Wywiady

Jaka była Wisława Szymborska? Rozmowa z Joanną Gromek-Illg, autorką biografii wewnętrznej

Magdalena Pawłowska: Co było dla Pani największą inspiracją, motywacją do napisania biografii Wisławy Szymborskiej? I skąd pomysł na „biografię wewnętrzną”, skupiającą się na psychice poetki?

Joanna Gromek-Illg: Wisława Szymborska niechętnie opowiadała o swoim życiu osobistym, nie miała też skłonności do komentowania własnej twórczości. To powodowało, że otaczała ją aura pewnej tajemnicy. Spotykając się z nią można było odnieść wrażenie, że jest to najzwyklejsza kobieta na świecie, ale też wiedziało się, że to nie jest prawda. Jej twórczość rozwiewała złudzenie tej zwyczajności. Stąd mój pomysł, żeby chociaż w jakimś stopniu oświetlić tę tajemnicę kobiety pod każdym względem niepospolitej. Chciałam też prześledzić drogę jej rozwoju od piszącej zabawne wierszyki dziewczynki do „prawdziwej” poetki.

Z Pani doświadczeń opisanych w książce jasno wynika, że sfera życia wewnętrznego była pilnie strzeżona przez Szymborską, nawet przed najbliższymi jej ludźmi. Czy zatem może Pani powiedzieć, że udało się odkryć jakiś klucz do tego elementu życia noblistki?  

Po śmierci Wisławy Szymborskiej stała się dostępna jej korespondencja i to właśnie jej listy i listy do niej były tym kluczem do życia wewnętrznego. W archiwum Szymborskiej zdeponowanym w dziale rękopisów Biblioteki Jagiellońskiej znajdują się setki listów. Korespondencja pozwala zobaczyć to, czego poetka nie chciała ujawniać: emocje i przemyślenia, którymi dzieliła się z bliskimi sobie ludźmi. Najciekawsze pod tym względem są listy do Adama Włodka, jej pierwszego męża. Jemu gotowa była zwierzyć się z trudnych chwil, bolesnych uczuć i obaw, nieujawnianych wobec innych ludzi. Mimo że ich małżeństwo nie trwało długo to do końca życia Włodka pozostali bliskimi przyjaciółmi. Szymborska darzyła go wielkim zaufaniem, wobec niego była całkowicie szczera i otwarta. Ich listy są bardzo ciekawym świadectwem – nie tylko ich prywatnych przeżyć, ale i całej epoki literackiej, bo piszą całkiem sporo o swoich kolegach pisarzach i wydarzeniach ze świata literatury.

Jak wyglądał proces zbierania materiałów do książki? Czy trudno było dotrzeć do listów, namówić bliskich Szymborskiej do rozmów?

Dotarcie do listów nie było szczególnie trudne, ponieważ większość z nich znajduje się w Bibliotece Jagiellońskiej. Także Biblioteka Narodowa ma kolekcję jej listów. Korzystałam też ze zbiorów Biblioteki Viadrina oraz Książnicy Pomorskiej. Listy Szymborskiej zgodzili się udostępnić też prywatni ich posiadacze. Natomiast rozmowy z bliskimi poetki były wielką przyjemnością – domyślałam się, że tak będzie, ponieważ poetka pozostawiła po sobie dobre wspomnienia. Rozmówcy opowiadali o niej z błyskiem radości w oczach, często z uśmiechem, to były dla nich i dla mnie miłe chwile. Grono jej przyjaciół jest już niestety coraz mniejsze, ale większość z nich jest wdzięczna losowi, że byli częścią życia tej wspaniałej osoby.

Czytając książkę miałam wrażenie, że Pani praca w dużej mierze polegała na interpretacji listów, czytania między wierszami. Czy spodziewała się Pani, że tak to będzie wyglądać? Że tak niewiele informacji będzie można wyczytać wprost, bezpośrednio przekazanych w tekście?

W pierwszym etapie przygotowywania materiału do biografii koncentrowałam się na opisanych w listach wydarzeniach zewnętrznych, ponieważ miałam nadzieję dodać co nieco do wiedzy o jej życiu zewnętrznym, podróżach i spotkaniach. Ta rekonstrukcja chronologii wydarzeń była bardzo interesującym zajęciem, ale szybko się zorientowałam, że nie to jest najciekawsze w listach. Zaczęłam czytać je inaczej, do niektórych wracałam po kilka razy, żeby prześledzić meandry emocji ich autorki. Często musiałam się ich domyślać na podstawie listów pisanych do niej przez różne osoby, bo nie zachowały się oczywiście wszystkie jej listy. Mam nadzieję, że jeszcze odnajdą się w jakichś rodzinnych archiwach listy czy kartki pisane przez Szymborską przed laty i do obrazu jej wewnętrznych przeżyć będzie można dołożyć jeszcze jakieś cegiełki.

Czy podczas pisania książki coś szczególnie Panią zadziwiło? Jakie odkrycie mogłaby Pani nazwać najważniejszym dla siebie?

Największym zaskoczeniem była dla mnie obfitość korespondencji – Szymborska najwyraźniej lubiła pisać listy, było też bardzo wiele osób, które pisały do niej przez wiele lat. Ona sama pisała do każdego z korespondentów inaczej. Nie dlatego, żeby coś udawała – po prostu starała się dopasować ton wypowiedzi do indywidualności odbiorcy. Literacką urodę tej korespondencji odkryłam czytając wydane pod zabawnym tytułem „Najlepiej w życiu ma twój kot” listy Kornela Filipowicza i Szymborskiej. To było odkrycie literackie – oni oboje wynieśli sztukę epistolografii na wyżyny, najprawdopodobniej nie myśląc o tym w ogóle ani nie starając się specjalnie. Natomiast najwięcej, jeśli chodzi o budowanie obrazu psychiki poetki dały mi jej listy do Adama Włodka. Zaskoczyło mnie to, bo nie sądziłam, że ta przyjaźń była tak ważna w jej życiu.

Napisała Pani, że wielu czytelników poezji Szymborskiej, znających poetkę tylko poprzez jej twórczość, traktuje ją jak znajomą – jak koleżankę czy sąsiadkę. Ja też muszę przyznać, że mam w sobie dla niej dużo ciepłych uczuć, nawet coś na kształt czułości. Jak scharakteryzowałaby Pani swoją relację z bohaterką książki? Czy praca nad biografią wpłynęła na Pani obraz Szymborskiej, zmieniła uczucia z nią związane?

Moje relacje z Wisławą Szymborską za jej życia miały charakter raczej towarzyski. Znałam ją jako wspaniałą gospodynię spotkań przyjaciół i znajomych, autorkę żartów, aranżującą zabawne sytuacje i ceniącą dobry nastrój. Lektura jej poezji wywoływała oczywiście innego rodzaju poczucie bliskości. W miarę zbierania materiału do książki miałam wrażenie, że obie te sfery zbliżają się do siebie, choć pozostaje myśl o paradoksach jej osobowości, łączącej cechy dla innych trudne do pogodzenia. Im dłużej pracowałam nad książką, tym bliższa była mi jej bohaterka. To bardzo miłe uczucie, kiedy można myśleć o kimś z coraz większą sympatią. Po tych pięciu latach trudno mi będzie się z Szymborską rozstać. Do sympatii doszedł też podziw dla jej życiowej dzielności i konsekwencji w podążaniu wybraną drogą.

Po lekturze Pani książki do mojej prywatnej listy „znaków szczególnych” Wisławy Szymborskiej (obok czułości do spraw codziennych, dowcipu czy kreatywności) na pewno dołączy pewien rodzaj kokieterii, skłonność do flirtu, a także przywiązanie do niezależności – tak w życiu prywatnym, jak i na ścieżce zawodowej, twórczej. Jak Pani skonstruowałaby taką krótką listę ważnych cech poetki? Czy istnieje jakiś obraz Szymborskiej, który chciałaby Pani szczególnie utrwalić?

Szymborskiej udało się coś dla mnie zaskakującego: stała się postacią czy figurą poetki funkcjonującą w kulturze popularnej. Przyczyniła się do tego książka Anny Bikont i Joanny Szczęsnej „Pamiątkowe rupiecie, przyjaciele i syn”, w której (wkrótce po Noblu) ujawniały nieznane oblicze poetki – autorki wyklejanek, limeryków, zabaw towarzyskich i literackich. Taki wizerunek osoby nagrodzonej Noblem za twórczość poetycką okazał się bardzo żywotny w popkulturze. Szymborska jest jedyną postacią w polskiej literaturze, której udało się zaistnieć w taki sposób w masowej wyobraźni.

To jednak nie jest pełny obraz – nie tylko dlatego, że w niewielkim stopniu uwzględnia filozoficzną głębie jej twórczości poetyckiej. Związany jest z określonym etapem jej życia – tym na krótko przed i po otrzymaniu nagrody Nobla. Ja chciałabym zwrócić uwagę na wcześniejsze lata i na to, że była interesującą kobietą, pełną namiętności i radości życia. Szczególnie interesującą i ważną jej cechą wydaje mi się umiejętność przezwyciężania trudności. Trudne czy nawet tragiczne chwile stawały się bowiem inspiracją dla poezji i to pozwalało jej wychodzić z nich obronną ręką. Wart zapamiętania i może naśladowania jest dystans jaki dawało jej poczucie humoru. Nie miała skłonności do rozpamiętywania żalów, lubiła ludzi, w przyjaźni była niezwykle tolerancyjna, umiała wybaczać. Niezależność Szymborskiej – zarówno od literackich szkół czy prądów, jak i od społecznych konwencji – jest cechą godną podziwu. Byłabym szczęśliwa, gdyby po przeczytaniu tej biografii ktoś pomyślał sobie, że warto inwestować w dobre uczucia do ludzi.

warto przeczytać

Więcej o książce Szymborska. Znaki szczególne. Biografia wewnętrzna przeczytacie w recenzji Magdy. Poza tym swego czasu Artur napisał o katalogu wystawy Wisława Szymborska. Kolaże, do którego także warto zajrzeć.

Żyje życiem fabularnym prosto z kart literatury i komiksu, prosto z ekranu kina i telewizji. Przeżywa przygody z psią towarzyszką, rozkoszuje się dziełami wegetariańskiej sztuki kulinarnej, podnieca osiągnięciami nauki, inspiruje popkulturą. Kolekcjonuje odłamki i bibeloty rzeczywistości. Udziela się recenzencko na instagramowym koncie @w_porzadku_rzeczy.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %