Zanim zostaliśmy potworami. Recenzja
Już dawno nie czytałam powieści tak niejednoznacznej jak Zanim zostaliśmy potworami Katniss Hsiao. Nie potrafię jej ocenić, ponieważ jest to historia skrajna: z jednej strony przyciąga, jej mrok jest paradoksalnie magnetyczny, trudno ją odłożyć na bok, lecz z drugiej – odpycha, obrzydza i wzbudza ogromny niesmak. Było to moje pierwsze spotkanie z literaturą tajwańską i mimo wszystko muszę przyznać, że bardzo udane!
Zacznijmy od początku. Miejscem akcji jest Tajpej, Tajwan. Główną bohaterką jest Yang Ning, która ma około trzydziestu lat, pracuje w firmie sprzątającej miejsca zgonów. Ning zdecydowała się na tę pracę jeszcze jako studentka – a warto dodać, że dziewczyna była obdarzona nadzwyczajnie czułym węchem, więc było to dla niej niezwykle trudne doświadczenie. Mimo to nie rezygnowała, ponieważ chciała odłożyć jak najwięcej pieniędzy, by móc ściągnąć do siebie ukochanego młodszego brata i zapewnić mu odpowiedni byt. Niestety, trzy lata przed opisywanymi wydarzeniami doszło do tragedii; brat bohaterki popełnił samobójstwo, a ona sama z wesołej i pewnej siebie dziewczyny zmieniła się w mrukliwą i apatyczną osobę. Pracy jednak nie porzuciła. W wyniku traumy straciła węch, a jedynie zapach śmierci był w stanie go na nowo pobudzić. Pewnej nocy Ning odbiera dziwaczny telefon i nieregulaminowo decyduje się przyjąć nowe zlecenie. Przyjeżdża na miejsce, wykonuje obowiązki, po czym wraca do domu. Nie jest jednak świadoma, że to pułapka, a ona właśnie posprzątała po zbrodni, która jeszcze nie została zgłoszona policji.
Powieść składa się z trzech części, które noszą nazwy: Miejsce zdarzenia, Profilowanie oraz Mamrotanie. Mnie osobiście najbardziej do gustu przypadła środkowa, co zaraz wyjaśnię. Mamy tutaj do czynienia z kilkoma narratorami; główna narracja prowadzona w trzeciej osobie skupia się na Yang Ning, następnie pojawia się tajemniczy narrator pierwszoosobowy, który zdaje się obserwować bohaterkę. Później jest jeszcze jeden narrator wypowiadający się w trzeciej osobie, ale charakterem przypomina raczej tego środkowego. Jest to bardzo ciekawy zabieg, który wzmacnia uczucie opresyjności i duszności. Gdy środkowy narrator mówi o Ning i ją obserwuje, można poczuć się co najmniej niezręcznie i aż pojawia się potrzeba, by zerknąć za siebie. I to ogromny plus tej powieści! Autorka świetnie tworzy lepki klimat, który jednocześnie przeraża oraz przyciąga. Bardzo podobał mi się również język, co w przypadku thrillera może być zaskakujące. Hsiao posługuje się pięknym, bardzo plastycznym stylem, bogatym w metafory, obrazowym i poetyckim. Choć fabuła jej powieści nie należy do najprostszych ani najprzyjemniejszych, jej styl naprawdę ułatwia to zadanie.
Tak jak pisałam, najbardziej spodobała mi się druga część książki. W pierwszej autorka kładzie spory nacisk na emocje – smutek, rozpacz, poczucie beznadziei, dodaje do tego przygnębiający klimat, nocne Tajpej, a ponadto naturalistyczne opisy pracy bohaterki: krew, płyny ustrojowe, robactwo. Jest to specyficzna mieszanka, której nie polecam osobom wrażliwym – sama miewałam problemy w trakcie lektury. Druga część zaś to spotkania Ning z seryjnym mordercą, próba zrozumienia tego, jak działa umysł zabójcy, jak można go wyprzedzić o krok, jak zrozumieć jego postępowanie. Atmosfera staje się jeszcze gęstsza, ale z innego powodu – obawiamy się towarzysza Ning, drżymy o jej bezpieczeństwo, zagrożenie jest wręcz namacalne. Jednocześnie trudno odłożyć książkę na bok – spotkania tej dwójki przywodziły mi na myśl serial Mindhunter, niezdrowo intrygowały. Trzecia część to wielki finał, który trudno mi ocenić. Akcja staje się dynamiczna, trąci nieco filmem sensacyjnym, z jednej strony fabuła zostaje wyjaśniona, ale z drugiej – mam wrażenie, że pojawia się więcej pytań dotyczących zagadnień psychologicznych. Po raz kolejny wyraźnie czuć smutek i melancholię, spodziewana ulga się nie pojawia, zostaje tylko pustka.
Chociaż to thriller, jest to niezwykle bogata książka. Po pierwsze autorka umożliwia czytelnikowi głębokie zanurzenie się w kulturze tajwańskiej. Pojawia się wiele opisów zwyczajów, religii czy kuchni, dzięki czemu w trakcie lektury można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy. Po drugie pojawia się sporo nawiązań do popkultury. Ważną rolę odgrywają również perfumy – zapachy, esencje, sposób tworzenia – co nasuwało mi na myśl Pachnidło. Istotna jest również sztuka, niektórzy bohaterowie mają talent malarski, a podczas czytania czuć, że jest to również temat bliski autorce.
Hsiao przygląda się też ludziom. Zanim zostaliśmy potworami to nie tylko opowieść o dziewczynie, która straciła sens życia, lecz także historia zła, które drzemie w każdym z nas. Podobało mi się to, że autorka nie daje prostych odpowiedzi, nie przedstawia wydarzeń w czarno-białych kolorach, dużo tu odcieni szarości i granic, które się przekracza. Z jednej strony niektóre opisy obrzydzają, wzdrygamy się i bez wahania mówimy „potwór”. Z drugiej zaś – intryguje, ciekawi, przyciąga. Powieść zmusza do zastanowienia się nad pojęciem potwora i przemyślenia, jaką drogę trzeba przebyć, by się nim stać.
Zanim zostaliśmy potworami to bardzo specyficzna powieść, nie każdemu przypadnie do gustu. Jest po prostu dziwna, niewygodna, niepokojąca, obrzydliwa. Mimo to niezwykle dopracowana, przemyślana, drobiazgowa. Dla mnie osobiście czasami przeciągnięta, mogłaby być nieco krótsza. Wydarzenia nie układają się w sposób chronologiczny, autorka często sięga po retrospekcje i wspomnienia, co czasami zaburza lekturę. Fascynująca jest też Ning, której od początku współczujemy, czujemy smutek z jej powodu. Nie ma tutaj subtelności, życie jej nie oszczędza, Hsiao nie ma dla niej litości. Zostaje tylko pytanie, czy Ning ucieknie przeznaczeniu czy jednak zło pochłonie jej niewinność.
autorka: Katniss Hsiao
tytuł: Zanim zostaliśmy potworami
przekład: Jarek Zawadzki
wydawnictwo: Mova
miejsce i data wydania: Białystok 2024
liczba stron: 456
format: 135 × 205 mm
oprawa: miękka ze skrzydełkami