CHCIEĆ | POTRZEBOWAĆ
W kulturze zachodniej Biblia, skarbnica metaforycznych obrazów, odgrywa rolę niewyczerpanego wodopoju artystów. Na żyznym gruncie moralnych wskazówek, które są w niej zawarte, wyrastają nieprzebrane pokłady konfliktów.
W Księdze Ezechiela (Ez 8, 1-13) możemy znaleźć tajemniczy opis ukrytej komnaty, w której siedemdziesięciu starców okadza wnętrze pełne bydła i pełzających zwierząt. Ta niepokojąca wizja staje się jasna, gdy uświadomimy sobie pierwotną rolę kadzidła. Palenie żywicy miało za zadanie zabić smród, szczególnie dotkliwie odczuwany w świątyniach, obleganych przez pielgrzymów. Sporo wysiłku kosztuje maskowanie odoru poczucia winy. Dopóki go nie czuć, dopóty nie zadajemy niewygodnych pytań, niewzruszeni jak filmowy bohater, który przez lwią część historii opowiadanej przez reżysera nie przejmuje się swoją skazą. Ba, często nawet o niej nie wie. Udręczony, niezdarnie podąża przed siebie, a widz za nim, bo cały sęk w tym, że może i wiemy, co męczy protagonistę, ale nie mamy szansy mu o tym powiedzieć. Sam musi na to wpaść. Jego ulga to nasza ulga.
Bywa i tak, że problem pozostaje nierozwiązany. Wyglądają zupełnie jak dym nad miastem – mówi z drabiny Mitch w Ptakach Hitchcocka, zabijając deskami okno. Wkrótce potem złowrogie kruki atakują po raz ostatni. Nie pozostawiają ludziom wyboru – osaczeni bohaterowie opuszczają rozdziobany dom i ostrożnie odjeżdżają jak najdalej, choć nie ma żadnej pewności, czy ptaki wkrótce nie dolecą i tam.