Kultura w dymkach

Nowa ostoja komiksu

Sieć – sezam, a zarazem puszka Pandory – otworzyła przed komiksiarzami ścieżki, którymi nigdy nie można by było podążyć, gdyby poprzestało się na tradycyjnych środkach i technikach. Nic zatem dziwnego, że gatunek webkomiksu (albo komiksu sieciowego) kwitnie, a jego twórcy eksperymentują z formą w stopniu do tej pory niemożliwym. W świecie wirtualnym królują dzieła anglojęzyczne (wszak angielski jest nową lingua franca, nie tylko w internecie zresztą). Dlatego właśnie nad nimi warto się pochylić w pierwszej kolejności.
Komiks internetowy wbrew pozorom nie należy do zjawisk najnowszych. Pierwsza tego typu „publikacja” pochodzi z roku 1985. Była to swobodna parodia Czarnoksiężnika z Krainy Oz L. Franka Bauma. Witches and Stitches, dzieło ucznia podstawówki Erica Millikina (wciąż aktywnie tworzącego), przetarło szlak innym i pokazało potencjał, jaki krył się w internecie: multum możliwości oraz zupełną (jeszcze!) swobodę twórczą. Jakkolwiek dzieła tego artysty bywają kontrowersyjne (Fetus-X, horroro-romans o przygodach autora i zanurzonego w formalinie płodu-zombie ze zdolnościami parapsychicznymi, który może być bliźniakiem syjamskim albo klonem twórcy, pochodzącym z innego wymiaru), nie sposób odmówić wagi jego dokonaniom.

Warto dodać, że niektóre z pierwszych webkomiksów przetrwały do czasów współczesnych (np. Argon Zark!, pierwszy komiks przygotowany z myślą o internecie, silnie w nim zanurzony. Ukazywał się aż do września 2008 roku i wykorzystywano w nim także animację i elementy interaktywne). I choć twórczość tego rodzaju wciąż nie przynosi specjalnych dochodów (czasem pewien zysk daje sprzedaż gadżetów), a sukces osiągają nieliczni, w pewnym momencie znalazły się wydawnictwa chętne wydawać sieciowe historie w formie papierowej. Nie można nie wspomnieć też o możliwościach, które niosą ze sobą zjawisko self-publishingu i wsparcie okazywane na Kickstarterze oraz innych crowdfundingach. W obliczu tego prężnego rozwoju nie dziwi zatem fakt, że kapituła Nagrody im. Eisnera musiała prędzej czy później uznać nowe medium (bo chyba tak należy webkomiks postrzegać) za godne własnej kategorii. Od chwili jej utworzenia – rok 2005 – zawsze znalazła się publikacja nagrodzona tym wyróżnieniem, najbardziej prestiżowym w środowisku.

Źródło grafiki: „Finder”

Pozycje docenione w ten sposób stanowią idealny punkt wyjścia dla użytowników sieci pragnących zgłębić temat. Wśród webkomiksów znajdziemy chociażby nerdowskiego protoplastę video game webcomics, związanych ze światem gier komputerowych i najczęściej przedstawiających bohaterów, którzy siedzą na kanapie i rozmawiają o swoich przeżyciach z tym związanych (PvP). Możemy też zanurzyć się w mitologię aborygeńską w intrygującym futurystycznym Finderze, imponującym bogactwem świata przedstawionego (10 tomów zbiorczych). Mignie nam Joss Whedon (ten od Avengers), który łączy rocka i science fiction w Sugarshock!. Zaintryguje Lynchowskim klimatem oraz stonowaną kreską Sin Titulo Camerona Stewarta (obecnie ilustrującego kontynuację Podziemnego kręgu Palahniuka). Rozbawi Battlepug, brawurowa mieszanka heroic fantasy spod znaku Conana i absurdu, w której potężny wojownik dosiada… bojowego mopsa)! A w minionym roku do tej barwnej grupy dołączył wszechobecny w świecie komiksu Brian K. Vaughan ze swoim obrazem rzeczywistości paradoksalnie pozbawionej internetu, w której wszystkie ludzkie tajemnice wyszły na jaw (Private Eye). Poza stawką warto polecić np. głośne FreakAngels Warrena Ellisa.

Eisner Award to oczywiście nie jedyna nagroda przyznawana tego rodzaju dziełom. American Born Chinese, opublikowany w formie książkowej, został w 2006 roku jako pierwszy w historii nominowany do National Book Awards. Utrzymane w klimatach steampunku Girl Genius dwukrotnie nominowano do Hugo. Ustanowiono także nagrody przeznaczone wyłącznie dla nowego medium – Web Cartoonists’ Choice Awards – przyznawane w latach 2001 – 2008.

Ogromną rolę w rozwoju wirtualnych opowieści odegrał Scott MacCloud, autor komiksowego kompendium Zrozumieć komiks czy wybitnego Stwórcy. Artysta jest szeroko znany ze swoich formalnych eksperymentów, które dały życie m.in. infinite canvas, łamiącym granice przestrzenne. Czytelnik nie musi przewracać stron, gdyż otrzymuje od razu okno zawierające w sobie wszystkie poszczególne kadry. Często to od odbiorcy zależy, od czego zacznie, gdzie skończy, a także jaki kierunek obierze po drodze.

Ale webkomiks to nie tylko mainstream (czyż fakt, że możemy już o czymś takim mówić, nie świadczy o imponującej karierze, jaką zrobiła ta forma wyrazu?), lecz także wiele perełek ukrytych w otchłani internetu. Od mrowia autentycznych zapisów codzienności, z którymi praktycznie każdy odbiorca może się utożsamić, przez pomysłową zaangażowaną krytykę rzeczywistości aż do dzieł awangardowych i cokolwiek ryzykownych. Na porządku dziennym są mieszanie konwencji, metafikacja czy intertekstualność.

Źródło grafiki: „Cyanide and Happiness”

Inne spojrzenie na prozę życia, wzbogacone o pewną dozę absurdu oraz całe mnóstwo czarnego humoru oferują komiksy, z którymi zetknął się choćby przelotnie każdy użytkownik sieci, o posiadaczach konta na Facebooku nie wspominając. W malowanym charakterystycznym, nieco prymitywnym stylem Cyanide and Happiness sięga się często po kreskówkową przemoc, szok i ohydę. Odmalowano je z dużą ironią, ale przecież nowoczesnego odbiorcy już nie poruszą, prędzej raczej rozbawią. Jak wiele innych dzieł w tym klimacie komiks doczekał się również kanału na YouTubie. Extra Fabulous Comics oraz Poorly Drawn Lines stawiają bardziej na pesymistyczną refleksję nad światem, a Joan Cornellá – to już zupełnie inna bajka. Ciężko właściwie ocenić dokonania tej artystki. Z pewnością nie przypadną do gustu każdemu. To odmalowany pastelowymi barwami groteskowy festiwal surrealistycznego koszmaru i wulgarnych podtekstów, podszytych komentarzem społecznym. Ze wszech miar niepokorny, imponująco bezwzględny – z pewnością unikatowy.

Wielbiciele popkulturowych nawiązań świetnie odnajdą się natomiast w świecie przygodowych Shadowgirls, niestety przedwcześnie zakończonych, które sami autorzy określili jako mieszankę mitologii Lovecrafta i serialu Kochane kłopoty. Dzieło, utrzymane w klimatach pokrewnych perypetiom Buffy, przyciąga złożoną fabułą oraz profesjonalnym wykonaniem. Czytelnicy pokochają także Legostar Galactica, którego twórcy bawią się motywami fantastycznonaukowymi (i nie tylko) oraz – jak sama nazwa wskazuje – wykorzystują stylistykę LEGO i nawiązują do serialu Battlestar Galactica. Lektura tego webkomiksu to prawdziwa uczta dla tych, którzy lubią zmyślne zabawy z czytelnikiem, wyszukiwanie aluzji i wyśmiewanie konwencji. Na spragnionych wrażeń innego rodzaju czeka pieprzne Oglaf, czyli erotyk w świecie fantasy. A osoby lubiące absolutną jazdę po bandzie mogą sięgnąć po szalone przygody Dr. McNinjy (The Adventures of Dr. McNinja), w których Meksykanie ujeżdżają welociraptory, a tłuszcza wielbi Króla Radykalnego, mafiosa-motocyklistę. Podobnych wrażeń dostarcza Axe Cop, wymyślony przez sześciolatka, którego brat stwierdził, że pomysł jest „za dobry”. Traktuje o glinie, walczącego ze zbrodnią na grzbiecie swego zmiennokształtnego wierzchowca (najczęściej przyjmującego postać tyranozaura; twórcy internetowi mają chyba dziwną słabość do dinozaurów) przy pomocy tytułowej siekiery. Uwaga! Na podstawie tej historii powstała nawet animacja.

Źródło grafiki: „Axe Cop”

Na koniec coś dla zaspokojenia potrzeb intelektualnych. Dresden Codak to według niektórych nie tylko jeden z najładniejszych komiksów sieciowych, lecz także baza dyskusji na tematy naukowe, religijne oraz etyczne. Coś, co z początku stanowiło niepowiązane epizody zawierające komentarz na temat technologicznie zafiksowanej rzeczywistości, przerodziło się w zwartą fabułę, która angażuje, zaskakuje i pobudza do myślenia. Co więcej, komiks wciąż powstaje.

Internet przypomina niekiedy ruchome piaski, ale zarazem to świat niezwykle bogaty, w którym praktycznie każdy znajdzie coś dla siebie. Szeroki asortyment webkomiksów to zaledwie jeden z dowodów potwierdzających tę tezę. Przywołane pozycje to zaledwie ułamek całości, przekąska na zaostrzenie apetytu. Ale trzeba się mieć na baczności: ten świat wciąga momentalnie i nim się obejrzycie, możecie spędzić godziny na poznawaniu wciągającej sieciowej fabuły. Czy nasze rodzime dokonania są równie bogate i czerpią w jakimś stopniu z zagranicznych wzorców? O tym dowiecie się już niebawem.

 

A tu przeczytacie niektóre z webkomiksów:

 

Tłumacz z zawodu, pisarz z ambicji, humanista duchem. W wolnych chwilach pochłania nałogowo książki, obserwuje zakręcone losy fikcyjnych bohaterów telewizyjnych i ucieka w światy wyobraźni (z powrotami bywają problemy). Wielbiciel postmodernizmu, metafikcji oraz czarnego humoru. Odczuwa niezdrową fascynację szaleństwem i postaciami pokroju Hannibala Lectera. Uważa, że w życiu człowieka najważniejsza jest pasja.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %