, z dużymi wybałuszonymi oczami oraz nigdy niedomkniętymi otworami gębowymi.

Takie twórcze przepracowanie tematu to największa zaleta Bośniackiego płaskiego psa. Zawsze przecież ciekawie jest zatopić się w odmętach absurdu, pokracznej fantazji i krzywych skojarzeń. Samo przedzieranie się przez zmodyfikowane genetycznie tropy przynosi czytelniczą satysfakcję, a tu jeszcze dostajemy oryginalnych psich przewodników.

autorzy: Max Andersson, Lars Sjunnesson

tytuł: Bośniacki płaski pies

przekład: Wojciech Góralczyk, Justyna Högström

wydawnictwo: Kultura Gniewu

miejsce i data wydania: Warszawa 2018

liczba stron: 88

format: 210 × 297 mm

druk: czarno-biały

oprawa: miękka ze skrzydełkami

Żyje życiem fabularnym prosto z kart literatury i komiksu, prosto z ekranu kina i telewizji. Przeżywa przygody z psią towarzyszką, rozkoszuje się dziełami wegetariańskiej sztuki kulinarnej, podnieca osiągnięciami nauki, inspiruje popkulturą. Kolekcjonuje odłamki i bibeloty rzeczywistości. Udziela się recenzencko na instagramowym koncie @w_porzadku_rzeczy.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %