PrzeczytaliśmyRecenzje

Przekleństwo kontekstu. „Lachert i Szanajca. Architekci awangardy” Beaty Chomątowskiej

Trzy lata temu z zapartym tchem przekładałam stronę za stroną czytając książkę Stacja Muranów Beaty Chomątowskiej. Jest to świetny reportaż poświęcony poszukiwaniu i rozwikływaniu tajemnicy tożsamości tej (tytułowej) warszawskiej dzielnicy, dawnej dzielnicy północnej, najbardziej żydowskiego ze wszystkich fragmentów miasta, późniejszego getta. Co najważniejsze, książka ta prawie cała jest poświęcona czasom powojennym, dzięki czemu w niezwykle nowatorski sposób podchodzi do problemu Muranowa, zawieszonego w dyskursie gdzieś między XIX wiekiem a II wojną światową.  

Chomątowska w Stacji Muranów niemalże pisze pean na cześć Bohdana Lachert, jednego z najważniejszych architektów Biura Odbudowy Stolicy, któremu przekazane zostało zadanie zaprojektowania i rozpoczęcia budowy nowoczesnego, modernistycznego osiedla mieszkaniowego na oczyszczonych z gruzów terenach getta. Nie zdziwił mnie zatem fakt, że ta sama autorka, w tym samym wydawnictwie (Czarne) w serii poświęconej biografiom napisała książkę poświęconą Lachertowi, ale również jego przedwojennemu architektonicznemu partnerowi, czyli Józefowi Szanajcy. Dziwi za to sama książka, ale o tym za chwilę. 
Książka Lachert i Szanajca. Architekci awangardy rozpoczyna się od bardzo ważnej informacji: czytelnik nie może liczyć na równowagę biografii obu twórców z prozaicznej przyczyny – tak jak o Lachercie wiemy bardzo dużo, pozostawił po sobie wiele dokumentów, ale również rodzinne wspomnienia, tak dokładna biografia Szanajcy jest niemal niemożliwa do odtworzenia. Dosyć dokładnie za to wiemy, że obaj panowie pochodzili ze skrajnie różnych sfer. Dla rodziny Szanajcy decyzja o podjęciu nauki w zakresie architektury była tragedią, gdyż oznaczało to, że Józef nie przejmie rodzinnego biznesu. Lachert był za to w dużo lepszej sytuacji majątkowej, dzięki czemu podjęcie studiów nie było dla niego takim obciążeniem. Ich ścieżki spotkały się dopiero na warszawskiej Politechnice, na wydziale architektury. Szybko stali się nierozłączni. Pracowali razem od 1926 roku aż do wybuchu wojny. Czemu nie dłużej? Z bardzo prostej przyczyny – zbyt wątły do walki Szanajca, zgłosił się do dyspozycji Wojska Polskiego jako kierowca swojego prywatnego samochodu. Zmarł 24 września 1939 roku. Dla Lacherta była to niepowetowana strata. 
Z książki Chomątowskiej można dowiedzieć się niezwykle dużo na temat wymienionych w tytule architektów, ale nie tylko. Autorka przedstawia całe środowisko, do którego należeli. Lachert i Szanajca byli członkami jednej z najbardziej znanych przedwojennych grup architektonicznych Preasens, której dzieje też są przedstawione w książce. Chomątowska przedstawia również, nieco mniej dokładnie, biografie osób mniej lub bardziej związanych z tym środowiskiem. I tu pojawiają się moje wątpliwości. Bardzo dobrze zdaję sobie sprawę z pisarskich umiejętności Beaty Chomątowskiej, które są wielkie, ale ta konkretna książka wydaje się być lekkim niewypałem. Czytało mi się ją wyraźnie źle. Tak naprawdę musiałam się do tego zmuszać. Zresztą nie jest to jedynie moja opinia. Jednak jeśli ktoś zapyta mnie dlaczego tak uważam, nie będę w stanie odpowiedzieć. Lachert i Szanajca nie wzbudzają zbyt wielu emocji. Suspens, który wprowadza Chomątowska, przypominający nieco zabiegi, które stosuje również Filip Springer, rozmywa się przez nawał nazwisk i ich biografii. Dla nadania dynamiki wywodowi, autorka wprowadza również elementy fikcyjne, takie jak chociażby dialogi, które prawdopodobnie wyglądały w taki, a nie inny sposób. Jednak interpretacje Chomątowskiej, pozwalające na uzupełnienie luk spowodowanych niedoborem źródeł nie spełniają swojej roli. Luk jest wciąż zbyt wiele i najpewniej to z tej przyczyny autorka zwróciła się ku kolejnym biografiom, chociażby całkiem znanych i bardzo zasłużonych małżeństw Syrkusów. Doprowadziło to jednak do wyraźnie zbyt słabej reprezentacji tytułowych bohaterów względem innych osób z ich otoczenia. Autorka albo zbyt wiele uwagi poświęca wszystkim dookoła, albo dała swojej książce zły tytuł. Gdyby zamiast biografii duetu Lachert-Szanajca, napisała biografię środowiska, byłoby prawdopodobnie dużo lepiej.  Mimo to, książce i autorce należy oddać jedno – Lachert i Szanajca. Architekci awangardy jest pozycją, która otwiera zupełnie nową ścieżkę na rynku polskich biografii. Podejmuje temat niezwykle potrzebny również wszystkim tym, którzy chcą zajmować się lub zwyczajnie interesować architekturą. Ponieważ każdy budynek ktoś zaprojektował, ktoś kto ma swoją historię, swoje mniej lub bardziej zawikłane perypetie życiowe wpływające na twórczość.  

Studentka kulturoznawstwa i gospodarki przestrzennej. Słucha ulicy i ogląda ludzi. Tropi narracje, zwłaszcza te miejskie. Lubi opowiadać niestworzone historie o warszawskich zakątkach i robi to zawodowo. Szybko się zakochuje - w miejscach, książkach i fikcyjnych mężczyznach.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %