Silva rerum comicsorum
W okresie staropolskim zbiór domowych zapisków (z łacińska zwany silva rerum, czyli „las rzeczy”) zawierał notki dotyczące ważnych wydarzeń, praktyczne porady i przepisy dla wzorowych gospodarzy i gospodyń, a także teksty literackie – wszystko zebrane w formie księgi rodzinnej. W okresie postmodernistycznym gatunek wrócił do łask, choć w mocno zmienionej wersji – teraz przede wszystkim podkreśla się różnorodność formy, treści i stylistyki, bardzo często okraszonych wątkami metatekstowymi i autobiograficznymi. Za wzorowy przykład może służyć Kalendarz i klepsydra Tadeusza Konwickiego.
A jeśli już wspominamy o różnorodności i metatekstowości, to przecież niejeden komiks pokazuje, że właśnie ta forma tworzy podatny grunt dla wszelkiego rodzaju wariacji chwytów artystycznych. Nic więc dziwnego, że na półkach z komiksami znajdziemy również sylwy, chociaż jak to z tą sztuką zazwyczaj bywa, lepiej mówić o elementach sylwy czy formach sylwicznych, ponieważ nieczęsto zachowywana jest czystość gatunkowa. Słusznie zwrócił na to uwagę Wojciech Birek w książce Z teorii i praktyki komiksu. Propozycje i obserwacje, w której cały rozdział poświęcono tym problemom. Od autora tego zapożyczę też listę cech charakteryzujących omawiany gatunek, aby łatwiej pokazać jego niezwykłości.
Do ważniejszych wyznaczników zdecydowanie należy mnogość elementów o charakterze zewnętrznym, wtórnym. Tutaj czyhają liczne pułapki na zwolenników teorii. Bo ile konkretnych składników to wystarczająco wiele, by mówić o obfitości? I co zrobić z fragmentami nielicznymi, ale spełniającymi kryteria sylwiczności? Najlepiej po prostu mieć na uwadze, że istnieją utwory, które w całości można zakwalifikować jako sylwy, oraz takie, które odznaczają się cechami sylwicznymi, środkami wyrazu wplecionymi w większą strukturę. Mogą one urozmaicać dzieło na poziomie formalnym czy stylistycznym, mogą także występować pod postacią metatekstowego komentarza lub aneksu. Wszystkie te czynniki należy brać pod uwagę podczas poszukiwań wyróżników silva rerum w komiksach. Łatwiej jednak będzie, jeśli skupimy się na „zewnętrzności” tych wyznaczników.
W przypadku dzieł literackich cechy sylwy przejawiają się w ukształtowaniu tekstu, procesach stylistycznych i formalnych. Natomiast komiks ze swoją warstwą wizualną wymaga rozszerzenia kategorii także na elementy graficzne. Jeśli więc jako komponent akcji lub dodatek pojawia się strona gazety albo odręcznie sporządzona notatka, odwzorowana zostaje nie tylko jej treść, lecz także wygląd, przez co ów składnik zaczyna funkcjonować na prawach wyodrębnionego artefaktu. Tym bardziej, że bardzo często powielane (czy fingowane) są także cechy jednostkowe, na przykład oznaki użytkowania, zniszczenia itp. Sprawia to, że obiekty takie zyskują większą autonomię, wyróżniają się znacznie w toku narracji – stają się czasem nawet naddatkiem lub aneksem luźno związanym z fabułą. Można zatem przyrównać te zabiegi do kolażu czy cytatu, ale o odmiennych celach strukturalnych i interpretacyjnych.
Wiele takich rozwiązań znajdziemy na przykład w dziele Steffena Kvernelanda pt. Munch. Autor zawarł w biografii malarza liczne reprodukcje jego dzieł, czasem ukazanych z fotograficzną dokładnością, a czasem przekształconych i wpisanych w fabularny ciąg komiksu. Elementami metatekstowymi oraz autotematycznymi, a w dodatku ewidentnie obcymi stylistyce i tworzywu całej publikacji, są wplecione w historię zdjęcia i rysunki przedstawiające samego Kverneladna oraz jego przyjaciela, którzy zwiedzają miejsca związane z Munchem, komentują obrazy oraz powstający komiks. Co więcej, większość materiału tekstowego to autentyczne cytaty z listów, notatek i dzienników malarza, jego znajomych oraz znawców malarstwa. Ich źródła zostały skrupulatnie odnotowane na ostatnich stronach książki, na których znalazły się także fotografie i szkice przedstawiające proces twórczy komiksiarza.
Odnalezienie w komiksie elementów sylwicznych i umiejętność przypisania konkretnego tytułu do gatunku silva rerum zdecydowanie pozwala na pełniejsze, bogatsze odczytanie dzieła. Wyznaczniki charakterystyczne dla danej odmiany genologicznej automatycznie wyzwalają w umyśle odbiorcy ciągi skojarzeniowe, które poszerzają horyzont czytelniczy. Jeśli zaś chodzi o formy sylwiczne, nieco zwiększony wysiłek lekturowy stanowczo się opłaca, ponieważ takie rozwiązania świadczą najczęściej o wysokiej świadomości autora i wiążą się z oryginalnymi poszukiwaniami artystycznymi.