Winne the book

(Na)karmić kamień, popijając rieslingiem

Najważniejsza polska nagroda literacka, czyli Nike, trafiła w tym roku do Bronki Nowickiej. Jury dostrzegło jej debiutancki zbiór poematów Nakarmić kamień. Młoda autorka to postać niezwykle aktywna, a nawet, można rzec, interaktywna – Nowicka jest reżyserką, pisarką i artystką sztuk wizualnych. 

Werdykt jury Nike chyba jeszcze nigdy wcześniej nie wzbudził tylu skrajnych reakcji. Krytycy literaccy nie szczędzili nagrodzonej publikacji bolesnych uwag. Justyna Sobolewska napisała, że to debiut intrygujący, ale nie najlepsza książka roku. Tego, co stwierdził Jaś Kapela, cytować nie zamierzam, bo uczelnia, na której zdobył dyplom kulturoznawstwa, musiałaby mu go odebrać. Wypada natomiast przypomnieć słowa Piotra Bratkowskiego: „Jury nagród artystycznych zawsze się myli. Bo sztuka to nie matematyka. […] Krytyk decyzji jurorskich zawsze ma rację. Bo sztuka to nie matematyka”.

Powiem więcej – gdyby kapituła składała się z innych osób, najpewniej głosowałaby inaczej. Mnie nie podobało się kilka nikowskich werdyktów sprzed lat, ale czy to oznacza, że Pilch czy Masłowska otrzymali statuetkę i czek niesłusznie? Oczywiście, że nie. Zwykle przyczyn niedopasowania laureatów wolę szukać w sobie – najpewniej jeszcze nie dojrzałem do tej lektury. Każda książka zasłużyła na drugą szansę…

Jeśli kogoś interesuje, co według krytyków jest nie w porządku z zbiorem poematów Nowickiej, odsyłam do wspomnianych opinii. Ja zaliczam go do grona najbardziej interesujących publikacji literackich tego roku. Robię to z kilku powodów. Z reguły sięgam po literaturę faktu i eseje, rzadziej po poezję, chociaż w tej ostatniej cenię zwięzłość i minimalizm. Dlatego szczególnie uważnie czytam pozycje, które czerpią z poetyckiej metody obchodzenia się ze słowem. Ale uwielbiam także pięknie złożone, długie zdania, które mimo trwania nie tracą sensu i uwagi czytelnika. Z masochistyczną przyjemnością czuję, jak kotwiczą się w moim mózgu, wyznaczając nowe drogi poznawania zakamarków czyjejś duszy. Bo książki są dla mnie właśnie takimi przewodnikami po miejscach niedostępnych, zamkniętych na specjalne klucze i kody. Wędrówki po duszach wymagają posiadania szczególnych bedekerów, a na żadnym z nich nie znajdziecie tytułu Istota człowieka dla opornych. Nie pomogą jakiekolwiek sztuczki techniczne, bo w sercu wszystkie drzwi otwiera się starymi kluczami, a zawiasy skrzypią.

W zbiorze krótkich poematów Bronki Nowickiej znalazłem taki pęk kutych, porządnych kluczy. Ciężkich i nieco zardzewiałych, ale jestem pewien, że każdy z nich pasuje do jakiejś duszy. Chodzenie po świecie i szukanie tych wszystkich pozamykanych drzwi to zadanie literatury. Z niektórych otwartych wejść wylatują potem myśli niczym ptaki, a nieraz panuje głucha cisza. Kluczami są zdania lub akapity – nieraz lekkie, często mocne, jak ten:

„Pewnego dnia ojciec znalazł ręce. […] Po kilku dniach bycia na miejscu ręce jadły, piły i pstrykały palcami. Za jakiś czas zachciało im się bić. Wtedy ojciec pokazał im mnie”.

W takich chwilach z głośnym trzaskiem rozbłyskuje we mnie iskra olśnienia i już wiem, że na kole czasu zawisł nowy przedmiot. Za jakiś czas okaże się, czy to klucz altowy, basowy czy wiolinowy:

„Teraz nauczę cię, jak się płacze. Jeśli tego nie pojmiesz, możesz utopić się w sobie”.

Bronka Nowicka w tej książce ma kilka lat i od razu, gdy chcemy pójść razem z nią „nakarmić kamień”, chwyta nas za rękę. Tej malutkiej dłoni nie sposób wypuścić, odkleić, ona wnika w nas tak mocno, że kiedy kończymy czytać, spostrzegamy, że obok nie ma nikogo. Dziewczynka mieszka już w nas, a w ręku trzymamy tylko kamień.

„Każdy przedmiot w tej rzece szuka swojej dłoni, każdy człowiek nad brzegiem szuka swojej rzeczy. Nie da się wejść do wody, można tylko patrzeć. Dziecko zaczeka tu, aż się obudzi. Może zobaczy to, co kiedyś znało z dotyku, teraz tylko z imienia”

Jeśli będziemy tę książkę czytać wyłącznie dosłownie, to polegniemy, przygnieceni zdaniami. Musimy dać jej metaforyczny oddech. Powinniśmy spojrzeć na odrealnione postaci jak na duchy z wyobraźni lub wspomnień autorki.

„[…] żeby przełknąć smutek, nie wystarczy go umyć. Trzeba go obrać ze skóry”.

Mocna, wieloznaczna literatura potrzebuje trunku, który dotrzyma jej kroku, będzie kusić tajemnicą i chwytać emocje, żeby pokierować nimi w stronę zaspokojenia. Poematy Bronki Nowickiej wypływające z jej wyobraźni jak dziecięce, papierowe stateczki najlepiej spłyną po zboczach Bremmer Calmont w niemieckiej Mozeli, najbardziej stromej winnicy Europy. Wina z Bremmer Calmont są ostre i mają mocny smak. Zbocze góry, na którym rośnie winorośl, stanowi bowiem idealne terroir  dla winorośli szczepu Riesling, przynoszące mineralność większą niż w jakikolwiek innym miejscu.

Owo zbocze liczy około dwóch kilometrów. Ma kształt olbrzyma, leżącego na łuku rzeki. 300 metrów wysokości chroni dolinę przed wpływem zimnych północnych wiatrów. Grzbiet szczytu Calmont porastają lasy i wysokie krzewy, uniemożliwiając przepływ zimnego powietrza. Rzeka, praktycznie dwukrotnie opływająca winnicę na łuku, przynosi ochronę przed zimnem, pomagając w utrzymaniu stałego i wilgotnego klimatu. Wprawdzie, dodajmy, wygląda to uroczo, ale uprawa winorośli w tym regionie nie jest łatwa. To prawdziwe wyzwanie dnia codziennego, bo wszystkie czynności związane z uprawą trzeba wykonać ręcznie. Żadna maszyna nie poradzi sobie na zboczach pochylonych o 65 stopni.

Precyzja przynosi jednak świetne rezultaty, powstał bowiem wyjątkowy trunek – Bremmer Calmont Riesling 2015, zdobywca brązowego medalu Grand Prix 2016 Magazynu Wino 2016. Rodzina Franzen produkująca tam wina swoje zajęcie pielęgnuje od dziesięcioleci, ale to ojciec obecnego właściciela w latach 80. minionego stulecia uzyskał dzisiejszą wysoką pozycję winnicy. Obecny właściciel Reinhold Franzen zapewnia: „Dajemy naszej winnicy swoją pasję. Tniemy, podwiązujemy krzaki, zbieramy owoce, aby na koniec wypełnić winem blisko 60 tysięcy butelek rocznie. Kochamy je wszystkie. Nasze życie to seria wielu małych, nieraz wielkich, a czasem dramatycznych wydarzeń, które przynosi przyroda. Te chwile pozostawiają ślady w naszych Rieslingach. Ze stromego zbocza naszej winnicy skaczemy na oślep w przygodę naszego życia”.

Bremmer Calmont Riesling 2015 ma dzięki temu szczególny charakter. W trunku o słomkowej barwie wyczujecie soczyste owoce cytrusowe, dużą ilość przypraw oraz silną mineralność. To właśnie ona, wespół z pikanterią, opisuje to wino najlepiej. Przebija przez nie świeżość, bo jest młode, ale zarazem daje się wyczuć dojrzała podbudowa, wynikająca z unikalnego terroir i ręcznego zbioru gron.  To dojrzały towarzysz dla poematów Bronki Nowickiej. Spróbujcie ich skosztować razem – podwoicie przyjemność z lektury i degustacji.

Zapraszamy na winebook.blox.pl.

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %