Przeczytaliśmy

Spacerkiem po Oslo

O Larsie Saabyem Christensenie do tej pory nie słyszałam – prawdopodobnie powinnam się wstydzić. Przecież to jeden z najważniejszych autorów norweskich, od dawna wymienianych w gronie kandydatów do Literackiej Nagrody Nobla! Moje pierwsze zetknięcie z nim uważam za całkiem udane, a Ślady miasta, tom rozpoczynający Christensenowską trylogię, od razu przypadły mi do gustu.

Autor zabiera nas w podróż w czasie i przenosimy się do tużpowojennego Oslo, w którym na Fagerborgu mieszkają Maj i Ewald Kristoffersenowie razem z synem Jesperem, delikatnie mówiąc – nieco specyficznym. Ewald pracuje w agencji reklamowej, a Maj jest gospodynią domową i skarbnikiem w okręgowym oddziale Czerwonego Krzyża. Ciekawe, że rodzina mieszka przy Kirkeveien 127, a pod tym samym adresem mieszkali… dziadkowie Christensena.

Zanim zdążymy zauważyć, wnikamy w powieść i patrzymy na powojenne Oslo oczami bohaterów – z początku tylko tej trójki, ale później poznajemy Josteina, chłopca, który w wyniku wypadku stracił słuch, a Jesper decyduje się „słuchać” za niego, panią Vik, sąsiadkę rodziny Kristoffersenów, wdowę po sławnym weterynarzu, posiadającą stos książek przyrodniczych, pianistę Enza, którego los rzucił z rodzinnych Włoch do zimnej Norwegii. Krąg ten stopniowo się rozrasta tak, jak w życiu rozszerzają się z czasem znajomości. Do tej gromadki dołącza także małżeństwo Lundów – on doktor, ona działaczka w Czerwonym Krzyżu, Olaf – przyszły mąż pani Vik, sprzedawca w antykwariacie i wdowiec po znanej aktorce… Christensen traktuje jednak swoje postacie bardzo uczciwie i wręcz z czułością: każdej daje głos, każdej poświęca tyle samo uwagi. Nie idealizuje ich przy tym ani nie ocenia: pozwala im wybrzmieć. Dzięki temu historię tworzą pełnokrwiści bohaterowie, którzy w swej prostocie są niezwykle ludzcy. Jak chociażby Ewald, który ukrywa przed żoną pewną tajemnicę, by jej nie zamartwiać, czy pani Vik, która mimo upływu wieloletniej żałoby ma wątpliwości, czy może ułożyć sobie życie na nowo… 

Prozę autora cechuje przede wszystkim uporządkowanie. Nie ulepsza on swojej historii zbędnymi frazami czy dodatkami – jest jednocześnie surowa i bogata. Rozdziały są dość krótkie, co też daje wrażenie płynięcia przez tekst. Każdy z nich kończy się sprawozdaniem z zebrań okręgowego oddziału Czerwonego Krzyża. W moim odczuciu to dobry pomysł, ponieważ przybliża realia życia tuż po wojnie, gdy brakowało wszystkiego: lekarstw, ubrań, jedzenia, przedmiotów domowego użytku. Niektóre rodziny, takie jak Kristoffersenowie, jakoś wiązały koniec z końcem, ale nie wszystkim dopisało szczęście – wtedy zwracano się do Czerwonego Krzyża z prośbą o pomoc. Niewiele się miało, a jeszcze mniej marnowało – nienachalnie nasuwa się refleksja nad dzisiejszym światem, w którym wszystkiego mamy dosyć, a nadal mało. Poza tym 1947 rok to też okres, gdy ludzie odnajdywali swoich bliskich, niektórzy powoli zapominali o traumach wojny, organizowano na nowo życie towarzyskie, kulturalne…

Historia Maj i Ewalda jest niezwykle uniwersalna, nie brak w niej tragedii, żałoby i smutków. To też opowieść o rajach utraconych, które każdy z nas nosi głęboko w sobie. Bohaterowie dążą do pojednania z przeszłością, patrząc nieśmiało w przyszłość – na przykład Maj musi się uporać z rodzinną tragedią, a jednocześnie być otwartą na to, co los przyniesie maleńkiej córeczce. Zachwyciła mnie prostota tej prozy, mądrość autora, jego spokój i wyczucie – świata, ludzi, problemów…

Ślady miasta to właściwie wędrówka nie tyle śladami bohaterów, ile  wśród ich emocji i wspomnień. Autor prowadzi nas tuż obok postaci, dając wgląd nie tylko w ich codzienność, lecz także uczucia związane z rozmaitymi miejscami. Zaprasza nas w podróż po Oslo, po którym suną tramwaje do Teatru Narodowego, kolejki na Holmenkollen i powstaje Ratusz – przez niektórych krytykowany, lecz na stałe wpisany w miejski krajobraz. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Christensen z podobną czułością traktuje również norweską stolicę. Na koniec można zadać sobie pytanie, jak nasze miasta na nas wpływają, jakie ślady zostawiają w nas samych? Jak wszystkie nasze historie łączą się ze sobą? Ale najpierw trzeba oddać głos Maj i Ewaldowi.


autor: Lars Saabye Christensen
tytuł: Ślady miasta. Ewald i Maj
przekład: Iwona Zimnicka
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
miejsce i data wydania: Kraków 2020
liczba stron: 472
format: 205 × 130 mm
oprawa: twarda

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    1 Comment

    1. […] ludzie to nie jedyna książkowa nowość, która trafiła w nasze ręce. Monika Jasek recenzowała Ślady miasta, czyli najnowszą powieść Larsa Saabyego Christensena. Artur Baranowski wziął na warsztat […]

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %