Przeczytaliśmy

O gregueriach, o życiu z innej strony

Zacznę od tego, że książka Greguerie powinna stanowić podstawę do rozważań o sztuce i filozofii dla każdego młodego humanisty. Chociaż nie, sami humaniści to zbyt wąskie grono odbiorców, zatem od razu prostuję i rozszerzam tę grupę o wszystkie osoby wrażliwe na otaczający ich świat.

Nie wiem, czy to moje niedopatrzenie, ale nazwisko autora Ramóna Gómeza de la Serny nie było przeze mnie dotąd znane. Możliwe, że obiło mi się o uszy na zajęciach z historii sztuki, ale go nie zapamiętałam. Na potrzeby tego tekstu doczytałam więc, że był obok Salvadora Dalego jednym z czołowych przedstawicieli awangardy i surrealizmu. Oprócz tego był także uznanym pisarzem, a dodatkowo ukończył studia prawnicze. Połączenie prawa z literaturą wydaje się co najmniej niecodzienne, ale twórca nigdy nie podjął pracy w zawodzie, bo pochłonęło go właśnie pisanie.

Przyznam się teraz, że jestem w trudnej sytuacji jako recenzentka tego zbioru. Trudno go ocenić w kategoriach literackich, trudno go ocenić w kategoriach wizualnych, zatem opowiem o nim w kategoriach emocjonalnych i może trochę metaforycznych.

Od pierwszego zdania czytelnik wnika w tę książkę niczym w miękką poduszkę po ciężkim dniu w pracy. Każda z greguerii opowiada osobną historię. Część z nich to wyraz zwykłych myśli, jakie mogą powstać w głowach każdego z nas, np.: „Nic nie ziębi nam dłoni bardziej niż świadomość, że zapomnieliśmy rękawiczek” (str. 53).

Prosta sprawa, prawda? W pierwszej chwili pomyślałam sobie: „Zaraz, zaraz, przecież to nieprawda. Wiadomo, że jedynym zjawiskiem, które nas ziębi, jest mróz. Co za niedorzeczna myśl”. Kiedy jednak posiedziałam nad tym dłużej, to nagle ta pewność zaczęła się rozmywać, a do głosu dochodziły inne interpretacje. Wiele życiowych doświadczeń potwierdza fakt, że nasz umysł jest niezwykle silny i jesteśmy w stanie czegoś nie czuć, jeżeli tak postanowimy. W tym przypadku faktycznie to sama świadomość wzbudza w naszych rękach chłód, a nie mróz. Ostatecznie doszłam do wniosku, że ten tekst jest genialny, a nie fałszywy.

Idąc dalej, zdałam sobie sprawę, że nie sposób przeczytać tę książkę na raz bez indywidualnego przemyślenia każdego z tekstów. Ja siedziałam nad nią dwa dni, będąc w stanie ciągłej gonitwy myśli, szukając punktów odniesienia. Muszę przyznać, że uważam to za jeden z najbardziej intelektualnych momentów w ciągu ostatnich kilku miesięcy mojego życia. A najlepsze jest, że nie można od tego uciec. W którymś momencie czytelnik sam zaczyna szukać w swoim świecie podobnych inspiracji czy myśli.

Weźmy bowiem inny przykład: „Co robi księżyc w stawie? Myje sobie twarz” (str. 125). W moim przypadku zdanie to zadziałało w taki sposób, że podczas wieczornego spaceru zaczęłam rozglądać się za księżycem myjącym twarz, a dodatkowo zastanawiałam się, czy gwiazdy, które odbijają się w tym stawie, też myją twarze, czy może mają jakieś negatywne myśli i chcą gasnąć? No i ostatecznie nie wiem, co nie zmienia faktu, że nie przestanę się zastanawiać.

Najpiękniejszym i najważniejszym prezentem, jaki otrzymałam od autora po lekturze, jest większa uważność i odgadywanie, co się dzieje w otaczającym mnie świecie. Możliwe, że to chwilowe zachłyśnięcie się książką i z czasem, w pogoni za życiem, będę się zapominać. Z tego i wielu innych powodów na pewno jeszcze nie raz do niej wrócę. Dodam jeszcze, że miałam podobny rytuał rozstań i powrotów z Myślami nieuczesanymi Stanisława Jerzego Leca, tylko tam jest dużo więcej sarkazmu i żartu, a u de la Serny znajduję czysty zachwyt nad światem.

W polskim wydaniu przygotowanym przez Czysty Warsztat nie można pominąć roli ilustracji. Zdjęcia towarzyszące gregueriom zostały wykonane na Wydziale Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku w ramach projektu „Drugie życie przedmiotu”. Artyści szukali niezwykłego zastosowania przedmiotów użytku codziennego i wyszło im to wspaniale. Wydaje mi się, że wyniki tego projektu są o tyle ciekawe, że faktycznie powstały z rzeczy, których każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu używa, ale jednak nie dostrzega w nich niczego więcej poza standardowym przeznaczeniem. A tutaj, proszę: wystarczy dorysować oczka różowemu guzikowi i powstaje świnka.

Polecanie tej książki wydaje mi się tak naturalne jak oddychanie. Składam wielkie dzięki wszystkim osobom, które przyczyniły się do jej wydania, bo to zjawisko zupełnie niezwykłe, wykraczające poza schematy, ale potrzebne i bardzo piękne.


autor: Ramón Gómez de la Serna
tytuł: Greguerie
przekład: Zofia Beszczyńska
wydawnictwo: Czysty Warsztat
miejsce i data wydania: Gdańsk 2020
liczba stron: 138
oprawa: twarda

Magda uwielbia gorzką kawę. Ukończyła kulturoznawstwo i filologię polską. Jej największą pasją jest czytanie książek i rozmawianie o nich. Kiedy potrzebuje odmóżdżenia, ogląda filmy i seriale detektywistyczne.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %