Przeczytaliśmy

David McCullough, „Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę”. Recenzja

We wnętrzu kolegiaty w Tumie panują surowe piękno romańskiego kamienia i powaga dziewięciu stuleci. Można tam poczuć dumę z przynależności do cywilizacji, której wytwory przetrwały kolejne przebudowy, wojny, a nawet atak diabła Boruty, rezydującego w pobliskiej Łęczycy.

W Stanach Zjednoczonych nie ma kolegiat romańskich. Ani katedr gotyckich. Ani barokowych. Co więc ma począć nieszczęsny Amerykanin, gdy pragnie pokazać, że historia jego kraju – nie tak długa jak państw europejskich – zasługuje na równy szacunek? Może przywołać względnie młode, ale cenne i liczne zdobycze artystyczne, jak jazz, wieżowce szkoły chicagowskiej, płótna Rothki i filmy Disneya.

Może też dowartościować początki swego państwa. Brak im uroku starodawności, ale przynajmniej są świetnie udokumentowane. Badacze czasów Mieszka I z pewnością zazdroszczą obfitości źródeł historykom epoki Waszyngtona, wśród nich – Davidowi McCulloughowi. Wydawnictwo Poznańskie niedawno opublikowało jego Pionierów, opowieść o początkach osadnictwa w stanie Ohio. Choć książka mieści się w ramach konwencji popularnonaukowej, niewiele ustępuje publikacjom naukowym.

Autor opisuje lata 1787–1864, czyli okres od roku uchwalenia konstytucji USA do czasów wojny secesyjnej, od czasów wycinki dziewiczych lasów (wtedy jeszcze były liczne…) do świata statków parowych. Oś historii stanowią losy najstarszej osady w dzisiejszym stanie Ohio, Marietty, i kilku zasłużonych osób związanych z miastem mniej lub bardziej. Na początku opowieści te ziemie to swoisty Dziki Zachód, choć leżą na wschód od Missisipi, czyli granicy właściwego Dzikiego Zachodu.

Tekst powstał w oparciu o źródła i badania w terenie, został opatrzony licznymi przypisami i bibliografią; obficie przeplatają go wspomnienia bohaterów opowieści. Autor niekiedy przytłacza czytelnika szczegółowymi faktami. Na szczęście jednak większość z nich urozmaica wywód. Dowiadujemy się na przykład, że jeden z generałów amerykańskich ważył 150 kg, a jego żona upinała włosy na wysokość trzydziestu centymetrów – ku niesmakowi autora relacji (s. 29).

Mniej ciekawe wydają się opisy biurokratycznych zabiegów wokół uzyskania pozwolenia na rozpoczęcie osadnictwa w Ohio czy początków kształtowania się władz nowego stanu. Ich obecność wydaje się jednak uzasadniona celem apologetycznym książki. Autor stara się pokazać, ile wysiłku włożył wielebny Manasseh Cutler w przekonanie decydentów, aby pozwolili zasiedlić dziewicze ziemie, oraz jak syn Manasseha Ephraim walczył o zakazanie w Ohio niewolnictwa. To nie tylko pochwała ludzi, który starali się dobrze przeżyć dany im czas i praktykowali cnoty obywatelskie, lecz także hymn na cześć USA. Oto wzorcowa republika, oparta na praworządności i ciężkiej pracy wolnych ludzi, których łączą nie więzy krwi – jak w wielu narodach Europy – ale wspólne wartości.

Na szczęście pochwała ta została wygłoszona z wdziękiem. Wystarczy porównać ją z monumentalnym (i ociekającym samozachwytem) westernem Jak zdobywano Dziki Zachód. Jego twórcy opiewają losy zwykłych ludzi, którzy budowali Stany Zjednoczone. McCullough czyni to samo, ale opiera się na przykładach autentycznych. O dziwo jego bohaterom bliżej do ideału niż fikcyjnym postaciom z filmu, zarysowano ich też bardziej wyraziście. Chyba więc zasłużyli, by ktoś opisał ich historie.

Mimo to McCullough nie wybiela obrazu opisywanych przez siebie czasów. Opisuje drobne niedoskonałości bohaterów (sędzia Ephraim Cutler nie pisał ortograficznie…), historie bez happy endu (upadek lokalnego bogacza Blennerhassetta) i nieszczęścia, jakie spotykały lokalną społeczność. Do tych ostatnich zaliczają się zarówno zarazy czy trzęsienia ziemi, jak i porażki wojsk Stanów Zjednoczonych w walkach z Indianami. Przypomina też o cenie osadnictwa: zagładzie rdzennej ludności Ameryki (s. 286). Choć w opisie konfliktu z dawnymi mieszkańcami Ohio autor przyjmuje perspektywę osadników, stara się zachować obiektywizm.

Tytuł książki: Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę jest mylący. Książka traktuje o ludziach, który zbudowali miasto Marietta w stanie Ohio. Rzeczywiście Ameryka zawdzięcza swą potęgę im podobnym, ale to temat dużo szerszy. Myląca jest też okładka, która nawiązuje do zdjęć z czasów późniejszego osadnictwa. Przyznać jednak trzeba, że to bardzo ładna okładka, dlatego warto przymknąć oko na nieścisłości. Na pochwałę zasługują też strona edytorska i grafika wnętrza książki. Wyklejki okładki zawierają mapki, co niezwykle ułatwia lekturę.

David McCullough wiarygodnie i ciekawie opowiada o fragmencie wczesnych dziejów Stanów Zjednoczonych – kraju, gdzie można było wprowadzić od podstaw oświeceniowy ideał liberalnego demokratycznego państwa, powstały niewiele wcześniej w Europie. Autor skupia się na jasnej stronie tej historii, której przeważnie służy również opis spraw trudnych. Przedstawia losy zwykłych-niezwykłych ludzi, których praca zbudowała potęgę jego ojczyzny, a wartości przez nich wyznawane ukształtowały amerykański wzorzec człowieka. Warto o nim przeczytać.


autor: David McCullough
tytuł: Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę
tłumacz: Mariusz Gądek
wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
miejsce i rok wydania: Warszawa 2020
liczba stron: 342
format: 15,5 × 23 cm
okładka: twarda

Polonistka i historyk sztuki. Stara się wierzyć w Prawdę, Dobro, Piękno. Kocha fiołki, koty i zachody słońca.

    1 Comment

    1. […] Warta polecenia jest też pozycja Davida McCullougha Pionierzy. Ludzie, którzy zbudowali Amerykę opowiadająca o początkach USA (swoją drogą, kraju przodującego w spożyciu mięsa). Zajrzyjcie do recenzji Agaty Zuzanny Starownik. […]

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %