Cztery dary króla
Na pierwszy ogień idzie krążek z kwietnia, RAW ROAD, nagrany wespół z Bodziersem i amerykańskim raperem Hezekiahem, a za scratche odpowiada DJ Eprom. To kolejny po Soul Raw album z zagranicznymi artystami. Tym razem kooperacja okazała się równie owocna. Na tyle, że DJ Premier puścił kilka numerów z tej płyty w swojej audycji. Dzięki partnerskiemu układowi producentów album jest różnorodny; żeby się o tym przekonać, wystarczy przesłuchać Food (Stop That) a Swear to God. Hezekiah, mimo że pod względem rozpoznawalności plasuje się raczej w piątej lidze w tabeli raperów, potrafi rapować, ma swój styl i wie, jak w stu procentach wykorzystać dane mu podkłady. Z albumu najbardziej polecam właśnie Food (Stop That) i I’ve Been Blessed, którego brzmienie przywodzi trochę na myśl Undisputed Champs z Soul Raw.
Pod względem muzycznym jest znów inaczej. Na pierwszy plan często wychodzi tu gitarowy bas (rzecz dość rzadka w podkładach Soulpete’a), który współgra z doskonale pociętymi wokalnymi samplami (Ciepła sień, Złożone kształty) i chwytliwym pianinem (Stealthify). Z zaskoczeń: rap Laikike1’ana jest stosunkowo mało agresywny, do czego nie są przyzwyczajeni jego słuchacze. Nie zaskakuje za to ilość niezwykle przemyślanych linijek i jak zawsze charakterystyczny język rapera. Intrygujące są już pierwsze wersy z Ciepłej sieni: Szukałem ciebie długo, wątpiłem, że znajdę, / i myliłem drzwi z framugą, tak jak Lema z Zajdlem.
Kolejny projekt to Triste Sol, sierpniowy album nagrany z Te-Trisem, raperem, o którym pisałem w zeszłym roku. I znów za produkcję albumu nie odpowiada tylko Soulpete: tym razem do muzycznej wypadkowej dołącza producenckie alter ego Teta, czyli Trizak. Ich celem było nagranie bezpretensjonalnej, słonecznej i przyjemnej dla ucha płyty. I taka ona jest.
Te-Tris po powrocie do podziemia już na dobre wyzbył się pisania od linijki i dopracowywania absolutnie każdego detalu. Stąd też wynika luźna forma tego albumu: znalazło się tutaj miejsce na pełen nawiązań wstęp (Wajb, Ja, Klavo), numer z grubą braggową przewózką i bardzo dobrymi gościnnymi występami JNR-a i KPSN-a (Fenix), pięciominutową pościelówę (Zagubieni), a także trzy utwory instrumentalne, za które odpowiada w całości Soulpete. Brzmieniowo to trochę jak wyjazd na drinki do Vice City: ciepłe, organiczne brzmienie pełne instrumentalnych wstawek, ze świetnymi samplami i klawiszami.
Z całego albumu moim faworytem jest pierwszy singiel, Cienie – powolny numer pełen gier słownych i odbiegający od tradycyjnej konstrukcji rapowych utworów, ale za to z bardzo melodyjnym śpiewanym refrenem:
A, album kończy świetny Outro/Remix utworu Dobranoc z Lepiej się witać. Odpowiednie zakończenie, jeśli wziąć pod uwagę, że trylogia rozpoczyna się od Dzień dobry.