Przeczytaliśmy

Tochman lepszy od mszy

Nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się książka Wojciecha Tochmana Schodów się nie pali. To wznowienie debiutanckiego zbioru jego jedenastu reportaży z „Gazety Wyborczej”. Były publikowane w latach 1994-1999, a książka ujrzała światło dzienne w 2000 roku. Tochman to reporter doskonały od zawsze, a jego debiut sprzed dwóch dekad jest dziś już klasykiem reportażu. Tochman nie pisał nigdy poniżej swoich możliwości. O jego debiucie Ryszard Kapuściński pisał, że to wrażliwość, niepokój i pasja. Hanna Krall czytała książkę z fascynacją i niedowierzaniem, a Małgorzata Szejnert zauważyła, że Tochman nie pisze niepotrzebnych słów. Jeżeli tak się zaczyna swoją reporterską pracę, to dalej może być tylko lepiej. I u Tochmana z każdą książką tak jest. Schodów się nie pali była nominowana do Nagrody Literackiej NIKE. Wcześniej czytelnicy „Gazety Wyborczej” przyznali autorowi tytuł „Reportera Roku”. Wydawnictwo Literackie od ubiegłego roku wznawia jego reportaże. To piąta książka, a można się spodziewać, że pod koniec przyszłego roku ukaże się jeszcze Eli, Eli.

Ze zbiorami wcześniej publikowanych tekstów bywa tak, że samodzielnie są świetne, ale wydrukowane razem nie stanowią spójnej całości. Według mnie kryterium doboru nie powinno być jedynie autorstwo. Zbiór reportaży powinien opowiadać jakąś historię samym układem tekstów. Nadawać im dodatkową wartość. Tą wartością w tej książce jest człowiek. Ale mam nieodparte wrażenie, że u Tochmana każdy czytelnik znajdzie własny punkt odniesienia do każdego reportażu. Jakąś nić, która zszywa książkę i nie pozwala przerwać lektury. Zostajemy połączeni z tymi historiami. Odkładamy książkę, a w głowie rodzi się potrzeba sięgania do niej znów.

Bohaterami książki są między innymi: Wanda Rutkiewicz (himalaistka), siostry opiekujące się z miłością porzuconym oszpeconym dzieckiem, kobiety zmuszane do prostytucji w Berlinie, dziewczyna, która ucieka z domu i w jogińskiej sekcie popełnia samobójstwo, adoptowany syn, który po 30 latach spotyka swojego brata bliźniaka i się w nim zakochuje, mężczyzna, który chciał być świętym (a zginął w Asyżu podczas trzęsienia ziemi), Joanna Garycka, u której (jak u siebie) przez 30 lat mieszkał Piotr Skrzynecki.

Każda historia daje nam wiedzę o człowieku, a ich różnorodność czyni z książki słownik człowieczeństwa, miłości i oddania. W każdym reportażu są te wszystkie trzy elementy, a potrzeba ich odszukania staje się w nas z każdym tekstem coraz silniejsza. Tochman najpewniej nie pisał ich z myślą o wydaniu zbioru, a jednak zachował w nich spójność podejścia do swojego bohatera. Nie pisał dla nagród, a stworzył doceniany do dziś zestaw uniwersalnych prawd o człowieku. Obyśmy mogli co najmniej raz na 10 lat cieszyć się z takiego debiutu i potem doświadczyć przyjemności obcowania z coraz lepszymi tekstami autora. Chciałbym, żeby Tochman nauczył jakiegoś młodego reportera takiej głębokiej wrażliwości, jaką sam ma. I jaką znalazła i wypielęgnowała w nim Hanna Krall, jego mentorka i nauczycielka. Każda godzina spędzona nad jego książką przybliża nas do zbawienia lepiej niż nabożeństwo. A dusza boli tak samo.
autor: Wojciech Tochman

tytuł: Schodów się nie pali
wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
miejsce i rok wydania: Kraków 2019
liczba stron: 292
format: 123 x 194 mm
okładka: twarda

Cenię spokój, zarówno ten uświęcony, jak i zwykły. W tym (s)pokoju mam swoje miejsce, z którego sięgam po książki. Czytanie dostarcza mi wszystkich emocji, jakie wymyślił świat. Nauczyłem się tego dawno temu w bibliotece w moim rodzinnym mieście. Wtedy czytałem książki „podróżnicze, względnie podróżniczo-awanturnicze”, dziś najchętniej wybieram literaturę non-fiction i książki przybliżające zjawiska kulturowe sprzed kilku dekad. Przyglądam się niektórym sztukom plastycznym i szperam w klasykach polskiego komiksu. Jestem dobry dla książek.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %