Blame! Winni infiltracji i paradoksu
Wędrówka
Killy’ego oraz Cibo – która z powodu swojej „śmierci” w poprzednim tomie jest zmuszona
przenieść świadomość do nowego ciała – wkracza w kolejny etap. Drzwi do
zagadkowego Toha Heavy Industries w końcu stoją przed nimi otworem. Tyle że za
nimi czyha zupełnie odrębny świat, rządzący się własnym prawami (także fizyki),
a co gorsza: niemal do reszty opanowany przez Istoty Krzemowe. Czy dwojgu
wędrowcom uda się tam wreszcie natrafić na ślad genu terminala sieciowego, czy
napotkają jedynie kolejne przeszkody i krwiożerczych przeciwników nie z tego
świata?
To
już połowa monumentalnego dzieła Tsutomu Niheiego, a mangaka wciąż dostarcza
nam więcej pytań niż odpowiedzi. Tym razem osią fabuły jest ukazanie prawdziwej
natury organizacji Toha, przewijającej się wcześniej w toku opowieści, zatem
siłą rzeczy całość bardzo traci na fabularnym rozbuchaniu. Nie oznacza to
jednak, że nie znajdziemy wszystkiego tego, co czyni Blame! wyjątkowym – chaotycznych walk z groteskowymi wrogami,
nagłych zwrotów akcji czy na przemian bezmiernych oraz klaustrofobicznych
przestrzeni. Do gry wracają różne frakcje: od Elektrybaków począwszy, a na
lalkowatych safeguardach kończąc, wychodzą na jaw chwiejne sojusze i od wieków
skrywane fakty… Słowem: nie sposób narzekać na nudę. Mamy też do czynienia z
bardziej dynamicznym zakończeniem, funkcjonującym tu na zasadzie serialowego cliffhangera.Przede
wszystkim wypada ponownie zwrócić uwagę na niesłychaną wyobraźnię twórcy przy
tworzeniu niezwykłych istot zamieszkujących cyberpunkowy świat. Tym razem
znajdziemy na kartach komiksu stwora uzbrojonego w coś w rodzaju przerośniętej
brzytwy, uskrzydloną wskutek zaskakującej przemiany Cibo, skarlałe niby-elfy
porozumiewające się z bohaterami przy pomocy fal radiowych czy zmutowanego
krzemowca nowego typu z rozlicznymi segmentowanymi odnóżami. Do giegerowskiej
kolekcji koszmarów wciąż dołączają kolejne, oby tak dalej! Tła wypadają nieco
bardziej skromnie, ale to poniekąd wina ograniczającej Niheiego lokalizacji.Natomiast
lepiej od najistotniejszego wątku wypadły tym razem te poboczne. Ciekawie
przedstawia się zgrabnie wprowadzony motyw pętli czasoprzestrzennej i
funkcjonującej w ramach Toha alternatywnej rzeczywistości. Autentycznie porusza
smutna historia rozchwianej emocjonalnie sztucznej inteligencji broniącej
ostatniego bastionu przed inwazją oraz Elektrycerza, który po każdej walce i
naprawie traci część siebie. Fabuła nabiera rozpędu właściwie bliżej końca
trzeciego wydania zbiorczego, co – w połączeniu z nieco za szybkim tempem
podawaniem nowych informacji – potęguje wrażenie przejściowego charakteru tej
odsłony cyklu, który wydaje się budować bazę do rodzącego się konfliktu.
Zupełnie jakbyśmy mieli do czynienia z rozstawieniem pionków na szachownicy. Z
drugiej jednak strony to może być wskazywać, że prawdziwa rozgrywka dopiero
teraz się zacznie, więc po czwartym tomie można się wiele spodziewać.Nie
oznacza to, że ta część bardzo odbiega poziomem od swoich poprzedników. Po
prostu znowu zdecydowanie się od niech różni. Wciąż jest to jednak epicka w
wymiarze, starannie przemyślana saga, której dalszego ciągu się wyczekuje;
możliwy finał niezmiennie budzi wielką ciekawość, a kolejne rozdziały przynoszą
ze sobą coraz to nowe niespodzianki. Nic zatem dziwnego, że manga tak imponująca
graficznie i frapująca fabularnie jak Blame!
zachęciła Japończyków do stworzenia filmowej wersji anime na jej podstawie. Ale
zanim przekonamy się, jak wyszło przeniesienie dramatycznej odysei Killy’ego na
ekran, przyjdzie nam zapoznać się co najmniej z jeszcze jedną częścią wydania
zbiorczego. Z pewnością przed nami sporo wrażeń!
autor: Tsutomu Nihei
tytuł: Blame! tom 3
przekład: Paweł „Rep” Dybała
wydawnictwo: J.P.Fantastica
miejsce i rok wydania: Mierzyn 2017
stron: 368
format: 185
× 286 mm
oprawa: miękka