KsiążkaPrzeczytaliśmy

Nevermore. Otchłań. Recenzja

Drugi tom trylogii Nevermore mnie zawiódł. Cienie wypadły słabo, w mojej opinii były tylko niepotrzebnym zapychaczem, a autorka usilnie chciała rozbić historię na trzy tomy i nie potrafiła ukryć, że nie ma pomysłu na część środkową. Liczyłam więc, że finał zostawi mnie z pozytywnymi uczuciami i muszę przyznać, że nawet się to udało.  

Otchłań wciąga już po kilku pierwszych rozdziałach, ponieważ tym razem akcja pędzi jak szalona, choć na początku nic tego nie zwiastuje. Isobel przeżyła śmierć kliniczną i tylko jej niezłomna chęć życia pomogła jej wrócić na ten świat. Po spotkaniu z Varenem przeraża ją sama myśl o powrocie do świata snu, a ponadto zaczyna godzić się z faktem, że chłopak jest stracony. Dodatkowo niezrozumiałe dla jej rodziców zachowanie doprowadza do poważnych problemów rodzinnych. Isobel stara się więc nie wychylać, unika patrzenia w lustra i próbuje zakorzenić się w rzeczywistości, jednocześnie zapominając o istnieniu Varena.  

Oczywiście to tylko czcze marzenia, ponieważ świat snu sam sobie o niej przypomina. Nie trzeba długo czekać, by znów dochodziło do niewyjaśnionych sytuacji, a granica między realnością a snem po raz kolejny ​zaczęła​ się zacierać. Nastolatka spotyka się z Reynoldsem, którzy przekonuje ją, by przeszła za zasłonę i podjęła jeszcze jedną próbę uratowania chłopaka. Zachęcona informacją, że Lilith nie wie, ​iż​ dziewczyna przeżyła, Isobel przekracza granicę i od tego momentu akcja zaczyna pędzić jak szalona. Bohaterka ponownie musi się zmierzyć z potworami ​zamieszkującymi​ tamten świat i będącymi wytworami chorej wyobraźni Varena. Tym razem jednak nie ma szans na wytchnienie ani schowanie się przed istotami, które podążają za nią wszędzie. Isobel uświadamia sobie, że światy zaczynają się przenikać i zostało bardzo mało czasu, by powstrzymać katastrofę.  

W Otchłani nie ma przestojów. Autorka tym razem nie ma litości ani dla bohaterów, ani dla czytelników – potwory cały czas depczą postaciom po piętach, a czytelnikowi nie zostaje nic innego jak ​przewracać​ strony, bo nie sposób się oderwać od powieści. Według mnie ostatni tom wypada najlepiej, ponieważ Creagh przeniosła większość akcji do świata snu. I mimo że fabuła rozgrywa się w ciągu zaledwie paru dni, obfituje w tak wiele wydarzeń, aż trudno w to uwierzyć. Dopiero w Otchłani poznajemy dokładnie ​sferę sennych marzeń​, któr​ą​ eksplorujemy razem z Isobel. I muszę przyznać, że bardzo mi się to podobało, ponieważ mnogość stworów, mrok, czająca się gdzieś Lilith oraz koszmarne przestrzenie sprawiają, że atmosfera grozy jest naprawdę świetnie wykreowana. Podczas lektury nietrudno się wystraszyć albo poczuć przyśpieszone bicie serca, gdy Isobel raz po raz wymyka się demonom.  

Choć wciąż powtarzałam, że Isobel jest najgorszą postacią trylogii, tym razem muszę przyznać, że się zrehabilitowała. Nie mogę powiedzieć, że ją polubiłam, ale imponowała mi swoim oddaniem oraz gotowością do największych poświęceń, by ocalić tych, których kocha. Najbardziej ujęła mnie jednak tym, że jej uczucie do Varena nabrało pięknej głębi, akceptowała go takiego, jakim był – zranionym, mrocznym, walczącym ze swoimi demonami. Tym razem też zdecydowanie częściej kierowała się logicznym myśleniem, starała się zaplanować kolejne posunięcia i nie była aż tak irytująca jak do tej pory. Nadal uwielbiam Gwen, która w tej części pojawiała się nieco rzadziej, lecz wciąż jest to bohaterka obdarzona niezwykłą charyzmą, świetnym poczuciem humoru oraz lojalnością. Teraz jednak w powieści jest znacznie więcej Varena, który musi stoczyć największą walkę – nie tylko z czyhającą na niego Lilith, lecz także z samym sobą. Podoba mi się złożoność tej postaci, w której jest na tyle mroku, by otworzyć połączenie między ​jawą a snem​, a jednocześnie na tyle dobra, by móc to zakończyć.  

Otchłań to powieść nie tylko o mrocznym świecie, lecz także o mroku, który nosimy w sobie. To opowieść o tym, jak nie dać mu się zdominować, a nawet jeśli – jak odnaleźć drogę do światła. Mimo że Isobel robiła wszystko, by uratować Varena, autorka w piękny sposób pokazała, że nikt nie będzie mógł nas uratować, jeśli sami nie będziemy tego chcieli. Podobało mi się więc, jak Varen musiał stoczyć walkę ze sobą i sam uwierzyć, że jest wart ocalenia, a świat, choć bywa bardzo nieprzychylnym miejscem, nadal ma coś dobrego do zaoferowania.  

Powieść kończy się happy endem, na który według mnie bohaterowie zasłużyli. Brakowało mi jedynie kilku rozdziałów, które pokazałyby życie Isobel i Varena tuż po pokonaniu Lilith. Trudno mi uwierzyć, że chłopak, który utknął w demonicznym świecie na kilka tygodni, tak po prostu wrócił do swojej codzienności, a wspomnienia z tamtej strony się nie pojawiały. Brakowało mi również domknięcia wątku ojca chłopaka, z którym bohatera łączyły – ogólnie mówiąc – napięte stosunki. Domyślam się, że nie potrafili ot tak nawiązać na nowo relacji, lecz chciałabym przeczytać o ich próbach.  

Reasumując, Otchłań to zdecydowanie najlepsza część trylogii. Autorka naprawdę dobrze wykreowała atmosferę grozy, która jest wyczuwalna przez większość wydarzeń. Ma bogatą wyobraźnię, a nawiązania do utworów i postaci Edgara Allana Poego bardzo mi się spodobały. Mimo upływu lat (książkę wydano w 2015 roku) można powiedzieć, że stanowi ona powiew świeżości. Kraina snu, groza i świadome śnienie to bardzo ciekawe motywy, które Creagh potrafiła wykorzystać i stworzyć interesującą opowieść. Dużym plusem jest również postać Varena, który po prostu jest magnetyczny, jego mrok jest intrygujący, a pod tym wszystkim czai się zraniona dusza, która musi zmierzyć się przede wszystkim z samym sobą.  

Trylogia Nevermore to dobra lektura na jesienne wieczory, gdy aż prosi się o to, by usiąść pod kocem, zaparzyć herbaty i przeczytać coś, co wywoła u nas dreszczyk niepokoju.  

autorka: Kelly Creagh 

tytuł: Nevermore. Otchłań 

przekład: Małgorzata Kaczarowska 

wydawnictwo: Wydawnictwo Jaguar 

miejsce i data wydania: Warszawa 2023 

liczba stron: 480 

format: 145 × 215 mm 

oprawa: miękka ze skrzydełkami 

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %