Przeczytaliśmy

Wszyscy jesteśmy mieszkańcami Prypeci

David Attenborough jest legendą dokumentalnych filmów przyrodniczych. Karierę zaczynał wraz z powstaniem brytyjskiej stacji BBC. W swoich programach zabierał widzów w najdalsze dzikie regiony świata, by pokazywać im tamtejszą faunę i florę. Życie na naszej planecie to autobiografia tego niezwykłego przyrodnika, a zarazem – rejestr zmian dokonujących się na Ziemi w czasie jego życia. Książka obfituje w cytaty, które powinniśmy przyklejać w każdym możliwym miejscu, żebyśmy się wszyscy obudzili.

Nasz największy błąd

„Wszyscy jesteśmy mieszkańcami Prypeci. Prowadzimy wygodne życie w cieniu katastrofy, do której się przyczyniamy. U jej podstaw leżą te same rzeczy, które zapewniają nam komfort” (s. 13–14).

Attenborough zaczyna swoją książkę od Prypeci na Ukrainie – mieście-widmie, niszczejącym w cieniu elektrowni, w której doszło do wybuchu w 1986 roku. Miejscowość od tamtego czasu jest opuszczona, a nad nią góruje betonowa kopuła nad uszkodzonym reaktorem. Wielu z nas uważa katastrofę w Czarnobylu za najgorsze, co do tej pory się wydarzyło na świecie.

Ale to nieprawda. Nasza katastrofa, która dopiero nadejdzie, zbliża się powoli i nieubłagalnie od wielu lat. To nie tylko smog, przez który w okresie jesienno-zimowym w Polsce palenie papierosów szkodzi zdrowiu mniej niż oddychanie powietrzem na zewnątrz. To też nie tylko kwestia wzrostu temperatur – zimy już nie są takie zimne, co niektórych cieszy (i nawet to trochę rozumiem), a lata stają się coraz cieplejsze. Problem, który nas dotyka, okazuje się o wiele bardziej złożony. Nasze codzienne działania wywierają na środowisko o wiele większy wpływ, niż nam się wydaje: cierpi zarówno fauna, jak i flora. Nasze wygodne – i często bezmyślne – życie niszczy to, co do tej pory zapewniało przyrodzie równowagę: bioróżnorodność, gwarantującą bezpieczeństwo na Ziemi. Wszyscy jesteśmy za to odpowiedzialni, choć zarazem, jak zauważa autor, nie do końca ponosimy za to winę: dopiero w ostatnich dziesięcioleciach zaczęliśmy rozumieć, że wszystko ma swoje granice – Ziemia również.

Możemy czekać na koniec, prowadząc nadal przyjemne życie. Możemy też na chwilę się zatrzymać i zastanowić, co z tym zrobić. I może zacząć działać.

Jak do tego doszło?

W 1937 roku liczba ludności świata wynosiła 2,3 miliarda. Dzikie obszary zajmowały 66 procent powierzchni globu, a stężenie dwutlenku węgla w atmosferze wynosiło 280 ppm. Jak łatwo się domyślić, w ciągu ostatnich 80 lat sporo się zmieniło.

Zmieniło się i na lepsze, i na gorsze. Cywilizacja zaczęła się rozwijać w niezwykle szybkim tempie, co ma oczywiście swoje plusy: zawdzięczamy jej rozwój medycyny, komunikacji, technologii, żyje nam się prościej i wygodniej, mamy w domu ciepło, wodę i zawsze pełną lodówkę. Z drugiej strony koszty naszych osiągnięć poniosła nasza planeta. Karczowano lasy pod pola uprawne, prowadzono tak intensywny połów ryb, że wiele gatunków niemalże przestało istnieć.

A przez to wszystko równowaga, którą zapewniała nam bioróżnorodność, zaczęła się chwiać. Przez długi czas niezauważenie.

Pierwsza część książki poświęcona jest właśnie tym zmianom – Attenborough opowiada, jak wyglądało jego życie oraz praca, a także jak bardzo zmieniał się świat. Widzimy to też sami, ponieważ na początku każdego rozdziału pod rokiem mamy krótką charakterystykę, na którą składa się właśnie liczba ludności, stężenie dwutlenku węgla, procent dzikich terenów. Łatwo się domyślić, jak zmieniają się te wartości…

Co nam pozostało?

Druga część książki obejmuje przewidywania autora, co może nas spotkać, jeśli nic nie zrobimy i wybierzemy opcję wygodną. Wszystko, o czym pisze, opiera na naukowych źródłach i licznych raportach badaczy. Największe zagrożenie prócz niszczenia bioróżnorodności, zjadania ogromnych ilości mięsa i wszechobecnego plastikiem stwarza chociażby szczyt demograficzny – 80 lat temu było nas na świecie nieco ponad 2,3 miliarda. Teraz to już kilka razy więcej, a do końca stulecia prawdopodobnie osiągniemy liczbę ok. 12 miliardów ludzi. Wyobrażacie sobie? To ogromny problem: ci ludzie muszą się gdzieś zmieścić, coś jeść, mieć w co się ubrać… i tak dalej. Żeby ich wszystkich pomieścić, będzie trzeba wycinać kolejne lasy, gdy wytnie się kolejne przestrzenie leśne, do atmosfery będzie uwalniać się więcej dwutlenku węgla, gdy jeszcze podniesie się temperatura, zaczną topić się kolejne lodowce… Widzicie efekt domina? Wszystko wiąże się ze wszystkim.

Trzecia, ostatnia część opowieści to wizja przyszłości. Choć dwie pierwsze są dosyć przygnębiające, gdyż zdajemy sobie sprawę, jak wiele już zniszczyliśmy, ostatnia część przynosi odrobinę nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone. Attenborough ma sporo ciekawych pomysłów, które każdy kraj mógłby wprowadzić w życie – a wystarczy tak naprawdę osiągnąć równowagę. Wzrost powierzchni dzikich terenów, pozwolenie, aby natura mogła się zregenerować, rozsądne korzystanie z możliwości planety mogą nas uratować. Oczywiście, tak jak w całej książce wszystko to poparte jest źródłami naukowymi, badaniami i różnymi tekstami badaczy.

Na koniec

Tak jak pisałam na początku, tę książkę powinien przeczytać każdy. Albo przynajmniej zobaczyć film na Netfliksie – może to nawet bardziej wstrząśnie odbiorcą. Choć Życie na naszej planecie to pozycja przyrodnicza, napisana jest przystępnym językiem, a bogata bibliografia świetnie dokumentuje to, o czym pisze Attenborough. Na końcu znajduje się nawet słowniczek, w którym wyjaśniono trudniejsze pojęcia. Całości dopełniają piękne – i jednocześnie przerażające – zdjęcia. Część z nich pokazuje, jak wiele już zdołaliśmy zniszczyć. Ale druga część pokazuje, że mamy o co walczyć.


autor: David Attenborough
tytuł: Życie na naszej planecie. Moja historia, wasza przyszłość
przekład: Paulina Surniak
wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
miejsce i data wydania: Poznań 2021
liczba stron: 302
format: 135 × 205 mm
oprawa: miękka ze skrzydełkami

Polonistka z wykształcenia, skandynawistka w przyszłości. Miłośniczka nauki, jedzenia, filmów oraz seriali. Wielbicielka literatury dziecięcej, młodzieżowej i fantastycznej, a zwłaszcza dystopii. Zakochana w Norwegii i norweskim, ogląda, słucha i czyta wszystko, co powstało w kraju nad fiordami. Darzy miłością pieski i świnki morskie. Redaktor naczelna tego przybytku. Od niedawna udziela się na bookstagramie @mons.reads.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %