PrzeczytaliśmyRecenzje

Życie i czasy Davida Boringa

Koniec millennium zbliża się wielkimi krokami, a Ameryka, przekonana o zbliżającym się końcu świata, drży przed groźbą ataku terrorystycznego. W samym środku całego tego zamieszania swoje (z pozoru) zwyczajne życie prowadzi pewien emocjonalnie zagubiony młodzieniec. Nazywa się David Boring i jest tytułowym bohaterem komiksu autorstwa Daniela Clowesa.
Publikacja ta stanowi drugie głośne dzieło Clowesa wydane pierwotnie na łamach magazynu „Eightball”. Zaczęło się od Ghost World – nietypowej opowieści o zbuntowanych nastolatkach, na podstawie której powstał film (przez wielu widzów uważany za kultowy) ze Scarlett Johansson w roli głównej. Dodajmy, że tygodnik „Time” w 2005 roku umieścił Davida Boringa na liście najlepszych powieści graficznych wszech czasów, co z pewnością może pobudzić ciekawość czytelników. Rzecz w tym, że przy tego rodzaju otoczce oczekiwania wobec dzieła rosną. Czy ten komiks, wydany w Polsce po ponad dekadzie od momentu swojej świetności, je spełnia?

Z pewnością wyróżnia go konstrukcja. Komiks został podzielony na trzy akty, zupełnie jak podręcznikowy wręcz przykład filmowego scenariusza (co zostaje przywołane w filmie jako jeden z licznych metafikcyjnych tropów). Ostatnia część może się przy tym poszczycić grafiką tytułową imitującą plakaty filmowe. Album zamykają także swego rodzaju napisy końcowe, w których wymieniona zostaje cała „obsada” historii.  Dodatkowo mamy do czynienia ze wstawkami naśladującymi stylistykę starego komiksu superbohaterskiego rodem z Ameryki (jedyne fragmenty w kolorze), które stanowią zagadkowe dziedzictwo ojca głównego bohatera. Jeśli postrzegamy komiks Clowesa jako eksperyment formalny, zderzenie odmiennych rodzajów medium, to możemy bez wahania mówić o sukcesie publikacji.

Nieco gorzej przedstawia się fabuła. Z początku jest ona w gruncie rzeczy dość standardowa – oto obserwujemy skomplikowane życie głównej postaci, która ofiarowuje nam również wgląd we własne myśli, bezpośrednio ujawniając się (i określając) jako narrator. Boring pracuje jako stróż nocny. W wolnym czasie wspomina czasy tworzenia amatorskich filmów z Dot – najlepszą przyjaciółką, lesbijką, która zdecydowanie nie ma szczęścia w miłości. Wiecznie poszukuje także swojego ideału miłości, więc odbywa liczne, choć nic nieznaczące stosunki płciowe z różnymi kobietami. Ogólnie rzecz biorąc, protagonista stanowi klasyczny przykład młodzieńca pełnego złości, odczuwającego heideggerowski Angst i próbującego rozpaczliwie zrozumieć rzeczywistość, w której zmuszony jest funkcjonować – do czasu aż poznaje Wandę, kobietę o nietypowej urodzie, wpisującej się jednak wprost doskonale (a wręcz podejrzanie) w jego kanon piękna. Przez pewien czas są razem szczęśliwi, później jednak obiekt uczuć bohatera znika…

Na pierwszy rzut oka trudno dostrzec w tym krótkim opisie jakikolwiek mankament. Problemy zaczynają się, gdy wchodzimy głębiej w tkankę opowieści. Dzieło Clowesa zmierza bowiem w zbyt wiele kierunków i porusza zbyt wiele zagadnień, a na dodatek robi to dość powierzchownie. Wątki poboczne: miłosne perypetie Dot, uaktywnienie atawizmów w chwili kryzysu czy przyczyny odejścia Wandy nie mają niestety szansy porządnie wybrzmieć. Wątki kryminalne nie pasują do całości fabuły. Autor nie udziela również zbyt wielu odpowiedzi, co z pewnością skłania do refleksji, ale sprawia przy tym, że dzieło wydaje się jakby niepełne (pewnie po części jest to efekt zamierzony).

David Boring wypada najlepiej, kiedy skupia się na ludzkich emocjach, relacjach oraz wpływach przeszłości na kształtowanie tego, kim się z czasem stajemy. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Clowes jest świetnym obserwatorem naszych zachowań i wiele może o nich powiedzieć. Jego powieść graficzna błyszczy właśnie wtedy, gdy uderza w prozaiczne nuty, gdy snuta jest opowieść o pogodzeniu z tym, co przynosi nam los. Czytelnik w tych chwilach czuje prawdziwą szansę na utożsamienie się z doznaniami postaci, a w pewnej mierze także na współprzeżywanie, współodczuwanie.

Mam z tym dziełem jeszcze jeden spory problem, którym mianowicie okazuje się cała jego warstwa graficzna. Nie jestem w stanie wyzbyć się wrażenia, że styl Clowesa zbytnio przypomina kreskę innego twórcy z tego kręgu kulturowego – Charlesa Burnsa. David Boring w swym zamiłowaniu do wyraźnych konturów oraz cieniowania przywodzi na myśl opus magnum Burnsa, wybitne Black Hole. Ciągłe wrażenie formalnej wtórności z pewnością nie pomaga w odbiorze komiksu.

Nie oznacza to jednak, że mamy tu do czynienia z powieścią graficzną niewartą uwagi. Już sama konceptualna ambicja oraz wiele dobrych pomysłów z potencjałem sprawia, że warto po nią sięgnąć. Szkoda tylko, że całokształt nie wywiera na nas tak wielkiego wrażenia, jakie wywrzeć powinien. Może motyw pseudoapokalipsy nie ma szans sprawdzić się w obecnych czasach? A może gdzieś po drodze w kipieli różnorodnych koncepcji zagubił się nieodzowny klucz do interpretacji tej opowieści? Niezależnie od odpowiedzi na powyższe pytania, nadmierny chaos narracyjny podaje moim zdaniem w wątpliwość tezę o wybitnym charakterze tego dzieła. Warto jednak, rzecz jasna, wypracować sobie na ten temat własne zdanie.  


autor: Daniel Clowes
tytuł: David Boring
przekład: Wojciech Góralczyk
wydawnictwo: kultura gniewu
miejsce i rok wydania: Warszawa 2015
liczba stron: 132
format: 195 × 260 mm
oprawa: miękka  

Tłumacz z zawodu, pisarz z ambicji, humanista duchem. W wolnych chwilach pochłania nałogowo książki, obserwuje zakręcone losy fikcyjnych bohaterów telewizyjnych i ucieka w światy wyobraźni (z powrotami bywają problemy). Wielbiciel postmodernizmu, metafikcji oraz czarnego humoru. Odczuwa niezdrową fascynację szaleństwem i postaciami pokroju Hannibala Lectera. Uważa, że w życiu człowieka najważniejsza jest pasja.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %