Kultura w dymkach

Biedny sukinsyn – wersja komiksowa. Adaptacja „Wielkiego Gatsby’ego”

„Biedny sukinsyn”. Tak jeden z bohaterów podsumował Gatsby’ego i w zasadzie to najlepszy opis dla tej postaci. Znałam wcześniej jego historię z filmu z Leonardem DiCaprio w roli głównej, a niedawno sięgnęłam także po samą powieść F. Scotta Fitzgeralda. Jednak historia tajemniczego multimilionera znów do mnie wróciła – tym razem w formie komiksowej adaptacji.

Oryginał czytałam szybko i z przyjemnością, chociaż nie mogę powiedzieć nic pozytywnego (ani specjalnie negatywnego) o stylu czy języku. Na pewno chciałam wiedzieć, co będzie dalej, mimo że podejmowane problemy wcale nie były mi bliskie. W szkolnej analizie tekstu literackiego mogłabym wskazać dużo motywów i symboliki, ale rzecz nie wydaje mi się szczególnie odkrywcza (z perspektywy współczesnej czytelniczki) czy bardzo pogłębiona. Czemu więc po takim dość chłodnym odbiorze książki zainteresowałam się ponownie Wielkim Gatsbym?

Po pierwsze, często jest mi przykro, gdy klasyka literatury okazuje się dla mnie przereklamowana – jakbym straciła szansę na kolejną świetną lekturę. Chciałabym więc spróbować jeszcze raz i jeszcze, aż do skutku, tyle że szkoda mi czasu na ponowne czytanie niezbyt dobrze ocenionych książek. Po drugie, wydawnictwo Jaguar ma już w swoim katalogu świetne komiksowe adaptacje wielkiej literatury, pomyślałam więc, że to niepowtarzalna okazja na rehabilitację (taaak, rehabilitację Fitzgeralda przede mną, Magdaleną Pawłowską… co za ego…).

Po pierwszym rzucie oka na warstwę wizualną byłam pewna, że to jest to – jeśli nawet nie porwie mnie fabuła, będę cieszyć się doznaniami estetycznymi na wysokim poziomie. Delikatne konkury, wyblakłe kolory, posągowe postacie – wszystko to dobrze mi grało z dekadenckim nastrojem powieści, zmanierowaniem i znudzeniem bohaterów oraz upalnym latem. Niestety, było to mylne wrażenie. To znaczy nic z opisanych przeze mnie elementów nie okazało się ułudą, ale strona po stronie odkrywałam koszmarne elementy rysunków, które wybijały mnie z rytmu i nie pozwalały cieszyć się lekturą.

Weźmy chociażby wspomniany wygląd bohaterów. Rzeczywiście styl ilustracji oddaje świetnie epokę oraz charakter, który nadał im amerykański pisarz. Cóż z tego, skoro Aya Morton z dziwną pasją ukazuje postaci z nietypowej perspektywy (czasem od dołu, czasem trochę od góry lub zupełnie z sufitu), totalnie wypaczając proporcje sylwetek? Nie uwierzę, że to celowy zabieg mający przydać im karykaturalnych cech, bo zupełnie nie pasuje to do reszty konwencji. Tym bardziej, że takich wpadek jest więcej – jak na przykład zamknięte usta osób w dialogowych kadrach czy bardzo do siebie podobne twarze (dobrze, że chociaż fryzury się odróżniały).

Nie miejcie mi za złe, że w takich warunkach nie myślałam już o zaprzyjaźnieniu się z historią stworzoną przez Fitzgeralda. Próbowałam po prostu przebrnąć do końca, a męczyłam się z każdą stroną. Rozczarowanie nie przyćmiło mi zupełnie niektórych zalet, wśród których warto wymienić pięknie zaprojektowane strony tytułowe kolejnych rozdziałów czy grę barw w imprezowych scenach.

Wypadałoby też pozytywnie ocenić scenariusz komiksu. Fred Fordham dobrze wybrał i zaadaptował oryginalny materiał, udało mu się oddać ducha powieści. Jest to bardzo wierny przekład, więc jeśli nie czytaliście powieści, nie stracicie zbyt wiele – przynajmniej jeśli chodzi o fabułę. W dwóch miejscach podejrzewam za duży skrót, ale to drobnostka, którą trudno mi potwierdzić, skoro mam na świeżo źródłową historię. Jeśli zatem moje marudzenie spiszecie na karb czepialstwa i specyficznego gustu, do czego przecież macie prawo, to sięgajcie po tę powieść graficzną bez zahamowań. A jeśli ufacie mi na słowo, to w ogóle możecie dać sobie spokój z Gatsbym, bo cóż, moim zdaniem to klasyka, którą można, ale nie trzeba znać.


tytuł: Wielki Gatsby. Powieść graficzna

autorzy: F. Scott Fitzgerald, Fred Fordham (scenariusz), Aya Morton (ilustracje)

wydawnictwo: Jaguar

przekład: Natalia Mętrak-Ruda

miejsce i rok wydania: Warszawa 2021

liczba stron: 208

format: 150 × 230 mm

okładka: miękka ze skrzydełkami

Żyje życiem fabularnym prosto z kart literatury i komiksu, prosto z ekranu kina i telewizji. Przeżywa przygody z psią towarzyszką, rozkoszuje się dziełami wegetariańskiej sztuki kulinarnej, podnieca osiągnięciami nauki, inspiruje popkulturą. Kolekcjonuje odłamki i bibeloty rzeczywistości. Udziela się recenzencko na instagramowym koncie @w_porzadku_rzeczy.

    Zostaw odpowiedź

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    0 %