Poezje nieoczywiste

Futurysta i święta?

Boże Narodzenie już za nami, ale okres świąteczny jeszcze się nie skończył. A że zaczął się on gdzieniegdzie wraz z początkiem grudnia, istnieje duże prawdopodobieństwo, że większość z was ma już serdecznie dosyć wszystkich Last Christmas, Kto wie czy za rogiem, a nawet Wśród nocnej ciszy. Jeśli jednak mimo wszystko nie chcecie rozstać się z wyjątkowością obecnego czasu, to poniżej znajdziecie dosyć specyficzną mieszankę poetyczną pod patronatem Tytusa Czyżewskiego.


ODROBINA EKSTRAWAGANCJI 

Pierwszym z dwóch składników wspomnianej kombinacji będzie element pobudzający, wytrącający z codzienności, niezwykły i dziwaczny. Będzie nim poezja futurystyczna. Jeśli już słyszeliście coś o Tytusie Czyżewskim, to pewnie właśnie o jego eksperymentatorskich ciągotach w zakresie poezji i malarstwa. Działalność artysty w obu tych dziedzinach sztuki zdecydowanie tworzy spójną i konsekwentną całość. Jeśli więc w początkowej fazie twórczości plastycznej ujawniają się w pracach Czyżewskiego inspiracje postimpresjonizmem i kubizmem, równocześnie w dziełach literackich królują formy awangardowe: futuryzm, dadaizm, formizm.



Powyższy utwór pod tytułem Mechaniczny ogród to ewidentny przykład poezji konkretnej, która „jest pisana” jednocześnie słowem i obrazem. Elementy typograficzne (tutaj ramki, nawiasy klamrowe i układ tekstu) zyskują własne znaczenie, „mówią” w wierszu tak samo wyraźnie jak słowa. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że właśnie elementy wizualne są tu bardziej zrozumiałe . Od razu widzimy bowiem grządkę z kwiatami – kwadraty i prostokąty tworzą płatkowe kielichy, pionowe linie to łodygi, linia pozioma jest ziemią. Gatunkowe nazwy wpisane w odpowiednie pola mogą nawet poruszyć wyobraźnię odbiorcy i zamiast symbolicznych kresek zobaczy on konkretne kwiaty: róże, pierwiosnki czy piwonie. Dodatkowo nad kompozycją „unoszą się” dwa połączone ze sobą pola układające się w skrzydła pięknego motyla, zwyczajowo (również przez podmiot liryczny) nazywanego paziem królowej. Nawiasy mogą oznaczać skrzynkę, płot albo wbite w grunt tyczki. Przy okazji tworzą oprawę dla całego obrazu.

Nie sposób jednak z równą łatwością rozkodować tekst umieszczony poniżej poziomej linii. Nie wiadomo, czy niestandardowe ułożenie wersów coś oznacza (są to cebulki lub korzenie kwiatów?), czy jest to po prostu dodatkowy chwyt udziwnienia. Taki kształt kompozycji słownej wprowadza jednak odbiorcę w konsternację – trudno byłoby podjąć decyzję, w jaki sposób, w jakiej kolejności należy odczytać poszczególne słowa. Zapewne to nieprzypadkowy zabieg autora, ale moim jedynym pomysłem interpretacyjnym jest próba ukazania w ten sposób konotacyjnego chaosu, mieszaniny sensów i pojęć, z których w akcie komunikacyjnym – także artystycznym – wyrastają logiczne cząstki znaczeniowe.


NUTA TRADYCJI

Skoro już pogimnastykowaliśmy trochę umysł na niecodziennym materiale poetyckim, nadszedł czas na powrót w bardziej tradycyjne rejony, z powodzeniem wpisujące się w czas świąteczny. Również takie teksty tworzył Tytus Czyżewski, który w późniejszym etapie działalności artystycznej w swoich dziełach plastycznych oraz literackich coraz większy nacisk kładł na inspiracje związane z folklorem europejskim i polskim. W 1925 roku w Paryżu wydano piękny zbiorek zatytułowany Pastorałki z oryginalnymi drzeworytami autorstwa Tadeusza Makowskiego. Całość wystylizowano na ludowy prymitywizm; przetworzono przede wszystkim góralskie motywy kolędowe. Gwara podhalańska nie została jednak dokładnie odwzorowana – wiele tu błędów i niekonsekwencji. Poecie zapewne nie zależało na językowej dokładności, chciał raczej oddać atmosferę ludowego kolorytu.



Wśród utworów opisujących Jezusową stajenkę oraz pieśni wykorzystujących motywy pasterskie szczególnie odznacza się Kolenda w olbrzymiem mieście. Jak sam tytuł wskazuje, mamy tutaj do czynienia z poezją urbanistyczną, w której przekształcone i dostosowane do nowych okoliczności zostały wątki bożonarodzeniowe. Jeśli pominiemy charakterystyczne dla gatunku powtórzenia („w olbrzymiem mieście”) oraz refren („hej kolenda kolenda”), staniemy przed zaskakująco aktualnym utworem. Wersy pisane w 1922 roku poruszają tematy, które wciąż poddawane są analizie, gdy pomyśleć o współczesnym przeżywaniu świąt religijnych.

Przede wszystkim umieszczenie „akcji” wiersza w dużym mieście od razu zmienia sposób przygotowań i samego celebrowania narodzin Zbawiciela. W pierwszych wersach, poza skromną zapowiedzią „idzie wilja” oraz wspomnieniem kolędy, same święta i ich sens odchodzą na dalszy plan. Zamiast tego podkreślona jest magiczność i niezwykłość tego wyjątkowego czasu, tyle że tym razem zostały one wskazane przez wyznaczniki materialne: kwiaty, dzwony, drzewka i wigilijne dania. Szczególność opisywanego okresu podwojono uczuciem sentymentu konotowanym przez śmiejące się dzieci – postaci z największym przejęciem oddające się celebracji. Poza tym wiersz skupia się na typowo miejskim zabieganiu, dodatkowo zwielokrotnionym przez świąteczną krzątaninę. Mimo to uwagę współczesnego czytelnika szczególnie przyciąga jeden fragment: „w olbrzymiem mieście szczuta psami | sunie nędza zaułkami”. Oto bowiem pojawia się element w ogóle niepasujący do całości, do podniosłej, wyjątkowej, ciepłej i pozytywnej atmosfery utworu. Tym bardziej, że dalej znów znajdziemy opisy świątecznych ozdób i przyjemnych sprzętów (oznaczonych zdrobnieniami) oraz kościołów wypełnionych muzyką. Przez tak wyraźnie kontrastowe zestawienie doskonale widać dualistyczny charakter rzeczywistości, w której nędza miesza się z dobrobytem. Czas świąteczny, jako czas wyjątkowy, wyolbrzymia dobro, piękno i ciepło tkwiące we wszystkim wokół, równocześnie ogołacając i obnażając to, co skromne, biedne, zaniedbane.

Tytus Czyżewski dostarcza nam bardzo cennych doświadczeń. Z jednej strony mówi o Bożym Narodzeniu w słowach, których nie znamy na pamięć, których nie powtarzamy mechanicznie co roku, które jeszcze nie zdążyły nam spowszednieć. Z drugiej jednak ten sam poeta proponuje przygodę z formą poetycką zupełnie oryginalną, niezawłaszczoną jeszcze przez komercyjne rejony naszej kultury (jak to się na przykład stało z rytmem i rymem nachalnie wykorzystywanymi w reklamach).  Jego twórczość jest zatem perfekcyjna dla tych, którzy chcieliby na nowo odkrywać tradycję i dla tych, którzy woleliby już od niej na dobre odpocząć i zbadać bardziej ekstrawaganckie pomysły.

Żyje życiem fabularnym prosto z kart literatury i komiksu, prosto z ekranu kina i telewizji. Przeżywa przygody z psią towarzyszką, rozkoszuje się dziełami wegetariańskiej sztuki kulinarnej, podnieca osiągnięciami nauki, inspiruje popkulturą. Kolekcjonuje odłamki i bibeloty rzeczywistości. Udziela się recenzencko na instagramowym koncie @w_porzadku_rzeczy.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %